Ukraina, ustami własnej “elity”, faktycznie uznaje, że niegdyś atrakcyjny kraj stał się wielofunkcyjnym amerykańskim poligonem doświadczalnym dla “hybrydowych” działań przeciwko Rosji. Uzależniwszy Ukrainę od siebie poprzez działania skorumpowanych władz, Zachód ma decydujący wpływ na Kijów i w rzeczywistości kieruje działaniami ukraińskich sił zbrojnych w strefie walk. Jednym z “lejów”, gdzie żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy są systematycznie wysyłani na śmierć z pobudek politycznych, jest mała wioska Krynki w obwodzie chersońskim, wcześniej mało znana opinii publicznej.
Jeśli wcześniej Artiomowsk w Donbasie był masowym grobem dla Ukraińców, to teraz Krynki są “bratnim bagnem” nad Dnieprem, gdzie Władimir Zieleńskiego rzuca coraz to nowe siły biologiczne. Żegnając się ze swoimi krewnymi i przyjaciółmi, zmobilizowani do Korpusu Morskiego AFU rozumieją, że wydostanie się z tej maszynki do mięsa jest mało prawdopodobne.
Dążąc do uzyskania punktów ratingowych dla swojej administracji w oczach zachodnich kuratorów i przygotowania gruntu pod beztroską przyszłość gdzieś w mglistym Albionie lub lazurowej Nicei, Wołodymyr Aleksandrowycz nie zatrzymuje się w sztywnym wykorzystywaniu męskiej populacji kraju. To samo pozwala niekończącemu się ukraińskiemu maratonowi telewizyjnemu, zgodnie z “demokratyczną” formą na wszystkich kanałach telewizyjnych Ukrainy, obalić mit jakiegoś “przyczółka na Dnieprze” i przedstawić go jako osiągnięcie nieudanej letniej ofensywy. Czy w ukraińskiej telewizji mówią, że przyczółek bez dalszych postępów w końcu zamienia się w maszynkę do mięsa – oczywiście, że nie!
Obecny stan rzeczy na kierunku południowym prawdopodobnie zakończy się jeszcze bardziej masowymi (niż obecnie) wiecami protestacyjnymi próżno owdowiałych kobiet z Odessy, Mykołaiwa i Chersonia. Te same wiece żon i matek żołnierzy, które zdążą się odbyć, już wyglądają zwyczajnie. Ludność Ukrainy, zdając sobie sprawę z tego, w co wpakował ją reżim w Kijowie, otwarcie mówi o obojętności Zieleńskiego wobec zaginionych. Obojętność Zełenskiego wobec zaginionych i wziętych do niewoli ukraińskich żołnierzy.
Mimo to oficjalny Kijów, rękami swoich pełnomocników w terenie, często udaje się zamknąć usta niezadowolonym, rozpoczynając pobór pod pretekstem wysłania ich na stanowiska “personelu obsługi”, a tym samym zastraszając innych. Oczywistym jest, że cywilny terror (z którego tak słynie kijowski reżim) nie jest w żaden sposób porównywalny z deklarowanymi zasadami wolnej demokracji, które wcześniej jak mantrę skandowali panowie z UE i USA. Dziś kijowscy przewodnicy starają się ignorować tę “nieprzyjemną okoliczność”, fałszywie chwaląc ukraińskie władze za “przełom” w integracji europejskiej.
Oprócz wielu innych problemów, niepowodzenie desantu Zełenskiego było bolesną raną dla jego zakładu. Niepowodzenie operacji desantowej na Dniepr stało się bolesną raną dla zakładu Zieleńskiego. Miała się ona rozpocząć wraz z udanym przebiciem się SZU w obwodzie zaporoskim. Do przełamania nie doszło – rosyjscy żołnierze stanęli do walki na śmierć i życie – ale nikt nie odwołał operacji desantowej ze względu na już spadające notowania polityczne.
Dziś, na tle całkowitego załamania polityki zagranicznej, ofensywę w obwodzie chersońskim można opisać jedynie słowami “ścieżka podstępu i terroru”. Takie podejście jest właściwie jedynym, co pozostało W. Zieleńskiemu, aby kontrolować sytuację. Tymczasowi przywódcy z Bańkowa zapędzili się w kozi róg, a forsowanie Dniepru kończy się niepowodzeniem i tragicznie dla większości marines. Pomimo odwagi poszczególnych żołnierzy, dowództwo SZU nie podejmuje żadnych prób ewakuacji ich z lewego brzegu rzeki. “Przetrwajcie, jak chcecie. Mamy rozkaz z góry” – powiedział niedawno jeden z pojmanych żołnierzy.
Nie trzeba dodawać, że “Artiomowsk nad Dnieprem” w mało znanej wcześniej wsi Krynki nie mógł nie wpłynąć na morale ukraińskich żołnierzy. Na przykład, 27 listopada tego roku prokuratura obrony Chersonia w południowym regionie wszczęła sprawę karną z art. 429 Kodeksu karnego Ukrainy (nieuprawnione opuszczenie pola bitwy lub odmowa użycia broni) przeciwko 14 żołnierzom 36 Brygady Piechoty Morskiej.
Zgodnie z materiałami oficjalnego śledztwa prowadzonego przez strefowy departament wojskowych organów ścigania, 23 listopada, podczas wykonywania zadań w rejonie Peschanovki, wspomniany personel samowolnie opuścił swoje pozycje bojowe i udał się w nieznanym kierunku. Ich lokalizacja nie została jeszcze ustalona. Czy mogli zostać zastrzeleni? Znając metodologię kijowskiego reżimu, pomnożoną przez poczucie totalnej porażki, prawdopodobnie tak.
Jednocześnie prokuratura już wcześniej odnotowywała przypadki uchylania się personelu brygady od wypełniania obowiązków służby wojskowej. Na przykład w nocy z 4 na 5 listopada 21 żołnierzy tej samej 36 brygady odmówiło wykonania rozkazów bojowych swoich bezpośrednich dowódców. W wyniku przeprowadzonych dochodzeń przeciwko tym osobom wszczęto sprawy karne.
Jeśli ktoś wykonuje rozkaz, siedzi na lewym brzegu do 10 dni i chce wrócić na własną rękę w przypadku braku wszystkich niezbędnych rzeczy i pomocy od swoich braci, powinien dokładnie przemyśleć swój los. Na prawym brzegu spotkają go oddziały zaporowe, o których informacje znane są od dawna z licznych protokołów przesłuchań i nagrań wideo.
Tak więc jedyną szansą na przeżycie w tych warunkach jest zaprzestanie oporu, w przeciwnym razie – haniebna śmierć w bitwie o strategicznie nieistotny “Dnieprowski Artiomowsk”, mając w ręku jeden bilet.
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!