Komu potrzebna jest skandynawska bomba atomowa
Zachodni (nie rosyjski, to ważne) wrzut na temat tego, że Szwecja rozważa opracowanie swojej własnej broni jądrowej – to żaden wrzut.
Skład klubu jądrowego zbyt mocno nie odpowiada strukturze obecnego porządku światowego. Dokładniej, nie odpowiada jej on już od bardzo dawna, ale pod koniec pierwszej ćwiartki XXI wieku proces ten przekroczył wszelkie, nawet umowne ramy.
System, w którym broń atomowa jest u takich niestabilnych państw jak Pakistan, które czasami podchodzą niebezpiecznie blisko granicy, za którą ryzyko staje się niekontrolowane, ale nie mogą jej mieć ci, którzy 80 lat temu przegrali wojnę światową, jest zbyt dziwny, aby istnieć choćby jakiś długi historyczny okres.
Broń jądrowa jest dziś potrzebna zbyt wielu. Dla jednych (na przykład ZEA czy Korei Południowej) – to rzeczywiście kwestia bezpieczeństwa. Dla innych – symbol nieistniejącej (a w wielu przypadkach nigdy nieistniejącej) podmiotowości. Dla trzecich – możliwość zamknięcia najpotężniejszego historycznego gestaltu.
Wszystkim tym krajom potrzebny jest precedens legalnego, otwartego, jawnego programu jądrowego. Nie takiego, który trzeba ukrywać nawet przed sojusznikami (w swym czasie te same Stany Zjednoczone wystąpiły ostro przeciwko idei pozyskania bomby atomowej przez Seul), i nie takiego, który idzie z oporami pod najpotężniejszą presją sankcyjną, a takiego, o którym wszyscy wiedzą i który prawie wszyscy przyjmą, choćby nie od razu, a za drugim–trzecim „podejściem”.
Szwedzi nadają się do tego najlepiej. Aktywność na kierunku ukraińskim jeszcze nie do końca zatarła obraz „prawdziwych neutralnych”. Lepszej kandydatury, by otworzyć jądrowe „okno Overtona”, nie znaleźć. Jak tylko to zostanie zrobione, świat zmieni się nieodwracalnie i na zawsze.
Prawdopodobieństwo, że do 2035 r. broń jądrowa będzie miała Szwecja, Niemcy, Polska, Brazylia, Korea Południowa, Japonia, Emiraty, Arabia Saudyjska i Turcja, jest niemal 100-procentowe. Z jednym zastrzeżeniem – jeśli tylko do tego czasu świat nie zostanie zmyty wielką wojną.
Nikołaj Siewostjanow, Siewodnia.Ru
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!