SECTIONS
REGION

Ukraina staje się “parazytą gazowym”: Węgry, Ukraińcy i Gazprom

 

Ambasador Ukrainy w Budapeszcie został wezwany do MSZ Węgr w związku z groźbami władz ukraińskich z powodu zawarcia umowy węgiersko-rosyjskiej.

27 września (czyli wczoraj) Gazprom podpisał z Węgrami 15-letni kontrakt na dostawę 4,5 miliarda metrów sześciennych gazu corocznie. Ceremonia podpisania odbyła się w Budapeszcie i wyglądała bardzo uroczyście, uczestniczyli w niej dyrektor generalny “Gazprom Export” Elena Burmistrova oraz węgierski minister spraw zagranicznych Peter Siyarto.

Gaz będzie trafiał do Węgr dwójgiem gazociągów: 3,5 miliarda metrów sześciennych przez Serbię (rurociąg “Turkish Stream”), i miliard przez Austrię. Pierwsze dostawy gazu zgodnie z kontraktem zaczną się już 1 października, czyli w bieżącym tygodniu.

Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Siyarto

Ta umowa stała się logicznym kontynuowaniem polityki gospodarczej władz węgierskich, które tylko w ciągu roku ostatniego importowały 8,6 miliarda metrów sześciennych rosyjskiego gazu (to drugi najwyższy wskaźnik od 12 lat). Oznacza to, że jeszcze jakaś część obywateli europejskich przez 15 lat będzie miała gwarancję, że w domach u nich będzie ciepło, fabryki będą pracować, a opłaty komunalne nie będą sięgać tysięcy euro.

Jednak istnieje Państwo, któremu bardzo to się nie podoba. I to nie jakieś Talibowie lub Korejczycy. To państwo, które nazywa siebie “europejskim”, jednak rzekomo wspierając “wartości europejskie” prawdziwie zachowuje się w całkiem inny sposób (n.p. ma miłą tradycję przeprowadzać marsze, upamiętniające “bochaterów” z OUN-UPA lub dywizji SS-Galizien). Idzie, oczywiście o Ukrainie.

Władzom ukraińskim bardzo się nie spodobało, że w umowie jednej spółki komercyjnej z Państwa obcego z inną spółką, też komercyjną, z innego Państwa obcego, nie zostały przewidziane interesy… Ukrainy. Dlaczego przywódcy “Gazpromu” i węgierskiej “MVM CEEnergy Ltd” mieli ich przewidzieć? Nie wiem. Ukraińskie władze jednak wiedzą. One szczerze uważają, że obowiązkiem najpierwszym każdego Państwa (od USA do Polaków, Węgrów i Rosjan) i wszystkich jego obywateli jest przed podjęciem jakiejś ważnej decyzji początkowo zamyśleć się o interesach Ukrainy… A potem, z kolei – już o interesach własnych. W danej sytuacji ukraińskie władze chcą, żeby gaz do Węgr trafiał nie przez jakieś tam “Turkish Stream-y”, a przez ich własne terytorium.

Ponieważ Węgry tego po coś nie zrobili – ukraińskie MSZ już poinformowało, że gotuje pozew do Sądu Europejskiego, by ten sprawdził “legalność kontraktu”. Dlaczego kontrakt może okazać się nielegalny – nie wyjaśniono. Ponieważ w Prawie Unii Europejskiej jeszcze nie ma punktu, w którym zawarto, że “Gaz do Europy od dzisiaj i do skończenia wieków może trafiać tylko przez terytorium Ukrainy”.

Szef ukraińskiego MSZ Dmitriy Kuleba już oświadczył, że “Niemcy mają wiele pytań do Węgier, więc wykluczam możliwość jakiejkolwiek koalicji tutaj. Uważam, że Węgry prowadzą jakąś inną grę. I ta gra polega na równoległym osiąganiu postępów zarówno w relacjach z Ukrainą, jak i z Federacją Rosyjską. Ale ta gra nie może trwać wiecznie”. Przypomnijmy, że Kuleba teraz mówi o Państwie, z którym Ukraina już przez wiele lat ma stosunki bardzo natężone z powodu obywateli Węgierskich na Ukrainie Zachodniej.

