Wojna na Ukrainie – w którą USA i NATO włączyły Polskę – zrodziła, a być może jedynie ujawniła, negatywne trendy w polskiej przestrzeni aksjologicznej i kulturowo-cywilizacyjnej. Skutkują one zmianą mentalności i charakteru, a co za tym idzie – tożsamości narodowej Polaków.
Zaczynają w niej dominować negatywne determinanty, skazujące naszą wspólnotę narodową na brak perspektyw rozwojowych czy wręcz na autodestrukcję. Ożyły z wielką mocą przywary narodowe – niektóre jako choroby, które trawiły wcześniej Rzeczpospolitą, doprowadzając do jej upadku. Rzuca się w oczy demonstracyjne odejście w polityce od moralności, od której odeszły również nie tylko wszystkie media, ale również stojące za nimi wpływowe środowiska opiniotwórcze.
Nawet te, które określane są jako katolickie, lansują obecnie nienawiść do Rosji i Białorusi. Także w środowiskach patriotyczno-konserwatywnych panuje selektywna moralność, podporządkowana jednej antywartości: wojnie z Rosją, prowadzonej przez USA i NATO na Ukrainie. Integralna moralność – ukierunkowana na realizację niesprzecznych ze sobą wszystkich wartości pozytywnych – została wyrugowana z polskiej przestrzeni komunikacyjnej w imię aksjologicznego przymusu solidaryzowania się z Ukrainą.
Totalne zaangażowanie Polski..
w tej wojnie ma chorobliwy charakter i pociąga za sobą szereg innych chorób polskiego ducha. Z tych sześciu, które piętnował ks. Piotr Skarga, stały się na nowo groźne: brak miłości ojczyzny, osłabiające Polskę „niezgody i rozterki sąsiedzkie”, niesprawiedliwe prawa, „grzechy i złości jawne”. Te ostatnie skumulowały się w grzechu działań na rzecz wojny. Grzechu obciążającym całe polskie społeczeństwo poprzez jej propagowanie, finansowanie, wspieranie militarne, wysyłanie polskich najemników na front walki. Normą aksjologiczną tych działań jest zasada: wszyscy i wszystko dla wojny; nic dla pokoju. Tolerowanie herezji, które trapiło Skargę przybrało charakter tolerowania groźnych ideologii, takich jak LGBTQ+, naruszających nasze fundamenty cywilizacyjne.
Natomiast „niezgody i rozterki” nie tylko przybrały charakter międzynarodowy, ale zrodziły wobec sąsiadów wrogość skrywającą nienawiść. Jest to wrogość wobec Rosji i Białorusi, sterowana przez ideologów globalnej hegemonii Ameryki i supremacji transatlantyzmu. Ważnym symbolem tej wrogości są mury, jakie postawiła Polska na granicy z Białorusią i zaczyna stawiać na granicy z Rosją. Mur jest tutaj symbolem wszystkich materiałów tworzących ogrodzenie oddzielające nas od dwóch wschodnich sąsiadów. Od drutu kolczastego i zasieków po zapory betonowe stojące na przejściach granicznych z Białorusią.
Rodzi się pytanie: jak długo będą one stały na polskiej granicy i jak długo będą fałszywie trwały w świadomości współczesnych Polaków jako „gwarancja” ich „bezpieczeństwa” ? Czy znajdzie się wśród młodych pokoleń nowy Jacek Kaczmarski, który wyśpiewa im pieśń o tym, że każde mury kiedyś runą?
Jeśli mur nie jest elementem jakiejś budowli, jego rolą jest wyznaczanie określonej geograficznie i politycznie granicy, przynależności terytorialnej bądź symbolizowanie granicy, umownej, wyobrażanej, konwencjonalnej, teoretycznej. W każdym przypadku idzie o pojęcie granic, które mogą mieć wiele znaczeń – od politycznych, geograficznych, kulturowych, religijnych – po aksjologiczne (dobro – zło), metafizyczne (immanencja – transcendencja), duchowość – cielesność), eschatologiczne (życie – śmierć). W poszczególnych przestrzeniach – poddających się dzieleniu, rozgraniczaniu, stwarzaniu cezury – można wydzielić dodatkowe, węższe pola.
