Energetyka jądrowa w czasie wojny to potężne zagrożenie. Może łatwo stać się obiektem ataku czy dywersji jednej bądź drugiej strony. Warto więc rzucić okiem, co dzieje się w energetyce jądrowej na Ukrainie. W końcu to pierwsza w historii wojna, gdzie po obu stronach frontu stoją bloki elektrowni jądrowych.
Ukraina to trzecia w Europie potęga energetyki nuklearnej (po Francji i Rosji). Cztery elektrownie jądrowe, a w nich – 15 bloków jądrowych. Zaspokajały połowę ukraińskich potrzeb (gdy we Francji 70%, a w Rosji – 20%) i ratowały często dostawy energii, jednak obecnie pracują na znacznie niższych obrotach. Zużycie energii elektrycznej w czasie wojny znacząco się zmniejszyło – zakłady przemysłowe stoją, miliony uciekinierów opuściło kraj, dochodzi do częstych przerw w dostawach.
Trzy jednostki znajdują się w zachodniej części kraju, cały czas są kontrolowane przez władze ukraińskie. Nie było z nimi żadnych problemów, nie stały się obiektem ataków rakietowych czy bombowych. Jedna – Zaporoska została przejęta przez wojska rosyjskie. Tak jak i Czarnobyl. Oba obiekty zostały opanowane bez walki. Na Zaporoskiej jednak doszło później do incydentu, który rozgłaszano światu jako początek jądrowego Armageddonu.
Czarnobyl
Czarnobyl w pobliżu Kijowa to miejsce największej katastrofy nuklearnej (1986 r.) w historii energetyki jądrowej. Ale dzisiaj zagrożenie dla ludzi jest tam minimalne, kilkaset osób na co dzień tam pracuje i mieszka nieopodal – w Sławutyczu. Od ponad 20 lat nie pracują tam żadne bloki energetyczne. Jest jedynie potężny sarkofag (a nawet dwa, jeden na drugim), przykrywający resztki reaktora, w którym doszło do wybuchu, oraz potężne magazyny zużytego paliwa nuklearnego, przechowywanego i chłodzonego w basenach.
Została ona przejęta przez Rosjan już pierwszego dnia wojny (leży 10 km od granicy białoruskiej), gdy wojska podchodziły pod Kijów. Obyło się bez walk, obie strony rozumieją bowiem, jakie ryzyka wiążą się z brakiem rozsądku w takim miejscu. Po miesiącu, gdy rosyjskie wojska wycofały się z tego rejonu, przeszła ona w ręce Ukrainy.
Wtedy też w ramach wojny informacyjnej pojawiły się sensacyjne wiadomości o chorobie popromiennej rosyjskich żołnierzy, którzy bazowali w pobliżu w tzw. Ryżym Lesie (po katastrofie zmienił kolor na skutek promieniowania, stąd jego nazwa). Mieli zachorować z powodu kopania tam rowów i nocowania. Jednak fachowe analizy absolutnie zaprzeczają takiej możliwości. Poziom radioaktywności tego terenu nie daje możliwości takiego napromieniowania.
Zaporoska
Zaporoska elektrownia to największa w Europie – 6 bloków WWER 1000. Wszystkie postawione jeszcze za czasów ZSRR. To jedyna obecnie atomowa jednostka energetyczna, znajdująca się pod kontrolą rosyjskiego wojska i specjalistów z Rosatomu. Przy jej przejęciu doszło do strzelaniny między wrogimi armiami, choć całkowicie niegroźnej dla kluczowych elementów energetycznych.
W światowych mediach rozpowszechniano alarmistyczne informacje o obstrzale bloków przez artylerię czy groźnych pożarach, które mogły doprowadzić do katastrofy. Ale jak to na wojnie, szczególnie informacyjnej, większość informacji, zwłaszcza tych sensacyjnych, okazuje się fałszywymi. Rzeczywiście strzelano i miał miejsce pożar, jednak w budynkach administracyjnych i całkowicie niegroźny dla reaktorów.
W pomocniczych budynkach wybuchł pożar, o którym pisano w raportach dla IAEA tak z ukraińskiej jak i rosyjskiej strony. Jednak nowsze bloki rosyjskie (WWER) w odróżnieniu od czarnobylskich, są chronione potężnymi kołpakami betonowymi, których nie uszkodzi klasyczna artyleria, a nawet upadek samolotu.
Jednak doszło do innych problemów, z powodu uszkodzonych podczas walk linii energetycznych, doprowadzających prąd do elektrowni (która potrzebuje zewnętrznego zasilania). Wydarzyło się to również w Czarnobylu. Tam brak zasilania trwał kilka dni, jednak problem jest tylko z chłodzeniem zużytego paliwa jądrowego. Ale taki skład może nawet kilka miesięcy obyć się bez prądu. Czego oczywiście nie chcieli zauważyć dziennikarze, straszący cały świat możliwą katastrofą nuklearną. Jak wiadomo, pierwszą ofiarą wojny jest prawda.
Zagrożenia
Oczywiście istnieją. Intensywny ostrzał bloku może doprowadzić do zniszczenia betonowej osłony i uszkodzenia reaktora, a to prowadzi do wyrzutu radioaktywnych materiałów do atmosfery i ich rozprzestrzenienia na wiele dziesiątków lub nawet setek kilometrów. Dodatkowo – uderzenie w magazyny przerobionego paliwa nuklearnego grozi rozrzuceniem materiałów radioaktywnych, choć tutaj zagrożenie sięga kilkuset metrów.
Nawet zwykłe odcięcie dostaw energii dla bloków atomowych to ogromne niebezpieczeństwo, trzeba wtedy w trybie awaryjnych przerwać pracę reaktorów. A to niebezpieczny proces, szczególnie w warunkach wojny. Oczywiście są generatory awaryjne, jednak brak energii zasilającej reaktor jądrowy jest problemem, gdyż nawet w wyłączonym reaktorze – paliwo musi być ciągle chłodzone. Taki był w przypadku Fukushimy w 2011 r., gdy na skutek tsunami linie energetyczne zostały zerwane, bloki zaczęły się przegrzewać i doszło do potężnej katastrofy.
Nadzieja
Jak widać, w czasie tej wojny obchodzono się bardzo ostrożnie z obiektami, które mogły spowodować katastrofę na potężną skalę. Taka „ostrożna wojna” pomiędzy blokami jądrowymi. Nie doszło więc na szczęście do żadnego poważnego wzrostu promieniowania, co jest dość łatwo wykryć przy dzisiejszych metodach. Oby tak było do jak najszybszego (oby!) końca tej wojny.
Choć obie jej strony masowo napełniają przestrzeń informacyjną wzajemnymi oskarżeniami o przygotowywania do prowokacji nuklearnej (także chemicznej czy biologicznej). Nawet za oceanem ostrzegają, że Rosja może uderzyć w Kijów bombą atomową. Jednak miejmy nadzieję, że do takich rzeczy nie dojdzie. To byłaby już zupełnie inna wojna. I mogłaby zawitać także do nas.
Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!