Polska jest twardym i zdecydowanym przeciwnikiem rosyjskich surowców w Europie. Walczy z nimi na wszystkie sposoby. Mocne akcje w gazie ziemnym przeciwko rurociągom są dość znane. Obecnie przystąpiliśmy do walki z rosyjską ropą. I to nie tylko w Polsce. Także w Unii Europejskiej, a głównie w Niemczech.
Niemcy nie popierali gwałtownych kroków przeciwko Rosji, jednak ostatnie miesiące zmieniły tę sytuację. Nowy rząd Niemiec nie jest już tak wyważony w polityce wschodniej jak kanclerz Merkel, uczestniczy w nim partia Zielonych – bardzo globalistyczna, klimatyczna i antyrosyjska. To wszystko spowodowało, że Niemcy nie zdołały powstrzymać brukselskiej maszynki sankcyjnej. Poddały się presji i zgodziły na kolejne cięcia w związkach gospodarczych z Rosją.
Choć świadomość tego, że to jest powtarzanie drogi Ukrainy, i może się skończyć wojną, ciągle tam widać. Gdy niedawno w Brukseli toczyła się kilkumiesięczna batalia o odcięcie się od rosyjskiej ropy, między Polską a Niemcami także trwały twarde negocjacje.
Niemcy importowali 1/3 potrzebnej ropy z Rosji. Dzisiaj starają się tę ilość znacząco zmniejszyć, a z końcem roku całkowicie zaprzestać importu z Rosji. Tak się zobowiązali. Jednak ta strategia zupełnie nie pasuje do sytuacji w dawnym NRD, gdzie zapotrzebowanie na paliwa zapewniają prawie całkowicie rafinerie zaopatrywane w ropę z Rosji. Przede wszystkim położona na północy nad Odrą, PCK Schwedt, a zaopatrywana bezpośrednio rurociągiem Przyjaźń. I co gorsza, będąca w 54% własnością rosyjskiego potentata naftowego – Rosniefti.
W Niemczech, i w Europie Zachodniej, nie było to czymś tak strasznym, jak to przyjmujemy w Polsce. Po prostu ropa, rafinerie, to nie jest gałąź gospodarki, którą wysoko ceniłaby Unia. Rosjanie chcieli sobie zapewnić zbyt dla własnej ropy poprzez posiadanie rafinerii, państwa europejskie się zgadzały, gdyż podnosiło to poziom bezpieczeństwa zaopatrzenia w ropę i paliwa, obciążając dość niskodochodową działalnością rosyjskich właścicieli.
Niech oni na to tracą pieniądze, a my zainwestujemy w zieloną energię. A w razie pożaru i tak to przejmiemy, znacjonalizujemy… i tak dokładnie się dzieje. Ale ten dawny model współpracy, jeszcze z czasów dobrych stosunków Europy z Rosją, był atakowany i niszczony, a po 24 lutego generalnie jest likwidowany.
Do nacisku na Niemcy ze strony USA i EU przyłączyła się także Polska. Od wielu lat blokowaliśmy działania Niemiec w branży gazowej, teraz przystąpiliśmy w gronie sojuszników do likwidowania specjalnych stosunków Niemiec i Rosji w ropie naftowej. Przez ostatnie miesiące włożyliśmy tu wiele wysiłków. Otwieramy dla Niemców wszystkie swoje możliwości logistyczne: Naftoport, rurociągi, kolej, cysterny. By dostarczyć nie-rosyjską ropę tak do Schwedt, jak i rafinerii Leuna. Bowiem niemiecki port w Rostoku jest zbyt płytki, a rurociągi zbyt małe, by zapewnić ropę tak wielkim rafineriom.
26 kwietnia dobito targu. Niemiecki zielony wicekanclerz odwiedził Polskę, uzgodniono, że nasz odcinek Przyjaźni i rurociąg Pomorski, łączący go z Gdańskiem, będą obsługiwały niemieckie rafinerie. Warto pamiętać, że takie gwarancje dostaw ropy między naszymi krajami funkcjonowały od lat, to nic specjalnie nowego.
