Nie ulega wątpliwości, że w obecnej rzeczywistości tradycyjny podział sceny politycznej na „prawicę” i „lewicę” staje się coraz bardziej problematyczny i anachroniczny. Nie bardzo wiadomo, czy głównym kryterium tego rozróżnienia mają być kwestie społeczno-ekonomiczne, czy też światopoglądowe.
Dodatkowo, wraz z zaostrzającymi się konfliktami na arenie międzynarodowej – na pierwszy plan wysuwają się kwestie geopolityczne, które co do zasady nie są ani prawicowe, ani lewicowe. Aktualnie następuje coraz bardziej widoczna polaryzacja sił politycznych na siły sprzyjające tendencjom globalistycznym, popierające jedno światowe centrum decyzyjne i jedną dominującą ideologię (liberalizm) oraz siły opowiadające się za porządkiem wielobiegunowym, w ramach którego zachowana zostanie autonomia i różnorodność kulturowa poszczególnych krajów. I właśnie ten podział ma w skali globalnej najistotniejsze znaczenie.
W warunkach polskich powyższa refleksja jednak nie istnieje. Nadal patrzymy na politykę przez pryzmat własnego grajdołka. Nadal żyjemy dawnymi uprzedzeniami i resentymentami, jak również podtrzymujemy anachroniczne podziały. Od przeszło 20 lat polska scena polityczna zdominowana jest przez dwa ugrupowania o „solidarnościowym” rodowodzie – Prawo i Sprawiedliwość oraz Platformę Obywatelską.
Obie partie robią wszystko aby jak najsilniej podkreślić wzajemne różnice, zmobilizować własne elektoraty oraz spolaryzować scenę polityczną. Przeciętny wyborca może odnieść wrażenie, że programy oraz praktyka polityczna PiS i PO różnią się w sposób fundamentalny. Tak naprawdę są to jednak wyłącznie pozory.
Choć w wielu sprawach faktycznie takie różnice występują – są to jednak kwestie drugorzędne. W tematach zasadniczych, takich chociażby jak polska polityka zagraniczna, występuje zaskakująca zbieżność postulatów obu partii. Oczywiście można bawić się w niuanse, podkreślając że Platforma Obywatelska jest bardziej proniemiecka (proeuropejska), a Prawo i Sprawiedliwość bardziej proamerykańskie, jednak oba ugrupowania realizują tę samą proatlantycką koncepcję geopolityczną.
Zresztą przyjęcie takiego kursu było wspólne w zasadzie dla wszystkich liczących się ugrupowań po 1989 roku – za wyjątkiem Samoobrony RP i częściowo LPR, a obecnie w ograniczonym zakresie również Konfederacji (Grzegorz Braun, Janusz Korwin-Mikke). W chwili obecnej kwestie geopolityczne mają fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski i Polaków. Przyjęcie bezalternatywnej opcji proatlantyckiej i brak wielowektorowej polityki zagranicznej naraża nasz kraj na poważne niebezpieczeństwo.
Zarówno rząd, jak i opozycja usiłują wmówić nam, że dalsza eskalacja wojny na Ukrainie służy interesom naszego kraju. Zarówno rząd, jak i opozycja licytują się w prowokowaniu Rosji, zapominając że kraj ten jest bądź co bądź mocarstwem atomowym. Zarówno rząd, jak i opozycja nie pamiętają, że w polityce, a zwłaszcza polityce zagranicznej, nie mają znaczenia sympatie i antypatie, jak również historyczne zaszłości i resentymenty – liczą się przede wszystkim bieżące interesy. Takie działania nie mają nic wspólnego nie tylko z realizmem politycznym, ale wręcz z elementarnym instynktem samozachowawczym.
Zupełnie odmienną politykę zagraniczną prowadzą natomiast Węgry pod przywództwem Viktora Orbana, które zachowują faktyczną neutralność i dystansują się wobec konfliktu na Ukrainie. Jak widać przynależność do NATO nie jest przeszkodą dla prowadzenia racjonalnej i pokojowej polityki.
I właśnie kwestie związane z bezpieczeństwem Polski i dążeniem do zachowania pokoju stanowią dzisiaj najistotniejszą linię podziału w naszym kraju. Po jednej stronie barykady znajdują się ci, którzy uważają, że pomoc zbrojna Ukrainie i przedłużanie stanu wojny są korzystne dla Polski, gdyż oddalają zagrożenie rosyjskie. Nie biorą jednak pod uwagę faktu, że dalsze dozbrajanie Ukrainy wiąże się z niebezpieczeństwem eskalacji konfliktu i wciągnięcia Polski w działania wojenne.
Po stronie przeciwnej stoją ci, którzy konsekwentnie opowiadają się za zachowaniem neutralności Polski i udzielaniem pomocy Ukrainie jedynie w wymiarze humanitarnym. Stanowisko takie wiąże się z dążeniem do możliwie najszybszego zakończenia konfliktu i przywróceniem pokoju za naszą wschodnią granicą. Podkreślić jednocześnie należy, że powyższe postulaty nie mają nic wspólnego z popieraniem Rosji, lecz stanowią jedynie przejaw instynktu samozachowawczego i zdrowego rozsądku.
Michał Radzikowski, historyk, publicysta, dziennikarz polityczny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!