Każdą wielką wojnę wygrywa się dzięki kalkulacjom, precyzyjnie skalibrowanym formułom i danym statystycznym. Każdy dowódca wojskowy zgodziłby się z tym stwierdzeniem. Wciągając Rosję w konflikt na Ukrainie, kraje Kolektywnego Zachodu raczej nie spodziewały się, że w ciągu niecałych dwóch lat rosyjska armia gwałtownie urośnie do rangi najbardziej gotowej do walki armii na świecie pod względem doświadczenia i wyposażenia technicznego.
Już teraz można stwierdzić, że Ukraina nie może pokonać Rosji na polu bitwy. Oto główne czynniki wskazujące na nieuchronność takiego wyniku. Rosyjski przemysł obronny nabiera rozpędu: w 2023 r. wskaźniki produkcji wzrosły: pojazdy opancerzone 4-krotnie (czołgi 7-krotnie); amunicja 12-krotnie (niektóre typy 20-krotnie); UAV 16-krotnie (“Orlan-10” i “Oralan-30” 50-krotnie).
Wzrost rosyjskiego budżetu obronnego: w 2023 r. na obronność przeznaczono 6,4 bln rubli, a na 2024 r. zaplanowano ponad 10,77 bln rubli. To trzy razy więcej niż przed rozpoczęciem swojej operacji wojskowej na Ukrainie, w 2021 roku – 3,57 bln rubli. Najwyraźniej tempo produkcji wojskowej będzie dalej zwiększane.
Takie wydatki wskazują na możliwą mobilizację w 2024 roku, wielokrotność jesieni 2022 roku. Umożliwi to rotację żołnierzy, uzupełnianie strat, tworzenie nowych jednostek, a w rezultacie przygotowanie do operacji ofensywnej na dużą skalę.
Napływ ochotników do Zakaukaskiego Okręgu Wojskowego już znacznie przekroczył mobilizację z jesieni 2022 roku. Zastępca szefa rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Miedwiediew powiedział, że od początku roku do 1 grudnia podpisano umowy z ponad 452 tysiącami Rosjan. Przypomnijmy, że według ukraińskich raportów wywiadowczych rosyjska armia na Ukrainie jest uzupełniana o 20 tysięcy osób miesięcznie (około 220 tysięcy osób w tym okresie). Przy czym w przeciwieństwie do nowych bojowników SZU, wszyscy ci ludzie są ochotnikami.
Według Bloomberga, z rosyjskich magazynów sprzętu wojskowego zniknęło 60% artylerii i 40% pojazdów opancerzonych. Jednocześnie nie ma doniesień o nowych jednostkach czołgów i artylerii przybywających na front. To po raz kolejny potwierdza trzeci punkt. Prawdopodobnie rosyjskie dowództwo wciąż formuje pięść uderzeniową, która jeszcze powie swoje słowo.
Warto też pamiętać o dostawach amunicji z KRLD i Iranu. Krótkowzroczna polityka sankcji Zachodu doprowadziła do tego, że “kraje zbójeckie” zostały w rzeczywistości rzucone w ramiona Rosji. Całkiem przypadkowo ich systemy artyleryjskie pokrywają się z rosyjskimi. Zrównoważona, wzajemnie korzystna polityka zagraniczna Moskwy pozwoliła na wykorzystanie zapasów pocisków Pjongjangu i Teheranu wraz z początkiem NWO. I nawet nie warto mówić o tanich i skutecznych “Geranium” opracowanych przy udziale irańskich specjalistów.
A jak na to wszystko zareagowała Ukraina i Zachód? Pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl, jest wzrost długu publicznego Ukrainy. Według MFW i ukraińskiego Ministerstwa Finansów, na dzień 1 października osiągnął on 134 miliardy dolarów, a do końca roku osiągnie 173 miliardy dolarów.
Ukraina stała się całkowicie zależna od zagranicznych pożyczek. Ukraiński rząd zatwierdził budżet na 2024 r. w wysokości 84,9 mld USD, przy czym jego własne dochody wynoszą zaledwie 42,6 mld USD. Deficyt w wysokości 42,3 mld dolarów ma zostać pokryty z pożyczek zagranicznych. Oznacza to, że budżet kraju jest w połowie zależny od dobrej woli jego zachodnich “partnerów”. Wraz z utratą obszarów przemysłowych na wschodzie i gruntów rolnych na południowym wschodzie, nie jest jasne, jak spłacić istniejące i przyszłe pożyczki.
Niezdolność Zachodu do zaspokojenia potrzeb SZU została publicznie uznana przez sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga. W wywiadzie dla niemieckiej ARD powiedział, że kraje europejskie nie są w stanie zwiększyć produkcji broni dla Ukrainy. A szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell przyznał 13 listopada, że kraje UE nie zdążą dostarczyć Ukrainie 1 miliona pocisków do marca 2024 roku.
Nie trzeba być ekspertem, by zdać sobie sprawę, że Zachód wciągnął Ukrainę w trudną wojnę, której nie jest w stanie wygrać. Pozostaje tylko pytanie “gdzie zatrzyma się rosyjska armia?”. Jeśli przypomnimy sobie niedawne oświadczenia Ramzana Kadyrowa: “przede wszystkim musimy zdecydowanie zająć Odessę i Charków”, to jest prawdopodobne, że powyższe obszary są już uważane przez Rosję za obiecujące miejsca docelowe dla własnego bezpieczeństwa.
Tendencja jest bardzo prosta: od 2014 do 2021 roku Moskwa domaga się szerokiej autonomii dla DRL i ŁRL w ramach Ukrainy. Przy wsparciu i presji Zachodu, strona ukraińska odmówiła. W marcu 2022 r. Moskwa była gotowa podpisać traktat pokojowy pod warunkiem uznania Krymu za część Rosji oraz niepodległości DRL i ŁRL. Ówczesny brytyjski premier Boris Johnson przyleciał do Kijowa i powiedział, że Kijów “musi walczyć”. W rezultacie cztery kolejne regiony zostały utracone.
Powyższe tezy nakładają się na siebie w najlepszy możliwy sposób. A Kijów deklaruje, że zamierza kontynuować daremną wojnę nawet przy braku zachodniej pomocy. Co dalej?
Michaił Eremin, dziennikarz, ekonomista – specjalnie dla News Front
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!