SECTIONS
REGION

Polski rząd a przedsiębiorstwa: bitwa o węgiel

Polski rynek węgla zaczyna się gwałtownie sypać. Gdy Unia uchwaliła, bez większych dyskusji, embargo na import rosyjskiego węgla, przyjęła termin 1 sierpnia, dając czas na uzupełnienie zapasów na zimę. Import węgla z Rosji… wzrósł. Polska zastosowała wariant radykalny. Już w kwietniu import z Rosji został zakazany. To oczywiście zdestabilizowało sytuację.

Zawitała do nas ponownie gospodarka niedoboru – coś, czego młode pokolenie w ogóle nie pamięta. Jak zwykle rynek się podzielił na dwa obiegi. Jeden to państwowe kopalnie, sprzedające gospodarstwom domowym po cenie producenta. A temu koszty nie wzrosły, w efekcie ceny w kopalniach są 2- lub 3-krotnie niższe niż w tej gorszej, prywatnej części. Dlatego do państwowych kopalń tworzą się kolejki, wszyscy boją się, że węgla na jesień zabraknie. Paniki jeszcze nie ma, ale wykupywanie na wszelki wypadek już widać.

Ale tu trafiamy na pewien problem. Bo przecież te 100 tysięcy klientów, a raczej szczęśliwców, którym udało się wygrać z los na loterii – przepraszam: kupić węgiel w internetowym sklepie PGG, jest niczym w porównaniu z prawie 3 milionami gospodarstw domowych ogrzewających się węglem. Mogą się zdenerwować i pokazać czerwoną kartkę wyborczą… Tak być nie może. Trzeba, chłopy, coś robić…

Ale co ciekawe, państwo wzięło sobie za cel także, „żeby te prawie osiem tysięcy składów węglowych, które są w Polsce, w pewnym momencie musiało obniżyć ceny”. Przypomina to trochę bitwę o handel, którą rozpoczęli komuniści w 1947 r., by wyeliminować sektor prywatny i „okiełznać elementy spekulanckie”. Jednak wydaje mi się, że to jakiś wróg zastępczy, to nie polskie składy węglowe dyktują szaleńcze ceny 300-400 $/tonę na giełdach światowych.

Oni ten węgiel po horrendalnych cenach muszą kupić, pokryć koszty operacyjne i wypracować jeszcze zysk. Nie mają bowiem węgla, jak polskie kopalnie, po kosztach wydobycia, które się nie zmieniły zbytnio, z pewnością nie w skali szaleńczego skoku cenowego na globalnych giełdach. Kopalnie mają bowiem sprzedawać bezpośrednio do odbiorców, by towar nie trafił do „spekulantów”.

Ofiarą takiej polityki padły polskie prywatne przedsiębiorstwa. To one dominowały na rynku węgla dla indywidualnych odbiorców i mniejszych przedsiębiorstw czy ciepłowni. Ale polscy przedsiębiorcy są sami sobie winni, węgiel przyjeżdżał po szynach do Polski z niewłaściwej, tej niesłusznej strony – rosyjskiej. Nie dość, że gwałtownie, bez uprzedzenia odcięto ten strumień zaopatrzenia, to jeszcze przyduszono ich kolanem, żeby węgiel, którego nie mają, sprzedawali taniej.

Taniej niż kupują, bo sprzedać mają po 996,60 zł, gdy kupują importowany po 2200 lub 2500 złotych za tonę. Więc daleko drożej niż te 1750 zł, na które mogą liczyć po państwowej dopłacie 750 zł, która miałaby nastąpić po jakimś dłuższym czasie, w przyszłym roku, więc jeszcze mieliby i finansować państwo w jego walce ze złym wschodnim reżimem. I to nieźle finansować. Dzisiaj węgiel importowany kosztuje na składzie 3 tysiące za tonę. Przedsiębiorca ma sprzedać węgiel za tysiąc, dostać od rządu niecały tysiąc, a co z tym trzecim tysiącem? Z pensji żony-nauczycielki ma dołożyć?

A, zapomniałbym… Ten trzeci tysiąc firma miała dostać po dobrych kilku miesiącach, więc taki przeciętny skład węglowy, sprzedający 20 ton dziennie, musiałby wyłożyć na walkę ze wschodnim reżimem jakieś 1,5 mln złotych! A takie „polskie węglowe spekulanty” jak mają kapitał obrotowy na pół miliona, to całkiem dobrze.

Ale i wysokość tej dopłaty niepewna, bo jakby sprzedano więcej, niż planiści przewidują (a przecież wiadomo, że jak dopłacają, to ludzie dostają małpiego rozumu i kupują więcej, bo następnym razem będzie drożej), to kwota dopłaty do tony będzie się zmniejszać.

Jak widać – sukces takiej operacji był gwarantowany. Muszę powiedzieć, że ktoś musiał długo myśleć, żeby takie kwadratowe jajo urodzić. Z pewnością jakiś dywersant od Putina.

Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca

Źródło

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.

Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!