Przykładem może być próba nakreślenia granic rzeczywistych i wyobrażonych Europy i europejskości – w odniesieniu do Rosji na poziomie filozofii. Poświęcony temu zagadnieniu tom pod redakcją Włodzimierza Rydzewskiego i Leszka Augustyna nosi znamienny tytuł: Granice Europy. Granice filozofii. z podtytułem: Filozofia a tożsamość Rosji. W kontekście zawartych w tym tomie prac zarówno Rosja, jak i Białoruś mają swoją tożsamość filozoficzną europejską. I tego faktu postawione przez Polskę mury nie zmienią. Są jedynie wyrazem bezsilności polskich polityków wobec europejskiej podstawy filozoficznej obydwu kultur: rosyjskiej i białoruskiej – tej drugiej poprzez polskie zapośredniczenie.
Co więcej, te podstawy są chrześcijańskie, i tego również nie zmienią nawet tysiące polskich polityków i tysiące ich doradców, wyszkolonych w amerykańskich think tankach bądź zamerykanizowanych polskich uniwersytetach. Nade wszystko zaś tej prawdy nie zmienią nawet wszystkie siły wschodniej flanki NATO, o którą Warszawa zabiegała jak o sens istnienia Polski – odgrodzonej od Rosji murem nie tylko politycznym i militarnym, ale również każdym innym – nade wszystko kulturowo-cywilizacyjnym i aksjologicznym. Polscy decydenci przyjęli od swych amerykańskich i unijnych mentorów przywróconą w geopolitycznej praktyce Zachodu etyczną formułę transatlantyzmu: skoro Rosja na nowo stała się imperium zła, Zachód automatycznie stał się imperium dobra, zaś Warszawa – w wyniku swej prowojennej działalności i dzikiej rusofobii – przekształciła się w europejską stolicę owego amerykańsko-natowskiego „imperium dobra”. .
Mur polityczny i nowa żelazna kurtyna
Polska jako pierwsza rozpoczęła na granicy z Kaliningradem budowę autentycznego – na wzór tego, który powstał na granicy z Białorusią – muru między polskim państwem oraz UE i Rosją. To mur między Zachodem i Wschodem – polityczny i militarny. Politycy rządzącego obozu – określającego się mianem patriotyczno-prawicowego – chcieliby, aby to był mur kulturowo-cywilizacyjny. Nie są jednak w stanie odciąć tradycji rosyjskiej od chrześcijaństwa, które jako konfesja prawosławna stało się jej fundamentem. Nie są w stanie zaprzeczyć, że zarówno w cywilizacji łacińskiej – obejmującej Polskę – jak i cywilizacji bizantyńsko-turańskiej, która ukształtował Rosję, wspólne są najważniejsze wartości chrześcijańskie: Ewangelia i normy moralne. Nikt też nie zdoła powstrzymać triumfalnego powrotu Rosji do chrześcijaństwa po rozpadzie ZSRR.
Dlatego jej wrogowie rugują z polskiej przestrzeni komunikacyjnej wszelkie informacje na ten temat. Nie tylko dlatego, że osłabiałyby one dominującą w tej przestrzeni propagandę wojenną, ale również dlatego, że odkrywałyby pozytywny wymiar Rosji. Ten zaś podważałby transatlantycką tezę że ten kraj to wyłącznie totalne zło. Przemilczana jest więc prawda o tym, że pomimo wojny 70 procent Rosjan – według rządowego WCIOM – uważa się za wierzących chrześcijan; według finansowanego przez USA Centrum Lewady – uznane w 2016 roku za agenta zagranicznego – jest to 60 procent.
Biorąc pod uwagę te dane, należy pamiętać o jednym: w momencie rozpadu ZSRR ponad 90 procent społeczeństwa radzieckiego deklarowało ateistyczny światopogląd. Nawrócenie Rosji ma więc charakter spektakularnego procesu metafizyczno-religijnego o znaczeniu historycznym. Rosja stanowi pod tym względem przeciwieństwo Zachodu – samozwańczego „imperium dobra”, które ruguje ze swej przestrzeni chrześcijaństwo na rzecz globalnej cywilizacji ateistycznej. Może więc dlatego Polska jako wykonawca poleceń hegemona świata jednobiegunowego podtrzymuje i realizuje hasło: świat bez Rosji. Pomimo wojny nie zniknęło bowiem nawrócenie Rosji, trwa umacnianie cywilizacji chrześcijańskiej w obrębie wpływów Patriarchatu Moskiewskiego, budujących fundament osławionego ruskiego miru.