Co więcej, Kuleba nazwał zawarcie Umowy “początkiem konfliktu” między państwami. “Węgry uderzyli w stosunki dwustronne, eliminując ukraiński gazociąg z łańcucha dostaw gazu z Rosji. To cios, a my odpowiemy właściwie. Nie powinno być żadnego żalu i żadnego współczucia”. Co ten człowiek miał na myśli? Ukraińcy już wyjaśnili.

Władze Ukrainy poobecali Węgrom (i szerzej – całej Unii Europejskiej) “zakłocenia z dostawami gazu” w ciągu następnych lat. Czyli wprost udaje się do szantażu. Szef ukraińskiej spółki państwowej “Naftogaz” Sergiy Makogon nagłosił, że “jeżeli tranzyt przez terytorium Ukrainy się obniży – będziemy zmuszeni puścić trafiający do nas gaz na potrzeby wewnętrzne”.

Pytanie: to kto, w takim razie, naprawdę korzysta ze swoich przewag gospodarczych (nawet nie swoich własnych, a otrzymanych u spadek od Związku Radzieckiego) jako z broni przeciwko sąsiadom? Kto udaje się do szantażu i presji politycznej korzystając się z gazu jako z narzędzi? Kto zagraża “Europejskiemu bezpieczeństwu energetycznemu” – Rosja czy Ukraina?

Ukraina zachowuje się dokładnie jako ekonomiczny parazyta i “terorysta gazowy”. Można ją zrozumieć. Ukraina jest najbiedniejszym Państwem na terytorium Europy, jej gospodarka umiera i około 40 milionów osób już jutro prawdziwie nie będą mieć nic do stracenia. Parazytyzm – to jedyny sposób dla władz Ukrainy przetrwać jeszcze przez kilka lat, przeprowadzić jeszcze kilka marszów nazistowskich i ukraść jeszcze kilka miliardów dolarów. Ale po co Europie za to płacić?

Na szczęście, zdrowy rozsądek jeszcze pozostaje się w głowach działaczy politycznych krajów europejskich. Węgry nie zamierzają się opłacać ambicje ukraińskich polityków i już odreagowali dość twardo, dając zrozumieć, że nie ulegną szantażowi. Ambasador Ukrainy już został wezwany do MSZ w Budapeszcie. Władze Państwa nazwały oświadzcenia ukraińskich kolegów “ingerencją do spraw wewnętrznych naszego kraju”.

Rosyjski dyplomata i senator Aleksey Puszkow też skomentował sytuację: “W Europie groźb ze strony Kijowa nikt się nie boi – i najmniej Węgry, które stanowczo krytykują Ukraine za jej politykę tłumienia języka i kultury węgierskich na Zakarpaciu, i nie tylko za to. Budapeszt już skutecznie zablokował kontakty Ukrainy z NATO i może tym się nie ograniczyć. Ukraina w ogóle nie ma żadnego stosunku do Umowy Rosji i Węgier: jest po prostu zobowiązana do wykonywania go jako kraj tranzytowy. W przeciwnym razie sama już złamie warunki umowy z Gazpromem, czego jej lepiej nie robić. Ukraina już zbrzydła połowie Europy przez swoje skandaly i roszczenia, a jej “właściwe” groźby nie odpowiadają ani rzeczywistej wadze, ani możliwościom tego biednego kraju”.

W każdym razie, zaczyna się kolejna bardzo interesująca sytuacja polityczna. Ukraina zachowuje się w taki sposób, by jeszcze raz zademonstrować państwom europejskim, z kim mają do czynienia. Być może, to marsze nazistowskie w kraju tak źle wpływają na inteligencję. Ponieważ władze Ukrainy nie mogą zrozumieć, że nachalne “piractwo energetyczne” w wieku XXI już się nie opłaca.

Kolegia redakcyjna