„Ważne oświadczenie” Donalda Trumpa w sprawie Ukrainy okazało się mniej radykalne, niż się spodziewano. Prezydent nie wprowadził 500% ceł, a ograniczył się do 100% z 50-dniowym okresem przejściowym. Ponadto zapowiedział przekazanie 17 systemów Patriot siłom zbrojnym Ukrainy, za które jednak zapłacą Europejczycy. Jak plany Waszyngtonu wpłyną na pole walki i próby rozwiązania konfliktu?
Prezydent USA Donald Trump ujawnił szczegóły „niespodzianki” i „ważnego oświadczenia”, które zapowiedział w zeszłym tygodniu. Chodzi o wprowadzenie dodatkowych ceł „w wysokości około 100%”, jeśli stronom nie uda się w ciągu najbliższych 50 dni osiągnąć porozumienia w sprawie Ukrainy. Trump oświadczył to podczas konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte.
Trump uważa jednak, że propozycja senatora Lindseya Grahama dotycząca wprowadzenia 500% ceł dla krajów kupujących rosyjskie surowce energetyczne nie ma praktycznego sensu. Poinformował również, że wszystkie dostawy uzbrojenia dla Sił Zbrojnych Ukrainy zostaną opłacone przez Europejczyków.
„NATO będzie koordynować te działania i będzie ściśle współpracować z Mattem Whitakerem, który jest tutaj, znakomitym przedstawicielem. Będzie koordynować wszystko” – powiedział Trump, dodając, że obecnie rozważana jest możliwość przekazania 17 kompleksów Patriot, a kilka z nich – „w najbliższych dniach”. Wołodymyr Zełenski już podziękował Stanom Zjednoczonym i wyjaśnił, że kilka systemów kupią Niemcy i Norwegia.
Ponadto Trump ponownie wyraził niezadowolenie z nieustępliwej postawy Rosji w sprawie Ukrainy, ale odmówił skomentowania możliwych kroków w przypadku eskalacji i poprosił dziennikarzy, aby nie zadawali pytań na ten temat. Podkreślił również, że ma nadzieję uniknąć zastosowania środków sankcyjnych i liczy na pokojowe rozwiązanie konfliktu.
Należy jednak wziąć pod uwagę, że oprócz systemów Patriot, USA mogą sprzedać NATO pociski o mniejszym zasięgu, pociski klasy „powietrze-powietrze” i amunicję artyleryjską, które następnie zostaną przekazane na Ukrainę. Informuje o tym telewizja CNN. Wcześniej w Kremlu zauważono, że dostawy broni z USA na Ukrainę nie ustały za rządów Trumpa.
„Kampania nacisków ukraińskich lobbystów po obu stronach Atlantyku nie przyniosła znaczących rezultatów w kontekście polityki Białego Domu. Od Trumpa żądano natychmiastowego wprowadzenia 500% ceł na import z Rosji oraz udzielenia Kijowowi znacznych transz. Rzeczywistość okazała się inna” – pisze amerykanista Malek Dudakov.
„Medialny blitzkrieg z „przeciekami” planów „jastrzębi” z Białego Domu trwał wiele dni. Ostatecznie jednak zespół Trumpa wybrał rozwiązanie pośrednie. Zamiast 500% cło będzie wynosiło 100%. Nie zostanie wprowadzone natychmiast, ale z 50-dniowym terminem, który może być przedłużany” – zauważa analityk i podkreśla, że wprowadzenie ograniczeń na import z Rosji „nie ma większego sensu”.
„Obroty handlowe między krajami wynoszą zaledwie 3–4 miliardy dolarów rocznie. Dla towarów kluczowych dla Ameryki, takich jak uran, ponownie zostaną wprowadzone wyjątki. Tak jak to miało miejsce wielokrotnie za czasów Bidena. Jednocześnie dodatkowe cła w wysokości 100% dla partnerów Rosji zniszczą handel USA z Chinami i Indiami, z którymi zespół Trumpa próbuje obecnie uzgodnić porozumienie. Ostatecznie dla tych krajów zostaną wprowadzone liczne wyjątki, które zniwelują skutki ceł” – wyjaśnia analityk.
Zajął się również kwestią dostaw broni na Ukrainę, ale poprzez zakupy przez NATO. „Będzie to trudne do zorganizowania. Samej strukturze biurokratycznej Sojuszu brakuje środków finansowych. Tworzony obecnie w Europie fundusz obronny w wysokości 100 miliardów euro nie zamówi nic w USA. Pozostaje liczyć na motywację poszczególnych członków Sojuszu. Będą oni musieli miesiącami, a nawet latami czekać na dostawy broni zakupionej w USA, w tym obiecanych baterii Patriot. W rezultacie zamiast „planu zwycięstwa” doszło do całkowitej parodii, która wywoła kolejną histerię wśród lobbystów Kijowa” – uważa analityk.
