Terminal LNG w Świnoujściu
27 kwietnia 2022 to data przełomowa – nasze wieloletnie starania o odcięcie się od rosyjskiego gazu przyniosły sukces: Gazprom nie dostarcza już gazu do Polski. Odrzuciliśmy możliwość płacenia na konto GazpromBanku w euro czy dolarach, które wymieniane na ruble opłaciłyby nasze zobowiązania. Co nas czeka?
Przyjrzyjmy się naszej sytuacji. Polska przygotowywała się do zerwania dostaw z Rosji od początku “spec-operacji”. Importowano poważne ilości gazu (głównie LNG z Kataru i USA), więc zapasy magazynowe rosły od początku marca i są obecnie niezwykle wysokie, jak na tę porę roku – 79% zapełnienia. Jednak na zapasach można wegetować, a nie normalnie funkcjonować.
Z kontraktu jamalskiego docierało do Polski 8,4 mld m3 gazu rocznie (9 mld m3 wg normy rosyjskiej GOST, czyli * 0,9317). Prawie 3 mld m3 przez gazociąg Jamał, pozostałe ilości z Ukrainy (Drozdowicze). Zużywamy rocznie 20 mld m3, więc wydaje się za zabraknie nam ponad 40% naszych potrzeb. Ale to nie do końca prawda. W pierwszym kwartale tego roku udział dostaw z kierunku wschodniego oraz zachodniego i południowego (wg nomenklatury PGNiG) wyniósł 74%. W ubiegłym było to 80%. To jest realny poziom udziału rosyjskiego gazu w naszym gazowym bilansie importowym.
Struktura importu gazu do Polski, grafika Nikos Tsafos, CSIS
Zrywając współpracę z Gazpromem narażamy się na konieczność zastąpienia innymi źródłami 3/4 lub nawet 4/5 importowanego gazu. Dzisiaj do tego nie jesteśmy oczywiście przygotowani. Nasze maksymalne możliwości importu gazu wyglądają następująco:
- 6,2 mld m3/rocznie gazoport w Świnoujściu;
- 10,5 mld (13,8 GWh/h) – rurociąg Jamał z Niemiec;
- 1,5 mld – wejście Lasów z Niemiec;
- 0,5 mld – wejście Cieszyn z Czech;
- 2 mld – otwarte 1 maja połączenie z Litwą.
Na dzisiaj to tyle prawie 21 miliardów m3 rocznie, pomijając niewielkie lokalne połączenia. Gdybyśmy mogli pompować całą mocą wszystkich tych połączeń – z łatwością zrównoważylibyśmy bilans potrzeb, pamiętać należy przecież o 3,75 mld m3 własnego wydobycia (PGNiG wydobywa razem 4,5 mld, ale część w Norwegii).
Gdybyśmy… Jednak oprócz gazoportu, który będzie bardzo ciężko wykorzystać w pełnej przepustowości (nigdzie się to nie udaje, w 2020 r. było to 3,76 mld na 5 mld mocy regazyfikacyjnych, czyli 75%), wszystkie inne wejścia do kraju to… rosyjski gaz. Najwięcej płynie go z Niemiec, gdyż tam właśnie są odpowiednie moce przesyłowe.
Więc po naszej decyzji stało się to, przed czym ostrzegałem od lat. Do Polski zaczął przez Jamał płynąć na wschód “niemiecki” gaz. Nie trzeba nawet pisać, skąd pochodzi, wystarczy popatrzeć na kaloryczność. I płynie pełną mocą — 13,2 GWh/h, czyli 95% technicznych możliwości rewersu punktu Mallnow. To w przeliczeniu (/11,4 * 24 * 365) na roczne dostawy 10,15 miliarda metrów sześciennych.
Jeszcze do lipca 2021 tranzyt na zachód był na poziomie pełnych mocy rurociągu, później były to już tylko krótkie okresy pełnego wykorzystania. Odwrócenie pracy rurociągu nastąpiło 21 grudnia, gdy zaczął on pracować głównie w kierunku rewersowym — z zachodu na wschód. Obecnie gaz płynie już tylko na wschód.
Ironia losu sprawiła, że bezpieczeństwo energetyczne zapewnia nam dzisiaj rurociąg Nord Stream 1, którego budowę tak ostro blokowaliśmy. I łączący go z Mallnow rurociąg OPAL, który blokowaliśmy przez lata, by wykorzystywał jedynie połowę swych mocy. Ale to bardzo kruche bezpieczeństwo. Pisząc ten tekst, rzuciłem okiem na przesyły przez Jamał. Kilka dni gaz płynął pełną mocą rewersową, i nagle, 2 maja, zamarł na pół dnia. 3 maja ruszył… i znów zamarł. Nie wiadomo, co się dzieje… A od tego punktu wejścia do polskiego systemu gazowego będzie przez wiele miesięcy zależało bardzo wiele.
Scenariusze na najbliższe miesiące są więc bardzo niepewne. Gdy jedynie Polska wypadnie z grona odbiorców — będziemy kupować od innych klientów Gazpromu, głównie Niemiec. Łatwo ani tanio nie będzie, ale jakoś przeżyjemy. Jednak jeśli ta fala zrywania dostaw rozszerzy się na inne kraje, to w Środkowej Europy wystąpi ostry deficyt gazu. Wszystkie te połączenia będą funta kłaków warte, każdy bowiem będzie walczył o zapewnienie własnym użytkownikom jak największej ilości gazu.
Burzliwy okres przed nami.
Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!