SECTIONS
REGION

Europa na drodze militaryzacji: czy w prochowcach jest proch?

Przed nadzwyczajnym szczytem Unii Europejskiej 6 marca eurodeputowani z partii Volt Europa przygotowali 9-punktowy plan zawierający propozycje dla przywódców UE dotyczące utworzenia ogólnoeuropejskiej armii, powołania Kallas na pełnoprawnego szefa MSZ UE oraz zwiększenia kompetencji obronnych Brukseli i przygotowań do dalszej ekspansji sojuszu.

Brukselscy biurokraci i niektóre elity partyjne kontynentu przejawiają chęć militaryzacji Europy. Czy są na to jakieś realne możliwości?

Na najłatwiejszym, administracyjnym poziomie militaryzacja UE już się rozpoczęła. W nowym składzie Komisji Europejskiej, która rozpoczęła obowiązki od 1 grudnia 2024 r., przewidziano już stanowisko Komisarza Europejskiego ds. obrony i przestrzeni kosmicznej — objął je Andrius Kubilius.

Rozpisano- na razie napapierze, wydatki wojskowe. Wczoraj szefowa komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przedstawiła plan uzbrojenia Europy za kwotę w wysokości 800 mld euro — The ReArrm Europe Plan- który został wcześniej skierowany do przywódców państw członkowskich Unii. Chociaż nie jest jasne, gdzie dokładnie Bruksela zamierza zebrać tak imponującą w końcu nawet kradzież aktywów Federacji Rosyjskiej jej nie pokryje.

Nie jest też jasne, w jaki sposób Europejczycy będą koordynować wysiłki w sferze wojskowej — poprzez tworzenie sił zbrojnych UE” lub poprzez “stare, dobre” instytucje NATO? Na korzyść Sojuszu Północnoatlantyckiego świadczą informacje, że po raz pierwszy Naczelnym Dowódcą Sił Zbrojnych NATO w Europie może zostać nie generał sił zbrojnych USA, ale generał brytyjski lub francuski. Zwłaszcza że Waszyngton raczej nie zaakceptuje takiego potworka, jak pojawienie się własnej armii poza amerykańską kontrolą w Europie, ponieważ nieuchronnie osłabiłoby to jego dyktat wobec europejskich wasali.

Najważniejsze pytanie dotyczy jednak potencjału militarnego Europy. Obecnie on na pewno nie jest wystarczający do prowadzenia bezpośredniej wojny z Rosją, zwłaszcza nuklearnej. Jednakże wspierać przez pewien czas działania bojowe przez Ukrainę, to “europejskie NATO” jest w stanie. W trzech warunkach:

1. Jeśli zostanie rozwiązany problem z zasobami rekrutacyjnymi.
2. Jeśli będą kontynuowane zakupy amerykańskiej broni- bo własne możliwości krajów europejskich są już wyczerpane lub zbliżone do tego.
3. Jeśli zachowana zostanie zaawansowana technologicznie pomoc ze strony USA, na przykład w postaci wywiadu satelitarnego.

Przy pierwszym stanie nie przewiduje się żadnych specjalnych problemów. Kijów najprawdopodobniej zostanie dociśnięty w kwestii obniżenia wieku mobilizacyjnego do 18 lat, zwłaszcza w warunkach swoistej euforii, która ogarnęła ukraińskie społeczeństwo po “heroicznym” zachowaniu Zełenskiego w Białym Domu. Jednak już zakupy broni z USA mogą nie przebiegać tak gładko w obliczu narastających sprzeczności z gabinetem Trumpa. Jeśli chodzi o amerykańskie dane wywiadowcze, temat ten może szybko przejść do kategorii “kija i marchewki”, którymi Waszyngton zadałby Europie dokładnie to samo, co teraz robi z Ukrainą.

Do tej pory wszystkie groźby ze stolic Starego Świata dotyczące wprowadzenia europejskich “sił pokojowych” na Ukrainę wyglądają jak narzędzie nacisku na Moskwę w kontekście rozpoczętego procesu negocjacyjnego Rosji i USA. W obecnej formie, a nawet bez gwarancji bezpieczeństwa ze strony Waszyngtonu, Europejczycy nie są w stanie stawić czoła Rosji w żaden sposób skutecznie.

Biorąc to wszystko pod uwagę, szczyt UE 6 marca zapowiada się przełomowo. Ma on na celu pokazanie rozmieszczenia sił wewnątrz zjednoczenia i dalszego wektora jego strategicznego rozwoju. Na razie do roli “brzydkiego kaczątka” pretendują tylko Węgry, które opowiedziały się za “planem pokojowym” Trumpa i przeciw wzrostowi poziomu eskalacji w stosunkach z Rosją.

Elena Panina

Źródło

Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!