20 lipca Piotr Naimski, szara eminencja polskiego sektora energii, został zdymisjonowany. Kolejny raz zresztą w jego karierze. Ale spokojnie, wróci. Jego protektorzy są bardzo, ale to bardzo wpływowi. Pełnomocnik ds. bezpieczeństwa energetycznego to brzmi dumnie.
To taka funkcja dla zaufanych ludzi, którą Amerykanie wprowadzają tam, gdzie odcinają gospodarkę od rosyjskich surowców energetycznych. Więc wszędzie w Europie Środkowej mieli wpływać na swoje rządy, by wywiązały się ze zobowiązań danych największemu sojusznikowi, że odetną się od Rosji. Jeździli i jeżdżą do Ameryki, występują na konferencjach, informują o postępach w „zmniejszaniu uzależnienia”.
Na Węgrzech, prowadzących przecież dokładnie odwrotną politykę, też są tacy pełnomocnicy. Tylko że rząd prowadzi własną politykę, zgodną z interesami państwowymi. Na nasze nieszczęście Naimski był na tyle wpływową postacią, że mógł zrealizować amerykańskie plany energetyczne wobec Polski.
Przyjrzyjmy się jego osiągnięciom. Pierwsze znaczące to zablokowanie budowy drugiej nitki Jamału, zwanej Pieremyczką. W rządzie Jerzego Buzka uczestniczył w zespole, który miał doprowadzić do sprowadzenia norweskiego gazu. Z tego powodu zablokowano nowy strumień z gazu z Rosji, więc Gazprom poszedł morzem i stąd wszystkie cztery nitki Nord Stream. Możemy się więc czuć współtwórcami tego rurociągu. A z norweskiego gazu po rządach Buzka / Steinhoffa został tzw. „mały kontrakt norweski” – w rzeczywistości był to rosyjski gaz zawracany w Niemczech do Polski. I znacznie droższy niż ten oryginalnie rosyjski.
Największym sukcesem w odcinaniu od rosyjskiego gazu były negocjacje z Gazpromem i RosUkrEnergo w latach 2005/2006. Ekipa Naimskiego dała się zagonić w bardzo prostą pułapkę. Kończąca się umowa z ukraińską spółką spowodowała, że Polska straciła 11-procentowy upust cenowy. I ludzie Naimskiego po prostu się poddali, praktycznie nie negocjując, zgodzili się bez protestów i walki.
Ale to drobiazg w porównaniu z najważniejsza zmianą w umowie – usunięto z nie klauzulę zabezpieczającą Polskę przed nadmiernym wzrostem cen gazu (zależnych od notowań ropy). I Polski rząd (minister Jasiński) się na to zgodził! Przypomnę, że działo się to w 2006 r., gdy ceny ropy już gwałtownie rosły. Jeżeli założyć, że decyzji tej nie podejmowali jacyś niekompetentni debile (a tak zakładam), pozostaje jedyne wytłumaczenie: pod polsko-rosyjskie relacje podłożono bombę z opóźnionym zapłonem, która później przez lata niszczyła nasze relacje najwyższymi cenami w Europie. Innego wytłumaczenia nie widzę i jeśli taki był zamiar, to rzeczywiście… zadziałało. Kosztowne dla Polski, ale skuteczne.
Później Piotr Naimski wyprawił naszego gazowego potentata PGNiG do Norwegii. Od 2007 roku, już 15 lat, próbuje on coś tam zwojować i mimo wydanych ogromnych pieniędzy, zamiast planowanych 10 mld m3, udało się dociągnąć do wydobycia niecałych 3 miliardów m3 rocznie. I to nie jako operator wydobycia, a jedynie jako bierny inwestor spółek, prowadzących wydobycie pod zarządem innych koncernów.
Poprzez skierowanie środków PGNiG na inwestycje do portfeli zachodnich koncernów, zbywających nisko oceniane złoża norweskie, zaniedbano wydobycie w Polsce. Nasze zasoby pozwalają na zwiększenie wydobycia, gaz jest tani i nie obłożony horrendalnymi podatkami, jak w Norwegii, jest na miejscu i nikt go nam nie odetnie, ani przez zakazy ani przez zaporowe ceny. Najbezpieczniejszy, najtańszy, własny… i porzucony, a jego wydobycie tylko spada i spada.
Po wybuchu gazowej „rewolucji łupkowej” w USA, Piotr Naimski przekształcił się z geopolitycznego dywersyfikatora, przecinającego więzy z wrogiem, bezpośrednio w promotora amerykańskich interesów biznesowych. Niektóre nie wypaliły, jak wydobycie u nas gazu ze złóż macierzystych. Po prostu amerykańskie technologie nie zadziałały. Euforia polskiej klasy politycznej, już widzącej się zarządcami kosmicznych dochodów z wydobycia, trwała krótko.
Ale rewolucja w USA wygrała. W ciągu kilku lat Ameryka z importera stała się największym światowym eksporterem LNG. Żeby to stało się możliwe, trzeba zdobywać nowe rynki. I tutaj Piotr Naimski okazał się człowiekiem bezcennym. Dla Amerykanów jest wart tyle, ile waży – licząc w złocie.
Polska bowiem dzięki niemu zakontraktowała za USA prawie 10 miliardów m3 gazu LNG na 20-25-letnich kontraktach. Kontraktach na znacznie wyższym poziomie cen niż wtedy obowiązujące kontrakty rosyjskie i na znacznie gorszych warunkach (nie ma w nich np. mechanizmu renegocjacji). To będzie to największe osiągnięcie (czyli obciążenie dla Polski), które zostawia nam Piotr Naimski.
Ale nie płaczcie z żalu. On jeszcze wróci. Jego protektorzy to wpływowi ludzie. A niedokończony został nowy projekt Pełnomocnika. Budowa amerykańskich elektrowni jądrowych w Polsce. Kolejne dziesiątki miliardów dolarów. Wszystko przygotowane, ustawione… Nie wierzę, żeby odpuścili. A czy i kiedy zostanie wybudowana, to już inna kwestia.
Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!