Mój kraj, Polska, wydaje się być w na pierwszej linii agresywnej, imperialistycznej polityki sterowanej z Waszyngtonu i Londynu. Jednym z wielu dowodów potwierdzających słuszność tego poglądu mogłyby być przecieki o co najmniej pośrednim polskim udziale w zamachu na Nord Stream 6 września 2022 roku.
Jedna z wersji zdarzenia szeroko omawiana w zachodnich mediach jako sprawców wskazuje „niezależną grupę przyjaciół Ukrainy”, która realizując akt sabotażu miała przemieszczać się jachtem wypożyczonym z ukraińskiej firmy zarejestrowanej w Polsce. Opowieść o wolnych strzelcach nie brzmi jakoś szczególnie wiarygodnie, nie tłumaczy ani swobody ich działania z masami materiałów wybuchowych niezbędnych do zainicjowania eksplozji, ani też źródeł pochodzenia reszty wysoce specjalistycznego sprzętu niezbędnego do całej operacji.
Jest to jednak także wstępne przyznanie się do winy ze strony sił prokijowskich, potwierdzenie, że wysadzenia Nord Streamu nie dokonała Rosja a przeciwnie, że było to działanie jednoznacznie w interesie obecnych władz Ukrainy i realizowanej za ich pośrednictwem polityki.
Polskie klęski energetyczne
Tak czy inaczej, mamy do czynienia z próbą wmieszania w całą aferę Polski, podobnie zresztą jak i Niemiec (tajemniczy sabotażowy jacht miał bowiem operować z portu w Rostocku), czyli dwóch krajów faktycznie najbardziej poszkodowanych podmorskim wybuchem na Bałtyku. A przecież Polacy są także, a może przede wszystkim ofiarami wyjątkowo niebezpiecznej korelacji. Jako uzależniony na wszystkich płaszczyznach od Zachodu kraj peryferyjny ponosimy dotkliwe koszty obecnego globalnego kryzysu kapitalizmu, ukrywanego pod pretekstem zamierzonej i celowej transformacji energetycznej.
W jej efekcie zostaliśmy zmuszeni do wyrzeczenia się naszego naturalnego i dotychczas podstawowego surowca energetycznego w postaci węgla kamiennego. Z kolei uczestnicząc w koalicji antyrosyjskiej, sami odcięliśmy się od dostaw rosyjskiego gazu ziemnego, czyli podstawowego surowca przejściowego, dzięki któremu Europa miała przetrwać przejściowy okres przemian, planowany na nie mniej niż kilka dekad.
Najpierw restrykcyjna polityka Unii Europejskiej, w postaci nierealnych założeń programu Fit for 55, następnie spekulacje na rynku opcji gazowych, które doprowadziły do gwałtownej zwyżki cen rynkowych już jesienią 2021 roku i finalnie konflikt na Ukrainie, połączony z blokadą energetyczną i wojną ekonomiczną przeciw Rosji ostatecznie zaburzył podstawy gospodarki Polski, bardzo silnie powiązanej z ekonomią Niemiec, w tym także z wdrażanym przez naszego zachodniego sąsiada programem Energiewende, czyli swego rodzaju transformacją energetyczną z ludzką twarzą. Twarzą, którą jednakowoż właśnie spoliczkowano.
Europie kończą się czas i… energia
Możemy dziś już z całą pewnością stwierdzić, że z perspektywy dokładnie roku z założeń osławionego 10-Point Plan to Reduce the European Union’s Reliance on Russian Natural Gas ostało się przede wszystkim jedno, za to kluczowe: ograniczenie konsumpcji energetycznej przez gospodarstwa domowe. Uzyskano to zaś w drodze drakońskiego zaciskania pasa i skokowych podwyżek cen nośników energii.
Pozostałe pomysły, jak zapowiadane maksymalne wykorzystanie rezerw i oczywiście szybki zwrot w stronę energii odnawialnej okazały się technicznie niewykonalne i ekonomicznie nieopłacalne, zwłaszcza w perspektywie krótkoterminowej. A gdyby nawet inaczej, to i tak mogłyby to być jedynie mechanizmy wspomagające i przejściowe, przy założeniu, że zaburzenia na rynku dostaw gazu ziemnego z Rosji nie będą trwały dłużej niż dwa lata, a obie nitki Nord Streamu będą nadal wykorzystywane.
Ostrzeżenia takie formułował m.in. oxfordzki think tank Aurora Energy Research, a rosnące koszty tak zwanej szarej transformacji, pozbawionej zasilania gazowego, tylko potwierdzały konieczność powrotu do obustronnie korzystnej kooperacji energetycznej Europa-Rosja. Potrzebny był zatem radykalny krok uniemożliwiający wznowienie takiej współpracy.
Wiadomo, że to Anglosasi
Amerykański terrorystyczny atak przeciw Nord Stream był niewątpliwie z polskiego punktu widzenia najbardziej tragicznym momentem obecnego konfliktu i nie jest przypadkiem, że nawet politycy polskiego głównego nurtu, jak były minister spraw zagranicznych Radek Sikorski, jako jedni z pierwszych ujawnili informacje o amerykańskiej odpowiedzialności za ten akt terroru energetycznego na Bałtyku.
