Wojna na Ukrainie ugrzęzła, a kolejne fale unijnych sankcji uderzają w rosyjską gospodarkę, Rosja odgryza się precyzyjnymi kontruderzeniami. O jednym – płatności za gaz rublami pisałem wcześniej, przyszła teraz pora na kolejny surowiec energetyczny – węgiel.
Na pierwszy ogień poszedł węgiel
Rolę lidera przejęła Bruksela, która łamie opory krajów członkowskich, przerażonych rozmiarami kosztów, jakie przychodzi im ponosić tak na skutek transformacji energetycznej (czyli wysokich cen surowców i energii), jak i walki z Rosją. Komisja Europejska, która poczuła moment historyczny, gdy może realnie popchnąć do przodu swoje zielone cele, przystąpiła do czegoś, co jeszcze dwa miesiące temu wydawało się niemożliwe: odcinania się od Rosji w najbardziej strategicznej dziedzinie strefie — energii. Na pierwszy ogień poszedł węgiel.
Embargo przyjęto w błyskawicznym tempie, 5 kwietnia Komisja przedstawiła radykalny projekt, a już w dwa dni później ministrowie kiwnęli głowami i sankcje zostały przyjęte. Unia zabroniła zakupów, importu, a nawet transportu rosyjskiego węgla. Jednak embargo węglowe zacznie obowiązywać dopiero od sierpnia, żeby zdążyć zrobić zapasy, przygotować się na następną zimę.
Swoją decyzją Bruksela przerywa trzeci największy strumień globalnego handlu węglem. Najwięcej węgla płynie z Australii do Japonii, ale z Rosji do Europy – niewiele mniej. Jednak te lata charakteryzują się właśnie podziałem światowego handlu na wrogie obozy. Półtora roku temu Chiny podjęły także polityczną decyzję o nieoficjalnym zakazie importu węgla z Australii.
I to był strumień trochę jedynie większy niż rosyjsko-europejski. Obie strony odczuły koszty tego ruchu, jednak globalny handel jest elastyczny, przepływy towarowe dostosowały się do nowo powstałych barier. Tak też będzie i w zerwanych więziach handlowych z Rosją, jednak dużo kosztowniej i z większymi bólami.
Dlaczego zaczęto od węgla?
Bo węgla spośród surowców energetycznych Europa (i Polska) importuje najmniej. Licząc wartościowo – ostatnio koszt importu do EU wyniósł 8 miliardów euro, a więc wielokrotnie mniej niż ropy naftowej czy gazu ziemnego. Jednak Rosja dostarcza 45% węgla importowanego do Unii (ropa naftowa to 27%, a gaz ziemny 45%). To 90 mln ton, które w zużytych w 2021 r. 630 mln ton w Europie, stanowią 14%.
Największymi importerami są Niemcy i Holandia (jako port przeładunkowy). Ale w węglu energetycznym udział ten rośnie do 70%. Także resztki europejskiej energetyki węglowej będą miały potężne wyzwanie przed sobą. Węgiel w ub. roku był dużo tańszą alternatywą wobec koszmarnie drożejącego gazu – u nas udział generacji z węgla w 2021 r. wzrósł do 80% (z 69% rok wcześniej).
Własne wydobycie nie zastąpi rosyjskiego węgla ani w Polsce, a tym bardziej w Niemczech. Ostatnią kopalnię węgla kamiennego zamknięto tam w 2019 r. A popyt na węgiel wzrósł w ub. roku i rośnie w bieżącym. W 2021 r. Niemcy importowały 39 mln ton o 1/4 więcej r/r (a w bieżącym planowane jest import 42 mln t). Aż o 27% r/r zwiększyła się generacja węglowa (54 TWh). I zwiększy się jeszcze z powodu zamknięcia trzech bloków nuklearnych.
Teraz tę możliwość Bruksela odcina. Lobby klimatyczne otwiera szampana.
Polska odczuje to najmocniej
W Polsce udział importu węgla z Rosji to 66% (2021), a nawet 73% (2020). Jak widać, Polska odczuje to najmocniej — leżymy najbliżej Rosji, łączą nas bezpośrednie szlaki kolejowe, także tranzyt kolejowy obumrze. Kosztami będą obarczeni głównie użytkownicy przemysłowi, ciepłownictwo i indywidualni odbiorcy. Dla nich, przy brakach polskiego wydobycia, była to alternatywa tania i wysokiej jakości. Teraz trzeba będzie jej szukać po całym świecie.
Ale Polska walczy w Brukseli o jak najmocniejsze sankcje, sami także ustawą wprowadziliśmy błyskawicznie embargo na węgiel, by spełnić te obietnice, którymi kolejne władze oszukiwały latami społeczeństwo, że zablokują import z Rosji. Niemcy zachowują się znacznie bardziej pragmatycznie, opierają się naciskom (do pewnego jednak tylko momentu) i opóźniają wejście embarga w życie (zapowiedzieli 120 dni na całą operację).
Rosja to „zaledwie” 45% importowanego węgla, ale Niemcy nie chcą wojny z Rosją, a nakręcająca się sprężyna gospodarczej konfrontacji do niej właśnie prowadzi. Tak samo było na Ukrainie, dzisiejszą wojnę poprzedziły lata zrywania wszelkich więzi i narastającej agresji.
Europejczycy mogą zbiednieć i marznąć…
Europa znajdzie węgiel w Australii czy Południowe Afryce, a z pewnością w USA, które już zwiększyły eksport do Europy, a ceny w oczekiwaniu na zdobycie nowego rynku, poszły w górę. I właśnie z Ameryki słychać ciekawe oceny nowej energetycznej strategii Brukseli.
New York Times pisze: „przejście do innych dostawców i zwiększenie udziału źródeł odnawialnych będzie kosztowne i bolesne. Dlatego Europejczycy mogą zbiednieć i marznąć co najmniej przez kilka lat z powodu spirali rosnących cen i i skurczenia się gospodarki, której zabraknie energii”. Można takie podejście nazwać „realizmem sojuszniczym”. Ale po tamtej stronie oceanu także poganiają Europę, by szła dalej. „Dlaczego tylko węgiel? Europa może pozwolić sobie na zakazanie także rosyjskiej ropy” – apeluje Politico.
Zobaczymy, jak daleko da się Europa w tę energetyczną pułapkę zagonić.
Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.
Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!