Podróżując samochodem umilam sobie czas słuchając radia. W ten sposób, chciał nie chciał, poza gorszą (częściej) lub lepszą (rzadziej) muzyką, konsumuję treści intelektualne produkowane przez radiowe gadające głowy. Obecnie cały ten słowotok tyczy się kwestii ukraińskiej. Co komentarz to „trafniejszy”, co analiza to bardziej „pogłębiona”. Całkiem jakby wywodziły się nie z siwych, profesorskich głów, a z nieskażonych zepsuciem tego świata czystych umysłów niewinnych pacholąt.
Oprócz tradycyjnych zaklęć o tym jak bardzo podły i nieobliczalny jest Putin oraz jak bohatersko i nieprzejednanie walczy Ukraina usłyszmy zgoła niewiele. A szkoda. Bo przydałaby się elementarna analiza przyczyn obecnej sytuacji, możliwych scenariuszy jej rozwoju i związanych z nimi zagrożeniami i szansami dla Polski.
Zamiast tego otrzymujemy z grubsza ociosaną na potrzeby lokalnego odbiorcy ukraińską wojenną propagandę. Podlaną obficie emocjonalnym sosem. To niestety działa. Inteligentni, wydawałoby się ludzie, z nabożną czcią powtarzają oczywiste kocopoły. Każda zaś próba dyskusji kończy się wobec dyskutanta wiązką niewyszukanych inwektyw.
Przekonał się o tym ostatnio Łukasz Warzecha. „Nie trzeba usprawiedliwiać działań Putina. Nie trzeba nawet przypominać dzielących Polaków i Ukraińców spraw historycznych. Wystarczy zgodzić się ze stanowiskiem, że NATO do wojny wejść nie może, przypominać, że interesy Polski i Ukrainy nie są w stu procentach, identyczne, albo przewidywać, że Polakom trudno będzie znieść ekonomiczne ciężary sytuacji. – napisał publicysta – Jednak w przypadku wojny na Ukrainie mamy do czynienia z czymś poważniejszym, mówimy bowiem o sytuacji dotyczącej bezpieczeństwa polskiego państwa. Tymczasem można odnieść wrażenie, że znaczna część osób publicznych – komentatorów, analityków, polityków – wpadła w amok, straciła zdolność do racjonalnego oceniania sytuacji i zajęła się na wyprzódki tropieniem ruskich onuc.”
Skutek owego „patriotycznego” amoku jest taki, że w skali społeczeństwa, myślenie o interesie własnego kraju i narodu zastąpiliśmy moralnym potępieniem rosyjskiej agresji. Takowe, oczywiście, nie prowadzi nas dokładnie donikąd. Zresztą nie jest to problem nowy.
„W żadnym bodaj kraju nie przetrwała tak długo jak w Polsce spuścizna polityczna pierwszej połowy XIX wieku: wiara w panowanie sprawiedliwości w stosunkach między narodami, w skuteczność dochodzenia swych praw słusznych przez bezstronną opinię europejską, określenie faktów historycznych, jako «zbrodni», «krzywd», przekonanie o ostatecznym zwycięstwie «słusznej sprawy», nieliczenie się z realnym ustosunkowaniem sił w życiu międzynarodowym i nierozumienie, że obrót każdej sprawy od wypadkowej tych sił przede wszystkim zależy. To opieranie widoków politycznych na czysto iluzorycznych podstawach, a wraz z nim skłonność do podejmowania działań politycznych bez ścisłego określenia celu i obliczenia środków — nazwano romantyzmem politycznym.” – napisał Roman Dmowski, grubo ponad sto lat temu.
I nie pomylił się w ani jednym słowie. Co gorsza, tak trafnie zdiagnozowana przez architekta naszej niepodległości przypadłość, została jedynie, tytanicznym wysiłkiem, powierzchownie zaleczona. W warunkach realnej dysfunkcji elity politycznej i intelektualnej narodu wróciła w zwielokrotnionym wymiarze. Stąd całe to emocjonalne wzmożenie, kabotyńskie gesty i tanie moralitety.
Wobec masowej histerii największym faux pas jest czynienie pożytku z rozumu. Całkiem, jak to miało miejsce tuż przed wybuchem powstania styczniowego. Niestety z organizacją powstania możemy mieć w tej chwili kłopot, gdyż pechowo nikt nas obecnie nie okupuje. Być może jednak uda się naszej władzy zorganizować jakiś godny ekwiwalent. Na przykład równie heroiczną co idiotyczną wojnę „za wolność waszą i naszą”. Okazja jest tuż za miedzą, aż się prosi by skorzystać. Nie krępujcie się Panowie. Naród jest gotowy na kolejne widowiskowe samobójstwo.
Przemysław Piasta, polski polityk, historyk, przedsiębiorca, prezydent Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego
Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!