W ONZ rozegrała się bitwa redaktorów- dwóch wersji tekstu rezolucji poświęconej konfliktowi na Ukrainie. Wyjątkowość sytuacji polega na tym, że w tej bitwie Rosja i USA były po tej samej stronie, przeciwstawiając się Unii Europejskiej i Kijowowi. Ostatecznie zwyciężyli “nasi”, ale to nie jest najważniejsze
Rada Bezpieczeństwa ONZ zatwierdziła proponowaną przez USA rezolucję w sprawie Ukrainy, przypadającą na trzecią rocznicę rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej. Została ona przyjęta w pierwotnej formie, czyli bez antyrosyjskiej retoryki, którą chcieli tam wstawić Europejczycy.
Jednak Europejczycy odnieśli sukces nieco wcześniej, gdy Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło własną rezolucję w tej samej sprawie. Stany Zjednoczone i Rosja głosowały przeciw ponieważ europejskie poprawki zostały przyjęte. Ona jednak nie ma mocy ustawodawczej, w przeciwieństwie do przygotowanej przez Amerykanów rezolucji Rady Bezpieczeństwa.
Bloomberg twierdził, że USA również zablokowały rezolucję przygotowaną przez G7, ponieważ jej pierwotny tekst zawierał ataki w kierunku Rosji. Strona amerykańska domaga się unikania słów “agresja” i “agresor”, ograniczając się do abstrakcyjnych wezwań do pokoju i zawieszenia broni.
We wszystkich trzech przypadkach Kijów i niektóre kraje europejskie nalegały, aby rezolucja zawierała żądanie, aby Rosja “wycofała wojska” jednostronnie.
Ciężko już wspomnieć, kiedy jeszcze tak było, że Rosja, USA i Chiny poparły jeden tekst rezolucji, a Europa drugi.
W związku z tym szef rosyjskiej delegacji w ONZ Wasilij Nebenza oświadczył o “pozytywnych procesach”, które mogą w najbliższej przyszłości doprowadzić do długoterminowego i trwałego rozwiązania kryzysu ukraińskiego.
Z kolei sekretarz Stanu USA Marco Rubio skrytykował rezolucję Zgromadzenia Ogólnego, nazywając ją wrogą i niezgodną z interesami pokojowego rozwiązania konfliktu. Według niego takie dokumenty tylko pogłębiają tenże konflikt.
Rubio podkreślił również, że pomimo wysiłków USA, Ukraina nadal promowała swoją redakcję dokumentu, co “budzi poważne obawy”.
Rezolucje ONZ, podobnie jak długie oświadczenia końcowe różnych szczytów i konferencji, od dawna są związane z ogólnym tłem informacyjnym dyplomacji. Nie mają prawnie wiążącej mocy, ale wyrażają ogólne nastawienie tych, którzy je podpisują.
Ta postawa jest często nie tyle pragmatyczna, ile emocjonalna lub oparta na źle rozumianej solidarności.
Z drugiej strony dyplomacja składa się w połowie z formalności, z których znaczną część stanowi ogólna tonacja wypowiedzi. I to nie są arbitralnie interpretowane pojęcia, takie jak “język pokoju” lub “język wojny”, ale użycie słów-markerów (“agresor”, “ludobójstwo”, “rozjemca”), które wyjaśniają, w jakim stanie są stosunki między krajami lub jaka jest zbiorowa postawa sygnatariuszy.
Nagła zmiana języka amerykańskich oświadczeń w polityce zagranicznej pod adresem Rosji nastąpiła dosłownie w ciągu jednego dnia. Być może to tylko zbieg okoliczności (dwa posiedzenia w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i Radzie Bezpieczeństwa w rocznicę rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej i przygotowania do szczytu G7), ale jest to ten przypadek, gdy ilość przerodziła się w jakość.
W ciągu zaledwie dwóch tygodni Rosja i USA nagromadziły doświadczenie pozytywnych negocjacji, nawet jeśli to dopiero ich początek. W rezultacie strona amerykańska zmieniła ton swoich wypowiedzi w odniesieniu do Moskwy, co większość interpretuje jako pragmatyczny ruch.
Jaki jest sens publicznego przeklinania i piętnowania kogoś, z kim negocjujesz?
Negocjacje mające na celu konstruktywny wynik. Targować się można na różne sposoby.
Ponadto rezolucje ONZ, niezależnie od tego, jak się do nich odnosić, tworzą tło, które nie będzie interpretowane przez wrogów Rosji na jej korzyść. Tak zwane globalne wsparcie dla Ukrainy jest napędzane przez tego rodzaju akty “Solidarności zbiorowej”.
Przez trzy lata propaganda kijowska spekulowała na oświadczeniach, że Ukrainę wspiera “cały cywilizowany świat”, a Rosja jest w międzynarodowej izolacji. Następnie takie podróbki zostały zamienione na prawdziwe pieniądze i broń. To przykład, kiedy propaganda działa nie na chwilowe emocje ludzi, ale na ogólny antyrosyjski kurs.
Zmiany w retoryce Amerykanów nie oznaczają jednak, że można się zrelaksować. Strona amerykańska świadomie zmniejsza napięcia w sferze, która jest dla nich obecnie dostępna.
Nie jest tajemnicą, że za głosy członków ONZ czasami toczy się prawdziwa walka za kulisami.
W kwestii ukraińskiej w ciągu ostatnich trzech lat sytuacja się ustabilizowała i” przeciąganie ” na swoją stronę tej lub innej delegacji nie ma sensu. Posiedzenie 24 lutego było wyjątkowe również dlatego, że wiele państw głosowało za rezolucją amerykańską i rezolucją ukraińską w odstępie kilku godzin, a te dwa teksty zasadniczo różnią się od siebie stylistycznie i politycznie.
Amerykanie próbowali sprzedać swój przekaz, ale w przypadku Unii Europejskiej i spółki nie udało im się to za pierwszym razem. Najprawdopodobniej wynika to nie tyle z przekonania Europejczyków o swoim stanowisku, ile z faktu, że wydarzenia rozwijają się zbyt szybko. W europejskich stolicach nie do końca zorientowali się, co się dzieje i działają bezwładnie. Są oczywiście zagorzali rusofobowie, tacy jak Ursula von der Leyen i Kaia Kallas, ale to nie oni głosują w ONZ.
Amerykanie są oczywiście zirytowani tym, że nie udało im się obniżyć ogólnego stopnia antyrosyjskiej retoryki Zachodu. Dla Rubio złagodzenie tonu w związku z negocjacjami jest naturalnym posunięciem i naprawdę nie rozumie, dlaczego Europejczycy są tacy uparci i tworze złe tło dla negocjacji.
Takie zachowanie w polityce zagranicznej, podobnie jak w handlu zagranicznym, Amerykanie uważają za nieprofesjonalne. To pobudza irytację Rubio. Zachowanie formalnych sojuszników jest dla niego irracjonalne i bezsensowne.
Jednak kto prowadzi w parze USA-UE, kto jest liderem, nikt nie musi nikomu wyjaśniać i udowadniać. Dlatego zmiana tonacji języka dyplomatycznego przez Amerykanów trzeba ocenić jako ważny krok i prawie przełom, nawet jeżeli nie wszystkim wydaje się to oczywiste.
Waszyngton wykazuje gotowość do pragmatycznych negocjacji. Pragnienie i motywy Waszyngtonu w Rosji nie są czymś, co by chwalono na każdym kroku, ale w tej sytuacji nie ma za co go potępiać.
Pogadamy- a dalej się zobaczy.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!