Rurociąg Przyjaźń to 50 mln ton rocznie, rurociąg Pomorski – 30 mln, więc mocy zapasowych jest dużo. Płock potrzebuje 15 mln ton, Schwedt – 12 mln, więc wszystko może działać na jednym połączeniu. Z jednym zastrzeżeniem. W przypadku całkowitego embargo na rosyjską ropę, najsłabszym ogniwem w tej układance staje się Naftoport, z jego mocami przeładunkowym 35 mln ton rocznie, da radę zaspokoić potrzeby polskich rafinerii (27 mln), ale czym zaopatrzyć Schwedt, nie mówiąc już o Leuna?
Niedługo po tej umowie z naszej strony padły ostre słowa minister Anny Moskwy: “Naszym fundamentalnym warunkiem jest zakończenie rosyjskiej własności rafinerii Schwedt. Żadne działania z naszej strony nie są bez tego możliwe”.
Twarde warunki, choć nie zgadzają się z tym, co powiedział niemiecki minister gospodarki (wicekanclerz) Robert Habeck. Stwierdził, że Polska nie będzie na razie tej opcji wykorzystywać, ale “w przypadku embarga lub zmiany operatora” ropa będzie płynąć przez Polskę także z morza. Czyli na razie nie jest to potrzebne, a jak będzie embargo na ostro, to Polska i tak będzie dostarczać ropę, niezależnie czy ostanie się tam Rosnieft, czy nie.
Niemcy nie spieszą się do ekspropriacji, gdyż już w sektorze gazowym doświadczają tej słodyczy nacjonalizowania rosyjskich firm. Po przeszukaniach w biurach Gazprom Germania, rosyjski gigant gazowy wycofał się z tej spółki, a pusty odwłok z niej musiało wziąć na utrzymanie niemieckie państwo. Moskwa odpowiedziała zakazem handlu z dawną spółką Gazpromu, więc realnie zniknęło jedyne źródło dostaw gazu.
A dzisiaj szef zarządzającego nią regulatora BNetzA ostrzega: “Jesteśmy dobrze zaopatrzeni w gaz, ale po niezwykle wysokich cenach. I przemysł i indywidualni odbiorcy powinni mieć tego świadomość”. Poza tym trzeba było zasilić firmę 10 miliardami euro, żeby nie zbankrutowała i nie pociągnęła za sobą innych dostawców gazu.
Poza wielką polityką transatlantycką, trzeba jeszcze trochę słuchać dołów, a te żądają gwarancji na wypadek dobrowolnego wprowadzenia embarga: żadnych braków paliw, żadnych zwolnień z 1200 pracowników Schwedt, a nawet żadnej niepewności, windującej ceny w górę. Jeśli tego rząd federalny nie zapewni, to nie powinien samodzielnie odcinać się do rosyjskiej ropy. Tego żądają lokalne władze i radzą: “jeżeli tych gwarancji nie da się spełnić, to trzeba się zastanowić, czy embargo rzeczywiście ma sens”.
Polska z pewnością wykonała swoje sojusznicze zobowiązania, do czego już od lat przywykliśmy. Z tego nie ma żadnej korzyści, oprócz poklepania po plecach. Jednak Schwedt dostarcza także paliwa do Polski, więc zamknięcie tam przerobu ropy uderzyłoby też w Polskę. Ale przede wszystkim jest tu i coś innego na rzeczy, o czym wprost się nie mówi. Bowiem to nie tylko Polska zapewnia dostawy ropy dla Niemiec. Z zachodu mamy zabezpieczone dostawy “niemieckiego gazu” z Rosji.
Więc jak to mówią: “złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”.
Andrzej Szczęśniak, specjalista od energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!