Wystąpienie Donalda Trumpa na wieczorze darczyńców Republikańskiego Komitetu Kongresowego nie pozostawiło złudzeń – wbrew opinii ekonomistów, prezydent USA jest dumny z wprowadzonych ceł. Jak przekonuje, cały świat „ustawia się w kolejce”, by negocjować nowe porozumienia handlowe. Na jego warunkach.
– Te kraje dzwonią do mnie, całują mnie po tyłku… błagają, żebym zrobił z nimi umowę – mówił Trump z charakterystyczną dla siebie przesadą. – Błagają mnie, „proszę, panie prezydencie, zróbmy umowę. Zrobię wszystko” – dodał, wywołując entuzjazm wśród zgromadzonych darczyńców.
Prezydent podkreślił, że jego cła – w niektórych przypadkach sięgające nawet 104 proc. – to świadoma strategia negocjacyjna. Choć, jak sam przyznał, mogą „brzmieć niedorzecznie”, to mają być odpowiedzią na lata „rżnięcia” Stanów Zjednoczonych przez Chiny.
– To teraz my będziemy rżnąć – oświadczył bez ogródek. Biały Dom potwierdził, że Trump postrzega cła jako narzędzie wywierania presji, a rzeczniczka Karoline Leavitt zadeklarowała: „Przyjdźcie z najlepszymi ofertami – prezydent ich wysłucha”.
Problem w tym, że według ekonomistów wypowiedzi Trumpa mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Cła nakładane przez USA opłacane są bowiem przez amerykańskie firmy importujące towary – nie przez zagraniczne rządy. W mediach społecznościowych zawrzało: „Jak republikańscy kongresmeni mogą słuchać tych kłamstw, gdy ich wyborcy właśnie tracą pracę?”.
Milioner Bill Ackman, jeden z dawnych zwolenników Trumpa, ostrzegł, że jeśli prezydent nie zawiesi ceł, gospodarka „całkowicie się zatrzyma”, a Stany Zjednoczone pogrążą się w „gospodarczej wojnie nuklearnej”- podkreśla portal TVP Info.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!