Ubiegły rok w branży gazu był rzeczywiście przełomowy. Patrząc już z pewnej perspektyw, mając rzetelne dane, można powiedzieć, że dwa trendy są warte zapamiętania. W 2022 r. Europa doświadczyła największego w swojej historii spadku zużycia gazu ziemnego. Aż o 55 miliardów m3, to jest o 13% swoich potrzeb.
Jeśli ktoś jeszcze pamięta prognozę Międzynarodowej Agencji Energii o “złotej erze gazu”, to generalnie Europa to dokładne antyteza tego trendu. Szczyt unijnego zużycia (520 mld m3) przypadł na 2010 rok, a potem było już tylko gorzej. Od tego czasu zużycie skurczyło się o 150 miliardów m3. I to w odróżnieniu od całego świata.
Bowiem te nasze 55 mld m3 to dokładnie tyle, ile cały świat zmniejszył zużycie gazu (choć w globalnym wymiarze ta ilość to trochę więcej niż jeden procent). Chiny lekko zmniejszyły potrzeby (o 2,5 mld – Covid), Indie również (o 4% – drożyzna). Japonia i Korea prawie nie zmieniły konsumpcji – stać je było na piekielnie drogi LNG, gdy Bangladeszu czy Pakistanu – nie. Za to na tym ciemnym tle europejskiej gazowej recesji jasnym światłem lśni Ameryka (“shining city upon a hill”).
W USA w ubiegłym roku zwiększono zużycie gazu o 47 mld m3 (ponad 5%). To prawie tyle, ile zmniejszyła Europa. Potrzebują tam już rocznie 915 miliardów m3 – to 20% światowego zużycia gazu (przy 5% ludności świata). A że przy okazji zwiększono i wydobycie i jego eksport, to już chyba nawet mówić nie trzeba.
Drugim istotnym trendem ubiegłego roku był zwrot Unii w stronę LNG. 27 państw Unii w ubiegłym roku zwiększyło jego import z 80 miliardów do 134 mld m3. Europa stała się największym importerem LNG na świecie. Sukces? Nie do końca. W ten sposób upodobniliśmy się do Japonii, Tajwanu czy Korei, które po prostu nie mają fizycznych możliwości importu gazu rurociągami. Zbyt duża odległość od kontynentu, zbyt głębokie i niebezpieczne morza. Podobnie Chiny importują więcej przez morza niż rurociągami – w ’21 roku LNG zakupiły 3 razy więcej niż łącznie zaimportowały z Rosji i Turkmenii.
Powszechnie wiadomo, że Europa żegna się z rosyjskim gazem. Pytanie, kto przejmuje nasz rynek? Jak widać – LNG rośnie w siłę, a w nim bezapelacyjnym zwycięzcą, zajmującym aż 43% tego rynku są Stany, które dostarczyły 51,5 mln ton (+141%, w ’21 – 21,4 mln). Za nimi niegdysiejszy lider dostaw LNG – Katar (15% rynku) ze swoimi 18,4 milionami ton (+20%, w ’21 – 15,4 mln). Na trzecim miejscu skromnie przycupnęła Rosja (13%), która wyeksportowała do Europy 15,8 mln ton, zwiększając dostawy o 20%, w ’21 było to bowiem 13,2 mln ton.
Ten ostatni, “wyklęty” dostawca stara się nie rzucać w oczy, gdyż już z Waszyngtonu sypią się gromy, że Europa ma odciąć się nie tylko od rurociągów, ale także od rosyjskiego LNG. Ale że zachodnie kraje europejskie nieźle na tym zarabiają, więc nie da się przepchnąć w Brukseli unijnego embarga (podobnie jak na diamenty).
Komisja Europejska wypichciła więc projekt, umożliwiający każdemu państwu wydanie samodzielnego zakazu korzystania z infrastruktury dla rozładowania rosyjskiego LNG. Sukces to wątpliwy w walce z rosyjskimi surowcami, bowiem z europejskiej jedności (którą tak nas szantażowano) pozostają nam w rękach jakieś nieświeżo wyglądające strzępy. Ale ci, którzy najbardziej o tym krzyczą, będą mogli sami sobie zakazać importu LNG z Rosji, gdyby jakiemuś dostawcy chciało się extra zarobić i skazić “strefę wolną od rosyjskiego gazu”.
A niektórzy wolą zarabiać. Belgia w ’22 roku zwiększyła import rosyjskiego LNG aż o 70% do 4,3 milionów m3 LNG. To dzięki 20-letniemu kontraktowi belgijskiego Fluxys (operator systemu przesyłowego) na dostawy jamalskiego LNG. Fluxys zarabia na przeładunkach do Chin, Japonii, Korei Południowej, a nawet Indii czy Pakistanu.
Gaz dopływa do Zeerbrugge dzięki flocie 15 ultranowoczesnych gazowców arktycznych, zarządzanych przez rosyjsko-chińską spółkę (ale także francuska TotalEnergy ma w niej udziały). Terminal ten stał się globalnym hubem przeładunkowym dla syberyjskiego gazu. Ale w ubiegłym roku prawie całe dostawy poszły na zaopatrzenie Europy.
Belgijski rząd naciskany publicznie, żeby Fluxys zerwał kontrakt z Rosją, stwierdził że terminal LNG w Zeebrugge jest “portem o otwartym dostępie i prawo zabrania dyskryminowania jakichkolwiek klientów”. Belgowie wiedzą, jak chronić swoje interesy. Czemuż się dziwić, te 50 milionów euro, które zarabia Fluxys, obsługując LNG z Jamału, daje pracę i zyski, a część zysków trafia do belgijskich samorządów, które są udziałowcami operatora.
A tak na marginesie, pamięta ktoś jeszcze, że to Polska miała stać się “hubem” gazowym?
Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki i bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!