Już niedługo, 5 grudnia, Europa odcina się od rosyjskiej ropy. Ale nie tylko – ramach dalszego demontażu rynku, tym razem globalnego, teraz o cenie rosyjskiej ropy ma decydować polityka. A Europa będzie tego pilnować. Węgiel odcięty embargiem zakupu z Rosji, gaz prawie odcięty wysadzonymi rurociągami, ropa odcięta uchwalonym embargiem (za wyjątkiem rurociągów).
A tu na dodatek mamy kolejny pasztet. Tego samego dnia zaczyna się operacja bez precedensu, nigdy w historii nie przeprowadzana. Jej autor, USA nawet przy wyrzucaniu z globalnego rynku ropy wielkich eksporterów – Iranu i Wenezueli – nie zastosowały tak wyrafinowanego rozwiązania. Jednak wtedy byli to gracze znacznie lżejszej wagi.
Plan Janet Yellen, szefowej Departamentu Skarbu, jest prosty: niech rosyjska ropa płynie na światowe rynki, ale po znacznie niższej cenie. Jakiej? Takiej, która dawałaby minimalny dochód Rosji, żeby jednak nawet skromne dochody były bardziej atrakcyjne niż utrata rynków, zamykanie wydobycia, zwolnienia i bezrobocie. Gdyby chciała wierzgać, tak jak zapowiada. Po ile miałaby sprzedawać? Kiedyś rzucono w eter 60 dolarów, czyli o 20% niżej niż dzisiejsza cena rosyjskiej ropy.
Do roboty zaprzęgnięte zostaną korporacje ubezpieczeniowe, finansowe i transport morski. Handel rosyjską ropą jest zależny od usług zachodnich firm. Prawie 90% ubezpieczeń i finansowania transportu morskiego rosyjskiej ropy jest w rękach brytyjskich i europejskich firm. Globalny potencjał w ręku mają Brytyjczycy – 95% światowej floty ubezpiecza się w firmach klubu londyńskiego (International Group of Protection & Indemnity Clubs – P&I).
Bez takich usług przewóz jest niemożliwy, a od 5 grudnia i Europa i W. Brytania zabronią ich świadczenia przy rosyjskiej ropie. No, chyba że podda się ona przymusowi ceny wyznaczonej przez Zachód. Pytanie tylko, czy taki nacisk wystarczy. Łatwo go bowiem obejść, Rosjanie mają własne firmy ubezpieczeniowe, które reasekuruje rosyjskie państwo.
Ta operacja ma “zadusić rosyjskiego niedźwiedzia”. I rzeczywiście, grozi to powolnym zaduszeniem, bowiem surowce energetyczne to 30% rosyjskiej gospodarki, z tego 3/4 to ropa naftowa, której eksport to ponad 75% rosyjskiego wydobycia. I przynosi największe dochody rosyjskiemu państwu, utrzymując przy życiu potężną branżę, dającą pracę milionom Rosjan. O dziwo, dotychczasowe represje nie odniosły skutku – wydobycie zmniejszyło się minimalnie (w odróżnieniu od gazu, gdzie spadło 20% r/r), a ilości z których już zrezygnowali europejscy klienci, popłynęły do Chin, Indii i Turcji, które stały się największymi jej odbiorcami.
Do początku operacji już tylko dni, a do tej pory – limitu ceny rosyjskiej ropy nie podano. Napięcie więc rośnie, niepewność wśród korporacji osiąga szczyt, więc grudzień będzie miesiącem blokady rosyjskiej ropy, napięć w podaży ropy i skoków cenowych na giełdach. Ale prawdopodobnie zwiększy się też dyferencjał między Brentem a rosyjską marka Urals. Rosjanie twardo bronią poziomu sprzedaży i wydobycia, a taki nacisk potężnego gracza zmusza ich do sprzedawania po niższej cenie. Dodatkowo więc zarobią na tym nasze rafinerie.
Rosja została już uderzona finansowo, choć sankcje europejskie (największego odbiorcy) jeszcze nie zadziałały. Ropa Urals była sprzedawana natychmiast po wybuchu wojny o 35 $ na baryłce taniej niż Brent, a od czerwca ten discount zmniejszył się do 25 $. Ale przez wiele lat wcześniej ta różnica wynosiła średnio 1,5 $/b. Więc odebrało to już potężne pieniądze Rosji. To miesięczne straty rzędu 2 miliardów dolarów. Czyli w pewnym sensie te działania od początku wojny odniosły pewien ograniczony sukces. Teraz idzie o to, by tę sytuację utrwalić, że Rosja musiała taniej sprzedawać niż mogła wcześniej.
Jeśli jednak Kreml bez mrugnięcia okiem zniósł takie straty, a do tego mówi, że nie będzie nikomu ropy na tych warunkach sprzedawał, to jak go zmusić do takiej sprzedaży? Jak nakazać mu ją dostarczać na rynek po podyktowanej przez USA cenie?
Oczywiście jest na to sposób, który jednak może wywołać światowy kryzys naftowy. Trzeba pamiętać, że rosyjski handel ropą jest w ogóle możliwy dzięki temu, że Waszyngton nie zablokował możliwości używania w nim dolara. Ministerstwo Finansów USA pozwoliło na to kilku rosyjskim bankom, przedłużając niedawno pozwolenie do 15 maja. Ale kiedyś może nie przedłużyć. Prosta decyzja, jeden podpis, a rosyjski handel ropą naftową jest zablokowany, ceny idą w górę, i mamy kryzys na globalną skalę.
Pytanie tylko, czy nie posypałby się dolar jako waluta handlu światowego, przynoszący Ameryce ogromne korzyści. Musi więc ona uważać, gdyż po rekwizycji rosyjskich pieniędzy zaufanie do światowego systemu finansowego gwałtownie się zachwiało. Ale mamy wojnę, każdy scenariusz jest możliwy.
Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki i bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!