Podział ziemskich imperiów na dwie zasadnicze grupy: te lądowe i morskie jest podstawą geopolityki. Jego głębia wynika nie tylko z geograficznego poniekąd determinizmu; lecz również zasadza się na tym, iż tworzą one (te potęgi) odrębne, niekiedy niezwykle skonfliktowane cywilizacje. Spór między nimi jest – co oczywiste w świetle powyższych uwag – zasadniczy, fundamentalny, nieusuwalny.
Powiedzmy, że aż uwarunkowany. Jednak w przypadku tego tekstu chodzi o pewne kwestie – rzekłbym – przyczynkarskie, chociaż jednak nie do końca. Mówiąc lądy i morza, myślimy dziś globalnie. Jest zatem wszechocean i jest wielka lądowa masa. Oceany z kolei możemy podzielić na trzy fragmenty, które nazwiemy teatrem działań: Pacyfik, Atlantyk i pośredni Indyjski. Można także wydzielić Ocean Arktyczny, który po odkryciu tam wielkich bogactw, które kryje zyskuje ostatnio na znaczeniu.
Z kolei podział terytorialnej masy świata z natury rzeczy jest mniej oczywisty, a więc bywa, że sporny. Chodzi też i o to, że nie wszystkie ziemie przynależą do strefy lądowej, gdyż ze względu na swoje położenie są tak uwarunkowane, iż należy je zaliczyć do przestrzeni mórz. Taki charakter mają wszystkie Ameryki, a z politycznego punktu widzenia tak zwana Anglosfera.
Z kolei na przykład, jeśli chodzi o taką wielką lądową masę jaką stanowi Afryka, z tego geopolitycznego punktu widzenia nie można ją jakoś bliżej zakwalifikować. Zaliczymy więc ją do strefy przejściowej, to jest miejsca które wciąż jest poza historią.
Dla potęg lądowych pozostaje więc bezkresna przestrzeń Eurazji. I z niej można wydzielić kilka odrębnych jednostek. Jest Rosja stanowiąca właściwie kontynent – cywilizację. Wewnętrzna lądowa wyspa, czyli Chiny. Izolowane przez Himalaje, Indochiny i wszystko to co leży na zachód od nich.
Granica tych centrów jest, z oczywistych powodów, mniej pewna niż ta między światem poszczególnych wielkich mórz. Wewnętrzne linie też nie są niezmienne. Tu bowiem dzieje się historia. I tym sposobem w kilku zdaniach obiegliśmy cały świat, ale pozostała nam jeszcze Europa. Co z nią?
Przypatrzmy się temu przypadkowi, zwłaszcza że to ona rozpoczęła podbój świata, który jednak nigdy nie został dokończony – co być może – jest główną przyczyną dzisiejszego upadku jej geopolitycznego znaczenia i zejścia przez nią na peryferyjne pozycje. Kontynent jest obecnie w kryzysie, który być może ma nieodwracalne następstwa?
Zacznijmy jednak od tego, że oceany kończą się tam, gdzie zaczynają się lądy i – co naturalne – odwrotnie. Możemy jednak zauważyć dwa obszary przejściowe, gdzie szlaki lądowe z wolna wytracają swój bieg napotykając morza, a oceaniczne floty zawsze kończą w portach. To jest punkt styku. I właśnie takim miejscem jest Europa, ten azjatycki półwysep o bardzo wyszukanych kształtach.
Skoro tak: to o tym starym kontynencie można powiedzieć, że tu stykają się obecnie interesy dwóch kategorii imperiów: lądowych i morskich. Wynika z tego, że bez panowania nad Europą, która w wyniku dwóch następujących po sobie wewnętrznych wojen straciła światowe przywództwo, nie da się rządzić światem. Dlatego ona ogniskuje zainteresowania największych potęg; Stanów, Rosji oraz Chin.
Przybierają one różny charakter. Rozszerzenie NATO, Jedwabny Szlak (imperialny projekt Pekinu), ponownego opanowania poradzieckiej przestrzeni. Na koniec można zaryzykować tezę, że jeśli wybuchnie kolejny konflikt na światową skalę, to zdarzy się on właśnie w Europie. Teza, że Pacyfik, Tajwan, Morze Południowochińskie to dzisiejsze centrum może okazać się mocno przesadzona? Europa bowiem to jeden wielki port!
Antoni Koniuszewski, prawnik, pisarz, historyk, publicysta
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!