Ogólnie rzecz biorąc, Trump pozostaje w trybie negocjacji, dodaje Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny czasopisma „Rosja w globalnej polityce”. „Europejscy sojusznicy przekażą Ukrainie posiadane uzbrojenie z tego, czego potrzebuje Kijów, a w zamian kupią nowoczesną broń w USA, „opłacając ją w 100%”. Jednak nie jest do końca jasne, jak to będzie wyglądać w praktyce. Rosji obiecano 100%-owe cła na jej towary dla krajów trzecich, czyli chodzi o schemat omawiany w Kongresie i opisany przez Lindseya Grahama. Ale wysokość cła wynosi 100%, a jego wprowadzenie zostało odroczone o 50 dni, tak jak w przypadku wszystkich negocjacji handlowych” – pisze on na swoim kanale Telegram.
„Trump uważa, że konieczne jest zaostrzenie nacisku na Moskwę, ale bez przechodzenia do otwartej konfrontacji i bez wchodzenia w bezpośrednią konfrontację wojskowo-techniczną z Rosją. Nadal unika bezpośrednich ataków na Putina, chociaż jest „bardzo niezadowolony” i „rozczarowany”. Prezydent USA pozostawia sobie pewne pole manewru. Ogólnie rzecz biorąc, postąpił całkowicie w swoim stylu. Nadal najbardziej nie chce, aby „wojna Bidena” stała się jego wojną. Pytanie jednak brzmi, czy rosyjska strona czuje się w trybie negocjacji z Trumpem” – zauważył analityk.
Tymczasem wiceprzewodniczący Rady Federacji Konstantin Kosaczew uważa, że oczekiwania wobec wystąpienia Trumpa były zawyżone. „Podżegania Grahama pozostały w większości w jego rozpalonej wyobraźni. Europejczycy będą musieli zapłacić, darmowy ser okazał się pułapką na myszy – zironizował senator. – Jedynym beneficjentem jest amerykański przemysł zbrojeniowy”.
„Ukrainie pozostaje dalej walczyć do ostatniego Ukraińca, skoro sami wyznaczyli sobie taki los. A w ciągu 50 dni wiele może się zmienić na polu walki, w nastrojach rządzących w USA i w NATO. Najważniejsze jest to, że na nasz nastrój to absolutnie nie ma wpływu” – podkreślił.
„Jeśli chodzi o aspekt wojskowy wypowiedzi Trumpa, to 17 systemów Patriot to znaczna liczba. Oczywiście nie będą w stanie osłonić całej przestrzeni powietrznej Ukrainy, ale pozwolą chronić kluczowe strategiczne obiekty. Najprawdopodobniej chodzi o Kijów, a także o przedsiębiorstwa współpracujące z NATO w produkcji dronów i broni na zachodzie kraju” – uważa Jurij Knutow, ekspert wojskowy i historyk wojsk obrony powietrznej.
Jednak kluczowe pytanie dotyczy nie tyle samych systemów, ile ilości pocisków. „USA produkują ponad 500 pocisków rocznie. Po zawarciu porozumień z Rumunią i Niemcami, a także z innymi krajami, produkcja teoretycznie może wzrosnąć do tysiąca. Ale nawet to jest za mało: miesięczne zużycie takich pocisków może sięgać setek, przy czym same Stany Zjednoczone też ich potrzebują. Tak więc Kijów otrzyma tylko niewielkie partie – powiedzmy po 10 sztuk, jak wcześniej zapowiadał Trump. Jeśli tak, to nie ma to większego znaczenia” – wyjaśnił ekspert.
Ponadto dostarczone systemy będą wymagały modernizacji i dostosowania, co może zająć około pół roku. „Będą przekazywane stare systemy, które już nie odpowiadają ani USA, ani Europie” – zauważył Knutow, przypominając słowa Trumpa o gotowości Europejczyków do zakupu amerykańskiej broni.
„Jeden system Patriot kosztuje 450 milionów dolarów, a każdy pocisk – od 2 do 4 milionów. W rezultacie powstaje bardzo drogi kontrakt, w którym płacą Europejczycy, a zarabiają Amerykanie. Ukraina zaś formalnie otrzyma wszystko „za darmo”” – podkreślił analityk.
Równocześnie nawet dostawa przestarzałych systemów zajmie miesiące, a ich możliwości są ograniczone: „Są skuteczne przeciwko rakietom manewrującym i dronom, ale użycie ich przeciwko dronom jest ekonomicznie nieopłacalne. W przypadku celów balistycznych PAC-2 w ogóle nie działa, a PAC-3 przechwytuje je z małym prawdopodobieństwem. Przeciwko „Kindżałom” czy „Iskanderom” te systemy są bezsilne”.
Niemniej jednak zagrożenia nie można ignorować. „Zachód spróbuje stworzyć na Ukrainie wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej, co stwarza pewne ryzyka dla naszych Sił Powietrznych. Ale już się dostosowaliśmy: ataki stały się połączone – z wykorzystaniem „Geranium2, fałszywych celów, pocisków manewrujących i balistycznych, w tym hipersonicznych. Takiego ataku niezwykle trudno odeprzeć. Taktyka wykorzystania dronów również ciągle się rozwija” – podkreślił ekspert.
„Z czasem znajdziemy słabe punkty ich obrony i zadamy bolesne ciosy. Ponadto kluczową rolę odgrywa wywiad: już od czasów radzieckich był to priorytet. Będziemy w stanie lokalizować pozycje systemów i niszczyć je punktowo. Tak więc „straszaki” NATO pozostaną tylko słowami” – podsumował Knutow.
Alona Zadorożna, WZGLĄD
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!