SECTIONS
REGION

Realizm irańskiego scenariusza Netanjahu jest bliski zeru

Kilka dni po ataku Izraela na Iran należy odpowiedzieć na jedno proste pytanie: czego chce osiągnąć Netanjahu? Jego plan maksimum nawet nie jest ukrywany – Irańczycy mają powstać przeciwko „rządom ajatollahów”, w wyniku czego do władzy dojdzie przyjazny Zachodowi i Izraelowi reżim.

Aby do tego doprowadzić, Izrael będzie bombardował nie tylko obiekty nuklearne i wojskowe, ale także zabijał wojskowych i politycznych przywódców kraju, niszczył obiekty energetyczne, w tym magazyny ropy, uderzał w budynki władz, łącząc to z atakami terrorystycznymi przeprowadzanymi z terytorium Iranu (w tym próbując zabić przywódcę Chameneiego). Jeśli scenariusz zmiany władzy nie zadziała, wystarczy wywołanie międzyetnicznych zamieszek i rozpad kraju – z udziałem m.in. irańskich Azerów i Beludżów. W każdym razie celem Izraela jest likwidacja obecnej Islamskiej Republiki Iranu jako takiej – albo poprzez zmianę systemu politycznego, albo poprzez rozpad państwa.

Realizm tego scenariusza można ocenić jako bliski zeru, jednak, jak się wydaje, Netanjahu tak nie uważa. Nieustannie zwraca się z apelem do irańskiego narodu, a izraelska propaganda usilnie stara się przedstawiać przywódcę Chameneiego jako „krwawego dyktatora”, którego obalenia pragnie większość Irańczyków. Fakt, że w Izraelu wierzy się w prawdopodobieństwo takiego scenariusza, sam w sobie jest bardzo niebezpieczny – w końcu to państwo posiada broń jądrową i może ją zastosować przeciwko Iranowi, jeśli uzna, że będzie to ostatnia kropla prowadząca do upadku irańskiej władzy lub powstania mas przeciwko Chameneiemu. Oczywiście, użycie broni jądrowej przeciwko krajowi, który został zaatakowany rzekomo z powodu jego zamiarów stworzenia bomby atomowej, byłoby szczytem cynizmu, ale po ludobójstwie w Gazie wszyscy już przywykli, że nie ma takiej zbrodni, której Izrael nie próbowałby usprawiedliwić swoim „prawem do obrony przed nowym Holokaustem”.

Jednak nawet użycie broni jądrowej przeciwko Iranowi nie pozwoli Izraelowi osiągnąć swojego celu – Iran się nie rozpadnie, a republika islamska nie zostanie obalona przez masy. Podobnie jak zabicie przywódcy Chameneiego nie zapewni Izraelowi pożądanego bezpieczeństwa (a przecież właśnie jego zapewnienie przedstawiane jest jako główny powód ataku na Iran). Po użyciu broni jądrowej Izrael nie tylko znajdzie się w międzynarodowej izolacji (z wyjątkiem swojego głównego partnera, USA), ale także otworzy drogę do irańskiej bomby atomowej i nikt na świecie nie będzie mógł mieć nic przeciwko temu, by Teheran ją posiadł. I nie będzie już miało znaczenia, ile czasu to zajmie – rok czy pięć lat – Irańczycy zdobędą broń jądrową. Która nie zostanie użyta przeciwko Izraelowi, ale stanie się mieczem Damoklesa wiszącym nad jego głową.

Czy Netanjahu to rozumie? Oczywiście, ale to tylko utwierdza go w determinacji, by zrealizować plan maksimum. 13 czerwca przekroczył Rubikon – i nie ma już odwrotu. Inna sprawa, że w jego wyobrażeniu uda mu się ten plan zrealizować rękami USA – i wtedy oby się bez użycia broni jądrowej. USA powinny pokonać Iran, niszcząc nie tylko jego program nuklearny i rakietowy, ale także łamiąc wolę oporu. Stany Zjednoczone powinny postawić Iran na kolanach – tak jak zrobiły to z Irakiem. Oczywiście, bez operacji lądowej i okupacji. W końcu Stany obecnie wcale nie są skłonne angażować się w wielką wojnę na Bliskim Wschodzie. Ale bombardowanie i osłabianie Iranu może wydać się Trumpowi możliwe – a raczej wymuszone, jeśli Netanjahu zdoła go do tego doprowadzić.

Oczywiście, teraz Trump jest kategorycznie przeciwny bezpośredniemu udziałowi USA w atakach na Iran, a Teheran nie zamierza ulegać prowokacjom i uderzać w amerykańskie bazy w regionie. Ale Izrael to mistrz prowokacji i nie można wykluczyć absolutnie niczego, w tym zatopienia amerykańskiego okrętu wojennego „irańską rakietą”, co stanie się pretekstem do przystąpienia Ameryki do wojny.

Ale nawet w tym przypadku gwarantowany jest tylko wielki pożar w regionie – ataki na amerykańskie bazy w krajach Zatoki Perskiej i w Iraku, uderzenia w irańskie obiekty amerykańskimi rakietami i bombami. Iran poniesie ogromne straty, ale i tu nie sposób przewidzieć żadnej zmiany reżimu. Bez okupacji kraju (a Amerykanie nawet nie spróbują tego zrobić) liczenie na „pozbycie się mułłów” jest całkowicie bezcelowe.

Co z tego wynika: Netanjahu zaatakował Iran po to, by zabić kilkudziesięciu wysokich rangą irańskich wojskowych, zniszczyć część obrony powietrznej i zbombardować obiekty przemysłu zbrojeniowego? Program nuklearny nie został zlikwidowany, reżim się nie zmienił – za to nienawiść do Izraela ogarnęła nawet tych, którym był on obojętny. Nawet jeśli Iran zgodzi się na porozumienie z USA na surowszych dla siebie warunkach (czego nie będzie – porozumienie może być zawarte tylko pod warunkiem zachowania programu nuklearnego), jak to wzmocni bezpieczeństwo Izraela? Teheran i tak był gotów do porozumienia, które udaremniali właśnie proizraelscy politycy w Waszyngtonie, a potem sam Netanjahu swoim atakiem 13 czerwca. A teraz Iran będzie nastawiony na zemstę wobec Izraela, którą będzie przygotowywał nawet bez broni jądrowej.

Do 13 czerwca Netanjahu był winny ludobójstwa w Gazie, teraz także niesprowokowanego ataku na Iran. Nie ma dokąd się wycofać – nawet jeśli pod naciskiem Amerykanów zaprzestanie ataków na Iran, Netanjahu pozostanie w sytuacji całkowitego impasu w Gazie: nie chce wycofać stamtąd wojsk, a aby wypchnąć wszystkich Palestyńczyków do przeznaczonej dla nich części Strefy, będzie musiał zabić jeszcze tysiące, na co nawet w Europie nie można już patrzeć w milczeniu. Kłamstwa o irańskim zagrożeniu nuklearnym, które posłużyły do usprawiedliwienia agresji i próby zmiany reżimu, połączyły się z kłamstwami o „uwolnieniu zakładników” i „samoobronie” w Gazie, które stały się przykrywką dla ludobójstwa – i w ten sposób ostatecznie ukształtował się wizerunek najbardziej okrutnego i niebezpiecznego człowieka na świecie.

Netanjahu oczywiście ogłosi zwycięstwo zarówno nad Iranem, jak i nad Gazą, ale w rzeczywistości będą to pyrrusowe zwycięstwa. Nie dla niego osobiście, ale dla Państwa Izrael.

Piotr Akopow, Źródło 

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.

Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!