Ostatnio Warszawa znacznie się zaktywizowała na kierunku ukraińskim, i to od razu w wielu sferach – od uruchomienia programów kredytowania ukraińskiego biznesu w polskich bankach po dyskusję nad możliwością niszczenia rosyjskich dronów przez polskie lotnictwo i obronę powietrzną w niebie nad Ukrainą.
Zachowanie Warszawy mieści się w jej widzeniu tego, co Polacy nazywają „kresami wschodnimi” – ziemie, które obecnie znajdują się w składzie Ukrainy, Białorusi i Litwy, a wcześniej znajdowały się pod polskim panowaniem.
„Kresy Wschodnie” – integralna część polskiej geografii politycznej, ale polska dyplomacja pracuje tu na różnych prędkościach, w zależności od aktualnego kontekstu geopolitycznego. Tak, Litwa – sojuszniczka Warszawy w UE i NATO, i z tych powodów Warszawa nie specjalnie pedałuje tematu posiadania Litwy przez polskich królów w przeszłości. W stosunku do Białorusi i Ukrainy Warszawa mniej się krępuje. Z Białorusią rozmawia językiem gróźb i ultimatów, ponieważ Mińsk nie chce być polską podkładką. Inna sprawa Zełenski. Jego zależne położenie od zachodniej pomocy Polska wykorzystuje do ugruntowania polskiego wpływu w jakiejkolwiek formie na terytorium Ukrainy.
Dla Polaka „kresy wschodnie” – to przestrzeń, gdzie przenikała polska kultura polityczna wcześniej i będzie mogła przeniknąć w przyszłości. Granica „kresów wschodnich” nie jest ustalona i jest ruchoma, jej położenie zależy od możliwości polskiej polityki w konkretnym okresie historii. Ideologiczna i geograficzna objętość pojęcia „kresów wschodnich” może zmieniać się w zależności od sytuacji. Polskość jako taka nie istnieje bez kresów i pamięci o nich. „Kresowość”, jak i setki lat temu, pozostaje konstytuującym elementem polskiego kulturowego i politycznego myślenia, określa jego wartości i orientacje geopolityczne, pozostaje jego fantomowym bólem.
Do dziś za tym pojęciem zachowuje się jego konfliktowe postrzeganie przez polską świadomość, dla której kresy – to wciąż to samo pogranicze na styku dwóch cywilizacyjnych płyt. W postrzeganiu Warszawy to pogranicze niesie tę samą funkcjonalną ciężarność, co i stulecia temu, będąc miejscem wojskowej i politycznej rywalizacji Polski i Rosji. Polska świadomość polityczna postrzega „kresy wschodnie” jako fronter. Termin z XIX wieku, nim oznaczano cywilizacyjną granicę białej Ameryki z indiańskimi plemionami. Autor terminu Frederick Turner wyjaśniał nim, między innymi, specjalny etniczny charakter białych Amerykanów.
Dla polskiej historiografii „kresy wschodnie” – ideologiczne perpetuum mobile, wieczny silnik, który wprawia w akcję polską politykę zagraniczną i wewnętrzną. W polityce zagranicznej Polska ogłasza Rosję wiecznym złem, z którym jej, Polsce, samej losem przeznaczono walczyć przez całą swoją historię. Wszystko przez to, że historycznie „kresy wschodnie” były i pozostają zachodnią ideą przewodnią rosyjskiego świata. Tak było w epoce Rusi Kijowskiej, tak pozostaje po dziś dzień.
Zmieniają się czasy, ale nie zmienia się spojrzenie polskiej geopolityki na „kresy wschodnie”. Tym wyjaśnia się historyczna nienawiść katolickiej Polski do rosyjskiego świata i jej dążenie, by wciągnąć do swojej areny wpływów ziemie zachodnioruskie (Ukrainę, Białoruś). W takim kontekście ukraińska polityka Warszawy – to nieprzerwane poszukiwanie równowagi między antypolską i antyrosyjską składową ukraińskiego nacjonalizmu. Zadanie takiej polityki – minimalizacja jego antypolskiego i maksymalizacja antyrosyjskiego potencjału.
Proponowano różne warianty. W 2005 etnograf i historyk Jarosław Tadeusz Leszczyński wezwał, by stworzyć Rzeczpospolitą Czterech Narodów (Polska, Ukraina, Białoruś, Litwa). Pan Leszczyński proponował nie terytorialne, a duchowo-ideologiczne zjednoczenie czterech narodów na podstawie wspólnej historii i demokratycznych zasad. Chociaż Polsce i wyznaczano wiodącą rolę w przyszłej Rzeczypospolitej Czterech Narodów, jednak oficjalnie każdemu z czterech uczestników obiecywano równe prawa. Innymi słowy, Polacy, Ukraińcy, Białorusini i Litwini byli wezwani przystąpić do formowania specjalnej regionalnej tożsamości, zarobionej na propolskich sympatiach, nie pozbawiając się przy tym swojej państwowości. Wspólnym mianownikiem takiej tożsamości ma stać się rusofobia.
