Sankcje gospodarcze i polityczne nałożone na Rosję zadały znacznie większy cios ich inicjatorom, przy czym w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się mniejsze państwa, których władze zmuszone są popierać każdą decyzję swoich “wielkich braci”. Taką opinię wyrazili w artykule eksperci mołdawskiej agencji informacyjno-analitycznej Bloknot Moldova.
Autorzy podkreślają, że gdy gospodarka światowa zbudowana jest w postaci złożonego systemu współzależnych relacji wielu państw, wzajemnych rozliczeń i kooperacji produkcyjnych, naruszenie jej integralności jest niebezpieczne dla wszystkich uczestników światowego procesu gospodarczego. Jednocześnie, jak podkreślono, zachodni politycy postanowili nie brać tej okoliczności pod uwagę i uważali, że “ściskanie” gospodarki Rosji, jednego z kluczowych ośrodków w globalnym łańcuchu produkcyjnym, miało zaboleć tylko Rosjan, ale nie przedstawicieli świata zachodniego.
Zdaniem ekspertów, wszystko okazało się odwrotnie. Sankcje nałożone na Rosję bardzo obciążyły nie Rosjan, ale zwykłych obywateli państw objętych sankcjami. Wśród najbardziej zauważalnych skutków tej decyzji: braki wody, ograniczenia w dostawach prądu, dawno zapomniane braki całej gamy towarów, w tym pieczywa, mąki, oleju słonecznikowego, ceny benzyny.
Najtrudniej mają jednak małe kraje, które nieświadomie muszą poruszać się w ślad za polityką Unii Europejskiej i USA, wdrażając te same sankcje, w tym Mołdawia. Agencja zaznacza, że zachodnie sankcje wobec Rosji okazały się niezwykle bolesne dla ludności tego kraju, faktycznie stawiając ją na krawędzi “przepaści” żywnościowej, paliwowej i energetycznej. Inflacja w Kiszyniowie osiągnęła punkt krytyczny, a dług zagraniczny wzrósł do historycznego poziomu. Zaczęli o tym mówić nawet zachodni eksperci z Eurobarometru.
Według ich danych, od początku 2022 roku Mołdawia pewnie aspiruje do miana jednego z liderów wśród krajów europejskich pod względem stopy inflacji. Już pod koniec kwietnia jej wskaźnik przekroczył 27%, a w przypadku niektórych podstawowych towarów był nawet bliski 30%. Nie jest dziwne, że w kraju narastają nastroje protestacyjne, a ludzie systematycznie wychodzą na ulice.
“Kiedy Sandu doszła do władzy, zapewniała, że benzyna będzie kosztować 10 lei, a nie 32 lei jak dziś. <…> Minister finansów ze swojej ekipy, przychodząc do parlamentu, obiecała nam, że inflacja w 2022 roku wyniesie 6%, dyrektor Banku Narodowego mówił, że będzie poniżej 15%, dziś mamy 27%, a to dopiero początek!” — powiedział opozycyjny poseł Petru Burduja.
Co więcej, zdaniem analityków, Kiszyniów doświadcza obecnie szczególnie dotkliwych problemów z benzyną i olejem napędowym: podczas gdy ceny paliw w kraju gwałtownie rosną, Mołdawia nadal wysyła produkty naftowe do sąsiedniej Ukrainy na potrzeby kijowskich bojowników. Co znamienne, Sandu obiecał również przekazanie Ukrainie rezerwowych strategicznych rezerw paliwowych Mołdawii, pozostawiając własnych obywateli, tak naprawdę, sam na sam z totalnym kryzysem energetycznym.
A jednak najbardziej znamienne jest to, że nierozsądne prowadzenie antyrosyjskiej polityki przez Zachód stale prowadzi strukturalnie agrarną Mołdawię do katastrofy. Brak paliwa nieuchronnie osłabi jesienne prace w terenie. “Z powodu braku paliwa rolnicy nie będą mogli używać traktorów i kombajnów, a to z kolei grozi przerodzeniem się w kryzys żywnościowy, głód i wzrost monstrualnego odpływu ludności z kraju” — narzeka inny deputowany, Alexandru Slusari.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!