SECTIONS
REGION

CBAM — nałogi klimatyczne…

Niedzielnym rankiem 18 grudnia, zmęczeni długimi i wyczerpującymi obradami, wysłannicy państw członkowskich w Brukseli, dosięgli swoich celów. Zdecydowali, że Unia wzniesie na swoich granicach klimatyczne bariery celne. Jednym słowem, nałożono nowe podatki

To CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism), czyli Graniczny Węglowy (od dwutlenku węgla) Mechanizm Dostosowawczy. Mówiąc po ludzku – cła. A raczej podatki, obciążające towary najpotrzebniejsze do życia. Ukryte podatki to przecież istota polityki klimatycznej Unii.

Cła importowe nałożone na 5 podstawowych branż gospodarki: wyroby hutnicze, cement, aluminium, nawozy, energię elektryczną, ale także wodór. Później zakres uzupełniony może być o polimery i chemię organiczną. Wszystko ma się zacząć już 1 października 2023 r., gdy pojawi się obowiązek wykazywania, ile w danym produkcie jest zawartych emisji CO2, choć podatku od nich nie trzeba będzie płacić. Ten wkroczy na scenę z początkiem 2026 roku.

Ten podatek graniczny będzie zależał od notowań EUA, wyznaczany więc będzie przez rynki finansowe, spekulujące na urzędowych pozwoleniach na korzystanie z zasobów natury. Ma być wyliczany na podstawie tygodniowych notowań. Jak pomyśleć, jakich problemów te rynki przysporzyły Unii w ostatnich latach (notowania ETS, ceny gazu i energii…), to trudno otrząsnąć się z wrażenia, że ktoś tu znowu podkłada jakąś bombę, która w II akcie tego przedstawienia po prostu wybuchnie. Jak te bomby pod rurociągami Nord Stream.

Ale podatki to przecież coś nieuniknionego. Te jednak nie są formalnie podatkami. W Unii Europejskiej stworzono jedyny na świecie (obowiązkowy) system opłat (podatków) za korzystanie z paliw kopalnych. Nazywa się Emissions Trading Scheme (EU ETS). Jak nałożono ten podatek, choć nie jest to podatek? Stworzono “rynki klimatyczne” (dosłownie „węglowe” – carbon markets), czyli umożliwiono kapitałowi spekulacyjnemu decydowanie o rachunkach za energię. I jak to z aktywami bywa, ci, którzy nimi obracają, dążą do ich jak najwyższej wartości. I niedawno ich cena poszła ostro w górę, przed czym ostrzegałem 5 lat temu

. W efekcie energię uczyniono tak piekielnie drogą, że dzisiaj konieczne jest dopłacanie do niej przez rządy (co realnie oznacza przerzucanie kosztów na wszystkich), tak gospodarstwom domowym, jak i przedsiębiorstwom, inaczej groziłby bunt tłumów, nie mogących opłacić rachunków za prąd, gaz i ciepło. A z drugiej strony stoi widmo powszechnych bankructw przedsiębiorstw.

Koszt owego “carbon” (dwutlenek węgla) rozgrywana na „carbon markets” weszła do kosztów wytwarzania energii i zasila dzisiaj budżety państw. Na przykład państwo polskie w latach 2013-2021 państwo uzyskało prawie 60 miliardów zł z przydzielonych w Brukseli „bezpłatnych” pozwoleń na emisję CO2. Z całej sumy wpływów bezpośrednio do budżetu państwa wpłynęło ponad 51 mld zł. Te dochody gwałtownie rosną, w 2019 było to 10,8 mld, a w 2021 – już 25,3 miliarda złotych. To daje ponad 5% dochodów wpływów budżetu państwa (495 mld zł). I 1/3 całych dochodów państwa z podatku akcyzowego (77 mld). I prawie 3/4 dochodów z akcyzy paliwowej (34,5 mld). Widać jak krok po kroku energia staje się dojną krową dla budżetu, a coraz większym obciążeniem dla obywateli i przedsiębiorstw.

A więc wyrasta nam po cichu nowy podatek – nie podatek. Europa na sztandarach niesie ratowanie Ziemi, klimatu, środowiska… więc trzeba te cenności chronić. Jak? Podwyższając ich koszty dla użytkowników. Jak przy papierosach, alkoholu, paliwie… Im droższe, tym mniej możesz zużyć. Więc podatki środowiskowe, a precyzyjnie – klimatyczne idą w górę.

Całę branżę energii – paliwa na początku, teraz energia elektryczna, gaz – zaczęto obciążać coraz wyższymi opłatami. Ukrytymi pod postacią emisji klimatycznych. A wyznaczają je gry na rynkach finansowych, które tak boleśnie uderzyły nas po kieszeniach w ubiegłym roku. Te podatki są demokratyczne, to znaczy płacą je wszyscy, bo z energii korzystają wszyscy. Ale są też regresywne, to znaczy obciążają najboleśniej tych najsłabszych ekonomicznie.

Warto zapamiętać ten aspekt zeroemisyjnej „transformacji energetycznej”, bo jest całkowicie pomijany, a publiczność oślepiana jest jedynie „ratowaniem planety”. Być może ratujemy, choć ośmielam się wątpić. Ale zawsze powinno paść pytanie: a kto za to płaci? Chyba już jasne, kto?

Ale już niedługo będzie to znacznie więcej, wchodzi CBAM. O tym przeczytacie Państwo już za tydzień…

Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki i bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca

Źródło

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.

Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!