Ceny gazu ziemnego szaleją. Dzisiaj jest on 4-krotnie droższy niż pół roku temu. Temu skomplikowanemu globalnemu fenomenowi, towarzyszy narracja, czy wulgarnie mówiąc – propaganda. W czasach wojen informacyjnych o emocje wyborców, jej przekaz jest prosty, wręcz prymitywny: „Putin i Gazprom”, „Gazprom i Putin”.
W polskich mediach, wśród polityków i ekspertów – ten duet jest oczywiście jedynym winowajcą. Media, czy to „patriotyczne” czy „zdradzieckie”, wszyscy eksperci najęci do przeróżnych formacji wojny informacyjnej, wreszcie politycy, czy to w rządzie czy opozycji, czy w Brukseli… wszyscy jednym głosem. Ten sam przekaz.
Przede wszystkim ceny gazu, o których mówimy, czyli notowania na giełdach towarowych, to zjawisko globalne, którego głównym sprawcą (jak i wcześniej przy bańce spekulacyjnej ropy naftowej) są rynki finansowe. Gdyż to one handlują „papierową ropą”, czy dzisiaj „papierowym gazem”. Cóż to jest? To spekulacyjne, instrumenty pochodne, twory rynków finansowych, służące im do „zakładów”, czy cena ropy będzie jutro, za miesiąc czy rok – taka czy inna. Ten, kto lepiej obstawi, zgarnia pulę. A ilość operacji tym pustym „towarem” przekracza o rzędy wartości (dziesiątki, setki, a nawet tysiące razy) wielkość handlu realnym produktem.
Ceny realnych surowców muszą się dostosować do tego, co ugrają spekulanci. A wystarczy mały punkt zapalny w Azji (wzrost zapotrzebowania Chin, zwiększone zakupy Japonii), by potrafili wywindować ceny gazu na całym świecie.
Sytuacja w Polsce pokazuje absurdalność tego systemu. U nas z gazem jak wszystko w porządku, wręcz nudy na pudy. Nikomu gazu nie brakuje, pełne magazyny, zalane „pod korek” (w 97 procentach). Ale cena obowiązuje globalna – w okolicach 400 zł/MWh, gdy rok temu gaz kosztował 75 zł. Ponad 5-krotnie drożej! Jak to wytłumaczyć przestraszonemu wysokimi rachunkami wyborcy? No przecież polityk nie powie, że oddał władzę nad stanowieniem cen czy to ropy, gazu, czy uprawnień do emisji CO2 – w ręce spekulantów. A ci bawią się nimi jak kotek kłębkiem wełny. Z tym, że koty na tej zabawie nie zarabiają, a inwestorzy finansowi… i owszem. I po to te mechanizmy zostały wymyślone i w celu osiągania zysków są używane.
Nasi medialni prestidigitatorzy nie mogą przecież takich rzeczy powiedzieć. No ale jak powiedzieć to wyborcy, jak skrytykować właścicieli i sponsorów mediów? Przecież mogą błyskawicznie rozjechać takiego polityka, skasować z ekranów i łamów różnych ekspertów… Skoro nie można wskazać na tego, kto trzyma kasę, to może… pokazać ludowi, że nic nie mogą zrobić, i wykorzystać wzrost cen cen, jak w Orwellowskim „1984”, do rytualnych „minut nienawiści”. To w wydaniu dla tzw. „opinii publicznej” (niektórzy twierdzą: ciemnego ludu), czyli tych kilku procent społeczeństwa, które zajmuje sobie głowy polityką.
Wersja wydarzeń dla elit władzy, szczególnie amerykańskich, jest zupełnie inna. W kluczowym waszyngtońskim think-tanku CSIS, pełnomocnik ds. bezpieczeństwa energetycznego Europy, Amos Hochstein wyjaśnił, jak postrzega to Foggy Bottom. „Mówiąc szczerze, to nie Rosja wywołała kryzys gazowy w Europie… On jest wynikiem szeregu czynników, wielu z których nikt nie kontroluje…” Ale Ameryka ma także pretensje: „Ale bez wątpienia Rosja nie zrobiła wszystkiego, co mogła, żeby złagodzić skutki tego kryzysu, złagodzić wzrost cen czy wręcz zapobiec potencjalnemu kryzysowi… Mogliby przecież zwiększyć dostawy gazu… jeśli chce być odpowiedzialnym dostawcą gazu dla Europy, to powinna to zrobić”.
Hochstein stwierdził także: „zawsze mówiłem o dywersyfikacji, nie o eliminacji Rosji jako głównego dostawcy gazu dla Europy. Myślę, że Rosja powinna jak dawniej być dużym dostawcą. To całkowicie racjonalne. Mają zasoby, których potrzebuje Europa”.
Takie słowa powinny wstrząsnąć polskimi politykami, mediami, ich ekspertami. Oczywiście nie wstrząsną, bo w Polsce realizuje się radykalną wersję amerykańskich gazowych planów wobec Rosji – za wszelką cenę, każdym kosztem wyeliminować, odciąć ją od Europy i otworzyć ten rynek zbytu dla naszego sojusznika zza oceanu.
Dlaczego skupiam się na mediach i polityce, pisząc o drogim gazie? Gdyż widać dokładnie, jak manipulują. O tym, jak Rosjanie rozgrywają ten kryzys – w następnym numerze.
Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.