Nie znoszę fanatyków. Jakkolwiek małostkowo by to nie zabrzmiało, mierzi mnie sama ich obecność. Ich doskonale bezrefleksyjna pewność siebie. Ich całkowita impregnacja na argumenty i niezachwiana niezdolność do jakiejkolwiek autokrytycznej analizy.
Nie odczuwam do nich cienia sympatii, nawet wtedy gdy głoszone przez nich hasła choć w części pokrywają się z moimi przekonaniami. Przede wszystkim dlatego, że wierzę, iż adwersarzy należy właśnie przekonywać a nie zmuszać do przyjęcia prezentowanych przeze mnie postaw i poglądów.
Moja antypatia do fanatyków nie jest jednak wyłącznie kwestią smaku. Zwyczajnie boje się ich. Przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do wszelkiej maści pieniaczy fanatycy bywają skuteczni. Choć stosunkowo rzadko udaje im się wywrzeć wpływ na bieg wydarzeń, każdorazowo jest to wpływ destruktywny. Za każdym razem świat staje się na chwilę, a czasami na trwałe, gorszym miejscem.
Takim miejscem stała by się Polska, gdyby przyjąć wszystkie postulaty tak zwanych „obrońców życia”, które wybrzmiały wczoraj w sejmie. Piszę „tak zwanych” bo nie wyobrażam sobie obrońcy życia, który proponuje zakazać lekarzowi ratowania kobiety w ciąży, gdyby to ratowanie miało oznaczać aborcję. Szczególnie, że obecne przepisy nie nakazują w takiej sytuacji przerwania ciąży. Przeciwnie zostawiają matce wybór, które życie chce ratować. Jeśli jest gotowa ryzykować i walczyć o życie dziecka, ma do tego pełne prawo. A także, w miarę naszych ograniczonych ludzkich możliwości pełne wsparcie.
Polska z marzeń „obrońców życia” jest jednocześnie Polską z koszmarów większości Polaków (płci obojga, bo dziecko wbrew tezom feministek to coś więcej niż sprawa kobiet). Dlatego dobrze, że przedstawiciele wszystkich głównych partii zadeklarowali, że Sejm odrzuci ten projekt w pierwszym czytaniu. Polsce i Polakom nie są potrzebne kolejne jałowe spory i kolejne toksyczne emocje.
Nie zgadzam się jednak z głosami, które nazwały procedowanie tego projektu niepotrzebnym. Nawet jeśli gruntownie nie zgadzamy się z czyimiś pomysłami czy poglądami nie możemy ograniczać temu komuś prawa do ich głoszenia, a nawet prób wdrażania takich jak ustawodawcza inicjatywa obywatelska. Nie możemy ograniczać tych praw nawet fanatykom, czy to z prawa czy to z lewa. Choćby dlatego, żeby nie stać się takimi jak oni.
Na koniec mam pewną propozycję dla „obrońców życia”. Jeśli faktycznie zależy Wam na życiu, wykorzystajcie swoją niespożytą energię by pomóc tym, którzy już przyszli na świat. Od jesieni zeszłego roku w Polsce nie dokonuje się już aborcji eugenicznej, co dla mnie i wielu osób o tradycyjnym światopoglądzie jest dużą wartością. Jednak pomimo, że od sławetnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego minął ponad rok, wciąż nie doczekaliśmy się regulacji prawnych, które jak można by się spodziewać, powinny być naturalną konsekwencją tego wyroku.
Nie ma nowych instrumentów organizacyjnych i finansowych wspierających rodziców, którzy będą wychowywać niepełnosprawne dzieci. Nie ma specjalistycznego systemu pieczy zastępczej dla dzieci tych, którzy nie byli gotowi podjąć tej wielkiej odpowiedzialności. Rodzice, a bardzo często wręcz wyłącznie matki, tradycyjnie zostali pozostawieni sami sobie.
Zatem drodzy „obrońcy życia” zamiast straszyć Polki i Polaków kolejnymi absurdalnymi pomysłami zacznijcie właśnie bronić życia. Nie jakiegoś abstrakcyjnego, ale całkiem konkretnego, dotykalnego. Zapewniam Was, że nasze państwo, które lekką ręką utrzymuje kilkadziesiąt tysięcy partyjnych aparatczyków oraz ich krewnych i znajomych, stać też na zaopiekowanie się kilkoma tysiącami niepełnosprawnych dzieci. To im się zwyczajnie od nas, ale w szczególności od Was, należy.
Przemysław Piasta, polski polityk, historyk, przedsiębiorca, prezydent Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego
Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.