Co więcej, jesienią 2022 roku, a więc w czasie wojny, Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej uchwaliła ustawę zakazującą propagandy LGBTQ+ we wszystkich wymiarach przestrzeni publicznej. Społeczeństwo rosyjskie zostało w ten sposób ochronione przed ideologią genderyzmu jako najwyższej miary zagrożeniem antropologicznym człowieka i budowanych przez niego różnych wspólnot. W tym miejscu jako ciekawostkę można wskazać różnicę między rosyjska i zachodnią kulturą masową: W rosyjskich konkursach piękności nie mogą uczestniczyć transpłciowe kobiety, w przeciwieństwie do USA czy Niemiec, gdzie one właśnie mają prawo pierwszeństwa, co w rażący sposób narusza boski wymiar piękna.
Co więcej, nie ziściły się oczekiwania polskich i zachodnich „ekspertów od Rosji”, głoszące dominację islamu, a w konsekwencji zmarginalizowanie roli Ewangelii i nauczania Chrystusa w Federacji Rosyjskiej. Przeciwnie, wartości chrześcijańskie zostały uznane przez inne religie jej obszaru jako uniwersalne i stały się fundamentem zmiany konstytucji, do której wprowadzono Boga i definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Konsensus międzyreligijny zaistniał również we wprowadzeniu ustawy o zakazie LGBTQ+ czy wprowadzeniu do porządku prawnego określenia tradycyjnej rodziny jako małżeństwa kobiety i mężczyzny oraz ich dzieci.
Konsensus ten widoczny jest również w procesie ograniczania aborcji – w Dumie podejmowane są inicjatywy na rzecz wprowadzenia do konstytucji ochrony życia dziecka poczętego, zaś patriarcha Cyryl proponuje skreślenie aborcji ze spisu usług medycznych. Wojna nie zamknęła również trwającej od 2010 roku realizację projektu 200 nowych cerkwi w Moskwie. Przeciwnie, przyspieszono oddawanie do użytku wykończonych świątyń, których liczba przekroczyła 90.
Polscy wrogowie Rosji nie wiedzą o tym albo udają, że nie wiedzą i kontynuują pod przywództwem prezydenta i premiera Rzeczypospolitej działania na rzecz świata bez Rosji. Prezydent Andrzej Duda ogłosił światu, że będzie patronował budowie nowej żelaznej kurtyny między Zachodem i ruskim mirem, sprowadzając ten drugi do biedy i niskiego poziomu gospodarczego, symbolizowanego przez przysłowiowy sznurek do snopowiązałki. Wyrugował w swej wypowiedzi religijny wymiar cywilizacji rosyjskiej i jej tradycje kulturową: średniowieczna ideę Świętej Rusi, w której naród żyje dla Boga czy ideę Moskwy Trzeciego Rzymu – aktualną po czasy dzisiejsze wobec przejęcia stolicy wschodniego chrześcijaństwa – Konstantynopola – przez wyznawców islamu. W świetle zasygnalizowanych wyżej danych o charakterze kulturowo-religijnym i kulturowo-cywilizacyjnym – polska żelazna kurtyna miałaby chronić zateizowany, zdegenerowany Zachód przed chrześcijaństwem.
W tej pozbawionej logiki kwadraturze koła tkwią również wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego i różnych przedstawicieli jego rządu na temat Rosji i ruskiego miru. Tkwią wszystkie opcje polityczne z Konfederacją włącznie i udającymi w niej endeków: Krzysztofem Bosakiem i Robertem Winnickim. Ten ostatni we wpisie na Twitterze z 11 lutego b.r. wypowiada się jako rzekomy znawca Rosji, który bez odwołania do jakichkolwiek źródeł pisze w tonie nie znoszącym sprzeciwu: „Poza pokazowym anty-gejostwem Rosja jest państwem, w którym aborcja, alkoholizm, rozwody, narkomania, AIDS są powszechniejsze niż na Zachodzie. Elity są zdegenerowane, materialistyczne, a w państwie króluje korupcja, bezprawie, łamanie wolności osobistej i gospodarczej”.
Trudno podejmować polemikę z autorem tych słów, legitymującym się jedynie wykształceniem maturalnym, w dodatku nie znającym języka rosyjskiego i czerpiącym swą wiedzę z internetowych tabloidów amerykańskiej proweniencji. Z wypowiedzi Winnickiego przebija rasistowska nienawiść do Rosji, obca wszystkim programom ruchu narodowego. Przebija także chęć przypodobania się sterowanej przez propagandę wojenną polskiej opinii publicznej w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych. Winnicki we wszystkich ostatnich wypowiedziach pokazał, co zrobi niekompetentna osoba dla kolejnego wejścia do sejmu – na ciepłą posadkę. To kwadratura koła do potęgi – gdyż mamy do czynienia z fałszywym narodowcem.