Jednym z ważnych celów amerykańskiego sabotażu było wszak zwiększenie uzależnienia energetycznego, a więc i ekonomicznego Europy Środkowej, w tym Polski, od dostaw amerykańskiego i katarskiego LNG, a także uzyskanie rynku dla amerykańskich technologii jądrowych.
A musimy przecież pamiętać, że mówienie o pokojowym wykorzystaniu energii jądrowej to eufemizm, nie ma bowiem wątpliwości, że mamy do czynienia z dążeniem do szybkiego wznowienia atomowego wyścigu zbrojeń dzięki produkcji znacznej ilości materiału rozszczepialnego, także na terenie zakładów docelowo lokalizowanych w Polsce.
Oznacza to, że w planach Anglosasów Europa Środkowa straci swój gwarantujący pokój i przetrwanie status strefy bezatomowej, a przesunięcie amerykańskiej i brytyjskiej broni jądrowej wprost pod granice Rosji jest tylko kwestią czasu, raczej niedługiego.
Amerykańska agresja przeciw Europie
To wszystko również są długofalowe skutki amerykańskiego terroryzmu przeciw Nord Stream. Rozprzestrzeniająca się strefa wykluczenia energetyczna, drakoński wzrost kosztów życia w Polsce i już odczuwana recesja. Większe uzależnienie od zagranicznych dostaw energetycznych, a więc jeszcze mniejsza konkurencyjność gospodarcza polskich firm. I przede wszystkim narastające zagrożenie wojenne.
Dla Polaków, jak i dla wszystkich Europejczyków podmorska eksplozja przeprowadzona przez amerykańskich, norweskich i brytyjskich terrorystów ma zatem wymiar pierwszego strzału pełnowymiarowej wojny Ameryki przeciw Europie. Zostaliśmy napadnięci przez terrorystów, musimy zatem prowadzić naszą własną, obronną wojnę przeciw terrorowi, w obronie naszych rodzin, domów i miejsc pracy. Skoro nie zawahali się narazić milionów ludzi na śmierć z wychłodzenia – nie cofną się przed niczym.
To jeszcze nie koniec?
Co może być celem kolejnych ataków? Chociażby TurkStream, a zwłaszcza projekt jego rozbudowy i rozciągnięcia w cały system zasilający południową Europę w rosyjski gaz przesyłany za pośrednictwem tureckiego hubu. Istniejąca nitka Anapa- Kıyıköy już jest objęta sankcjami, ale skoro te na przykładzie Nord Streamu okazały się nieskuteczne, nie można wykluczyć pojawienia się kolejnych „niezależnych jachtów” z przypadkowymi komandosami i tonami materiałów wybuchowych.
Ewidentnie wchodzimy w okres, w którym transformacja kapitalizmu, jego przechodzenie w fazę niskokonsumpcyjnej i zerowzrostowej hibernacji będzie dokonywane także przy użyciu środków militarnych i aktów terroru. Skoro wiemy, że hegemonia amerykańska, realizująca zadania globalistycznej finansjery za swego głównego konkurenta uważa Chiny, związane ze schyłkowym etapem kapitalizmu przemysłowo-konsumpcyjnego (modelem postfordowskim), równie naturalnymi celami ataków mogłyby zatem stać się Kanał Sueski czy planowany przez Pekin nowy kanał nikaraguański, pozwalający ominąć amerykańskie blokady w Panamie.
Przypomnijmy sobie co się stało dwa lata temu, w marcu 2021 roku po drobnej z pozoru awarii kontenerowca „Ever Green” płynącego z malezyjskiego portu Tanjung Pelepas do Rotterdamu. Wówczas przerwa w komunikacji przez Suez trwała tylko sześć dni, a tak i skutecznie zaburzyła łańcuch dostaw do Europy. A gdyby doszło do eksplozji na miarę Nord Stream i trwałego wyłączenia najszybszej morskiej drogi między Azją i Europą, tak jak wojny na Ukrainie i w Syrii skutecznie blokują połączenia lądowe?
Podobnie jak pozbawia się zwłaszcza Europę Środkową energii, tak można sobie znakomicie wyobrazić odcięcie zachodnich konsumentów od elektroniki, podzespołów, a więc i m.in. motoryzacji, a także innych dóbr konsumpcyjnych, jak tekstylia, do których nadpodaży przyzwyczaiły nas kolejne dekady kapitalizmu dobrobytu. Dekady, które dobiegają końca wraz z trzema głównymi cezurami długiego wieki dwudziestego: transformacją energetyczną, pandemią COVID-19 i wojną na Ukrainie.
Anglosaski zamach przeciw Nord Stream to dla tego przełomu tylko epizod, ale być może taki o wymiarze Sarajewa i Pearl Harbor.
Konrad Stanisław Rękas, dziennikarz, polityk, ekonomista, analityk geopolityczny, samorządowiec, były radny i przewodniczący sejmiku lubelskiego
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!