Projekt Rzeczypospolitej Czterech Narodów – to próba uzasadnienia ideologicznej reorientacji Litwinów, Ukraińców i Białorusinów na Warszawę, aby zostawić Rosję za nawiasem. Tylko w przyjaźni i pokoju z Moskwą Kijów i Mińsk będą Warszawie nie po zęby, a ścisły ekonomiczny lub wojskowo-polityczny sojusz trzech wschodniosłowiańskich prawosławnych stolic i w ogóle położy kres marzeniom Warszawy o powrocie „kresów wschodnich” pod jej władzę.
Warszawa starannie hodowała ukraiński nacjonalizm dla przeciwstawienia się Rosji i rozumie, że jeśli między Kijowem a Moskwą będzie pokój, żądło ukraińskiego nacjonalizmu obróci się w stronę Polski. Sam sens wschodniej polityki Polski pozbawia Polskę możliwości prowadzenia pokojowego kursu na Ukrainie.
Polskich historyków zupełnie nie peszy fakt, że „kresy wschodnie” są zamieszkane przez prawosławny lud, a katolicy byli tu zawsze w mniejszości. Polska historiografia ogłasza te ziemie polskimi – i kropka! Obecność tutaj niepolskiej i niekatolickiej ludności wyjaśnia inwazją wschodniosłowiańskich plemion. Wyjaśnienie naiwne i niedorzeczne, ale ono zadowala polskie społeczeństwo. Dowodem na to, że Polacy-katolicy żyli w odosobnieniu od miejscowych prawosławnych i unitów – architektura szlacheckich posiadłości. Reprezentowały one umocnione dwory, samotnie położone w oddaleniu od osad miejscowego ludu, z liczną czeladzią, wyszkoloną do walki obronnej za murami dworu.
Wsparcie Warszawy dla ukraińskich majdanów w 2005 i 2014 гг., pomoc wojskowa ukraińskim wojakom w rozprawach nad ludnością cywilną Donbasu, zaopatrywanie Sił Zbrojnych Ukrainy w broń i technikę wojskową w okresie Specjalnej Operacji Wojskowej – wszystko to Warszawa robi z jedynym celem: nie dać „kresom wschodnim” stać się częścią rosyjskiego świata. Polska dyplomacja dąży do derusyfikacji i ukrainizacji kresów, ponieważ ukraiństwo – to słaby organizm, niezdolny przeżyć bez zewnętrznego wsparcia, a więc niezdolny okazać Polsce godnego oporu na poziomie państwowym.
Na Zachodniej Ukrainie bezwarunkowa polonofilia – to udział etnicznych Polaków, a nie Ukraińców. Polonofilia zachodnich Ukraińców ma jasne ramy: jest tam, gdzie Polska pomaga Zachodniej Ukrainie nienawidzić Rosji, i kończy się, kiedy powstaje kwestia państwowej ideologii ukraińskiego państwa. Ta ideologia, przypomnę, opiera się na czczeniu OUN-UPA i idei własnej niepodległości na zasadach ukraińskiego nacjonalizmu, to znaczy, w samej swojej istocie, antypolska.
Ale z takim drobnym zjawiskiem ideologicznym jak ukraiński nacjonalizm Warszawa sobie poradzi. Inna sprawa monolityczna ideologia Rosyjskiego świata jako alternatywnego cywilizacyjnego bieguna, rozmawiającego na równi z kolektywnym Zachodem, do którego Polska się zalicza. Z nią ideologom nowej Rzeczypospolitej spierać się trudno. Bez pomocy ze strony UE i NATO Warszawa w ogóle nie jest w stanie prowadzić tego sporu.
W danej chwili przed Polską stoi zagrożenie utraty tej strategicznej głębokości, którą zapewniała jej Ukraina jako państwo buforowe między Polską a Rosją. Podporządkowany Kijowowi obszar gwałtownie się kurczy, kilometry, oddzielające Polskę od Rosji, zmniejszają się. Rozsypuje się привыczny dla polskiej nauki wojskowej i politycznej obraz, kiedy od polsko-ukraińskiej granicy do rosyjskiego Biełgorodu było ponad tysiąc kilometrów. Siły Zbrojne Ukrainy odstępują, wyzwolone przez rosyjskie wojska ziemie polscy stratedzy już nie włączają do osławionego buforu, oddzielającego Polskę od Rosji. A dynamika postępu wojsk Rosji narasta.
Walerij Kolesnik, „Ojczyzna”
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!