Kara dla Białorusi
Zapory na granicy z Białorusią, zarówno te wyposażone w system elektronicznej czujności, jak i betonowe, przeciwpancerne, blokujące przejście graniczne w Kuźnicy są konsekwencją wrogiego stosunku Polski do Rosji. Wszystko w myśl zasady: sojusznik naszego wroga staje się naszym wrogiem. Do powstania polskiego muru nienawiści w stosunku do Białorusi przyczyniły się tez kompleksy zrodzone z niespełnionych ambicji naszego rodzimego establishmentu politycznego.
Z fiaska rewolucji „niespełnionych nadziei” na Białorusi – nadziei amerykańsko-unijnych a zarazem natowskich ideologów na obalenie legalnego prezydenta Białorusi i przejęcie jej pod wpływy kolektywnego Zachodu. Polska, która nie miała żadnych – ani historycznych, ani kulturowych, a tym bardziej moralnych podstaw do przeprowadzenia tej kolejnej kolorowej rewolucji kontrolowanej prze CIA – podjęła się tego zadania. Zapory to kara za utracone polskie ambicje. Kwestia polonii białoruskiej jest tutaj zasłoną dymną i fałszywką propagandową. Polonia białoruska miała bowiem dobre warunki rozwoju do momentu przeformatowania przez Warszawę jej działaczy w antybiałoruskich propagatorów rewolucji „niespełnionych nadziei”. Reakcja prezydenta A. Łukaszenki mogła być tylko jedna – ukarać ich zgodnie z odpowiednimi paragrafami białoruskiej konstytucji. Podobnie postąpiłyby polskie władze, gdyby białoruska mniejszość nie uznała wyboru A. Dudy na prezydenta i wzięła udział w organizowaniu – np. na rzecz Moskwy – kolorowej rewolucji w Polsce.
Również kwestia napływu imigrantów na granicę z Białorusią jest politycznie i moralnie problematyczna. Wystarczyło przecież dogadanie się Warszawy z Mińskiem w sprawie ograniczenia tego napływu. Wszelkie rozmowy z Białorusią na ten temat okazały się jednak niemożliwe, bo zakazały ich USA i UE. Niemożliwe także dlatego, że Polska nie uznaje nadal wyboru A. Łukaszenki na prezydenta i dała schronienie pani S. Cichanouskiej skazanej ostatnio przez białoruski sąd – jako nielegalnemu prezydentowi. A więc problemy z Białorusią są na własne życzenie. W kwestii imigranckiej trzeba także widzieć element historycznej kary za nasz udział w amerykańsko-natowskich wojnach proxy w świecie islamu. Symbolem tej kary jest wiszący na granicznej zaporze Irakijczyk, któremu Polska u boku USA i NATO podpaliła kraj. Strach przed uchodźcami islamskiego wyznania jest problematyczny także z tego powodu, że tysiące islamistów zostało legalnie zatrudnionych w różnych polskich firmach i dla nich właśnie fałszywi obrońcy praw człowieka zażądają budowy kolejnych meczetów w Polsce.
Jeszcze jeden aspekt wrogości do Białorusi należy wziąć pod uwagę – moralno-metafizyczny. Białoruś – w przeciwieństwie do Polski – ma ręce czyste od rozlanej krwi w wojnach USA i NATO na Bliskim Wschodzie i w Afganistanie. Ponadto Białoruś jako państwo – nie zaś Polska – pomagała Syrii po ostatnim trzęsieniu ziemi. W tym kontekście mielibyśmy do czynienia z obciążającym Polskę kompleksem Kaina, który rodzi nienawiść do wolnych od niego.
Wniosek dla przedstawionych wyżej problemów jest jeden: Polska perspektywa rozwoju musi być wolna od wrogości wobec innych narodów – także wschodnich sąsiadów – wolna od nienawiści wobec nich. Jak pokazały bowiem doświadczenia ostatnich lat, na wrogości i nienawiści niczego dobrego nie zbudowaliśmy – poza murami, które są ich świadectwem.
Prof. Anna Raźny, kulturoznawczyni i rosjoznawczyni, politolog i polityk, była dyrektor Instytutu Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!