SECTIONS
REGION

Gaz: czy dokładnie za ruble?

Tydzień temu było dużo hałasu, wszyscy czekali w napięciu, ale mało było faktów. Dlatego napisałem wtedy wstęp do sprawy „gaz za ruble” o historii i znaczeniu petrodolara. Dzisiaj już wiemy znacznie więcej i dlatego można powiedzieć, że „gaz za ruble” to i za ruble i nie za ruble. Zależy od której strony patrzeć.

23 marca prezydent Putin ogłosił, że gaz rosyjski będzie sprzedawany za ruble. Nakazał rządowi i bankowi centralnemu przygotować w ciągu tygodnia konkretne mechanizmy. 31 marca były one gotowe (więc z pewnością pracowano nad nimi od dawna, i to intensywnie). Ukazem wprowadzono natychmiastowe, od następnego dnia (o ironio, był to Prima Aprilis!) nowe reguły płatności za gaz z „państw nieprzyjaznych”, czyli tych, które zastosowały sankcje wobec Rosji.

Na czym rzecz polega? Otóż kontrahenci Gazpromu, żeby opłacić faktury za gaz, nie będą już po prostu przelewać euro czy dolarów na konto GazpromExportu. Muszą założyć konto rublowe w GazpromBanku, gdzie wpłacają owe euro czy dolary – walutę kontraktu, za którą na ich zlecenie kupowane są ruble według notowań giełdy moskiewskiej. I nimi odbiorcy gazu dokonują opłaty faktur Gazpromu.

Nie zmienia się ani waluta kontraktu, ani formula ceny, oparta albo o notowania hubów europejskich (wtedy w euro), albo o notowania ropy czy jej produktów (wtedy dolar). Dla kontrahenta Gazpromu tak naprawdę zmienia się jedynie podmiot, na którego konto idzie przelew w dotychczasowej walucie. Wcześniej to był GazpromExport, teraz to będzie GazpromBank. Czyli de facto będą oni dalej płacić euro czy dolarami, a wpłaty Gazprom będzie otrzymywać w rublach.

Taki mały myk, sprytne rozwiązanie, które nie zmienia, nie wypowiada zawartych umów handlowych, a jedynie wprowadza nowe procedury płatności w handlu międzynarodowym. Praktyka powszechnie stosowana przez państwa, które regulują finansowe relacje z innymi. Prawie to samo? „Prawie” robi różnicę.

Żeby rozumieć, o co chodzi, trzeba wiedzieć, dlaczego wprowadzono owe „rublowe” płatności. Powód jest prosty – jest to odpowiedź na sankcje zachodnie. Te dzisiejsze bowiem są niezwykle ostre, jak je określają nawet Amerykanie — „z piekła rodem”. Wobec Rosji użyto przede wszystkim dolara, wypowiadając w odpowiedzi na najazd na Ukrainę — wojnę finansową.

Odcięto od światowego handlu, pozbawiając możliwości rozliczania transakcji w dolarach. Ameryka już następnego dnia (25 lutego) odcięła największe rosyjskie banki od dolara. W końcu handel światowy na nim się opiera, a Rosja przeprowadzała codzienne międzynarodowe transakcje wartości 46 miliardów $, z czego 80% — w dolarach. Większość z nich została uniemożliwiona. Z jednym wyjątkiem – surowców energetycznych. Te transakcje nie podlegają temu zakazowi. Jak widzimy, brutalne, a jednocześnie misterne zastosowanie dolara jako broni masowego rażenia.

Jednak zadano też drugi cios, który był bezpośrednią przyczyną przeniesienia płatności na ruble. Otóż zachodnie banki centralne wstrzymały transakcje z Rosją i jednocześnie zablokowały (zamroziły) jej aktywa, zdeponowane w rozmaitych instrumentach finansowych (jak obligacje rządowe np.). To był rabunek w biały dzień, ale zachód już przywykł do takich działań.

Przypadki z ostatnich tylko lat to Iran, Libia, Syria, Wenezuela, a ostatnio Afganistan. Jednak dzisiaj nieporównywalnie większa jest wielkość odebranych finansów. Rosyjskie rezerwy (dochody z eksportu) wynosiły 630 miliardów dolarów, z tego połowa była zdeponowana w zachodnich bankach, i ją po prostu zarekwirowano. Czyli odebrano Rosji pieniądze wartości połowy polskiego PKB. Została wystrychnięta na dudka. Sprzedawała surowce, zboża, broń za dolary i euro, a teraz te dochody im zarekwirowano.

Stąd też decyzja o przejściu na handel w rublach. Tak nie do końca i handel i nie do końca w rublach, ale efekty są z pewnością dla Rosji korzystne. Po pierwsze środków z tak przeprowadzonej płatności nie sposób zarekwirować, jak to się stało z poprzednimi walorami.

Po drugie wykreowano popyt na rosyjską walutę, który tworzą zachodni klienci Gazpromu. Dzięki niemu Rosja obroniła rubla, choćby na pewien czas. Spadek jego wartości natychmiast po nałożonych przez Zachód sankcjach, sięgał 70%, zapowiadało się ciężkie uderzenie w standard życia Rosjan, którzy niedawno, w 2014 roku, doświadczyli właśnie tego na skutek deprecjacji waluty.

Jednak już w dniu ogłoszenia decyzji wartość rubla wróciła do poziomu sprzed wojny na Ukrainie. Oczywiście to nie zapobiegnie kryzysowi gospodarczemu w Rosji, spowodowanemu odcięciem od rynków zachodnich i kosztami przejścia na rozliczenia inne, niż w dolarach. Gospodarka musi akomodować ten szok, jej obroty spadną, więc bez wątpienia poziom życia się obniży. Jednak Rosjanie potrafią zaciskać pasa.

Po wyjaśnieniu, co się naprawdę stało i jakie były przyczyny, warto przyjrzeć się skutkom tej decyzji. Zapraszam za tydzień…

Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny, redaktor naczelny portalu Kierunek Chemia, przedsiębiorca

Źródło

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.

Ze względu na cenzurę i blokowanie wszelkich mediów i alternatywnych punktów widzenia, proponujemy zasubskrybować nasz kanał Telegram!