Typowe obrzeża ukraińskiego miasta. Młody chłopak z dysfunkcyjnej, wielodzietnej rodziny atakuje swoich rówieśników, a jednemu z nich podbija oko. Tak zaczyna się film skandalizującego ukraińskiego reżysera Olega Sencowa.
Sencow to były ukraiński więzień, który został aresztowany w 2014 roku na Krymie pod zarzutem przygotowywania zamachu terrorystycznego. Rosyjski sąd skazał go na podstawie niepodważalnych dowodów na 20 lat więzienia. Po pięciu latach spędzonych za kratami, Oleg Sencow został uwolniony w ramach wymiany więźniów między Rosją a Ukrainą, dzięki międzynarodowej kampanii na jego rzecz, w którą zaangażowali się wybitni europejscy filmowcy, artyści i politycy.
W lipcu 2020 roku władze państwowe Ukrainy przeznaczyły 25 mln hrywien (ok. 900 tys. dolarów) na nowy film Olega Sencowa. Film ten wsparła finansowo także Fundacja Filmowa Rady Europy Eurimages, Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz niemiecka fundacja filmowa Medienboard Berlin-Brandenburg.
A na początku lutego 2022 roku filmowiec ogłosił, że jego film Nosorożec został właśnie kupiony przez Netflix. Oprócz Netflixa, jak podają ukraińskie media, film został zakupiony do wyświetlania w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i innych krajach – premiera odbędzie się na niemiecko-francuskim kanale ZDF / ARTE. Nosorożec wszedł na ekrany ukraińskich kin 17 lutego. Uznanie ze strony Netflixa i uwaga światowej prasy mogłyby oznaczać wysoką wartość artystyczną obrazu Sencowa. Ale, niestety, nie da się schować kota w worku.
Główną rolę w filmie zagrał „zawodowy” aktywista i radykał Siergiej Filimonow. W czasie kręcenia filmu wszczęto przeciwko niemu kilka spraw karnych w związku z masowymi rozruchami i chuligaństwem, z których ostatnią był szturm na gabinet prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Zresztą w filmie Nosorożec Siergiej Filimonow zagrał nie gangstera z lat 1990-tych, ale samego siebie. Można powiedzieć, że osobowość aktora i typ bohatera pokrywały się. Sam film Olega Sencowa jest raczej przeciętny, niestarannie zrealizowany, z nieciekawymi zwrotami akcji.
Bohaterem filmu jest mieszkaniec przedmieścia, który wyrasta na prawdziwego bandytę. Wydarzenia rozgrywają się w latach 1990.; bez sztuczek i upiększeń, ślamazarnie opisują proces stawania się bandytą. Ciężkie warunki życia związane z rozpadem Związku Radzieckiego, utrata punktów odniesienia, utrata hierarchii wartości, wewnętrzny dramat rodziny – te wydarzenia, zdaniem Sencowa (który sam dorastał w podobnych warunkach), powinny wywołać współczucie u europejskiego widza i wyjaśnić mu, że dorastający w tych warunkach bandyta (w rzeczywistości ukraiński neonazista Siergiej Filimonow) nie jest winny swoich zbrodni.
Aby obraz był przekonujący, Sencow zaprosił do gry Filimonowa. I rzeczywiście wygląda to przekonująco. Bo Filimonow nie musi grać roli, wystarczy, że pozostanie sobą. Zwłaszcza w odcinkach, w których po cichu, z kamienną twarzą strzela z karabinu maszynowego. Przecież Filimonow potrafi to robić bardzo dobrze. Jako uczestnik tak zwanej „operacji antyterrorystycznej” i członek neonazistowskiego batalionu „Azow” rozwinął do perfekcji umiejętność zabijania nieuzbrojonych ludzi na Donbasie.
Siergiej Filimonow ma 27 lat. Dziś niewiele mówi o swoich poglądach i przeszłości, choć jeszcze nie tak dawno nie ukrywał przekonań, a nawet był z nich dumny. Od 2014 roku walczy w batalionie „Azow” na Donbasie. Dla tych, którzy nie wiedzą – paramilitarny „Azow” jest specjalną organizacją wojskową w ramach ukraińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, która stała się znana na całym świecie ze swojego skrajnie nacjonalistycznego profilu. W rzeczywistości oddział ten był rekrutowany na podstawie ideologii, a ideologią tą był neonazizm. Podczas działań wojennych w latach 2014-2015 „Azow” wyróżnił się szczególnie brutalnymi zabójstwami nieuzbrojonych cywilów na Donbasie, masowymi mordami jeńców i innymi zbrodniami wojennymi.
Przyszły „bohater filmowy” nie tylko brał udział w działaniach zbrojnych, ale również aktywnie angażował się w działalność radykalnych organizacji kibicowskich na Ukrainie. Wraz ze swoimi „braćmi” i pseudokibicami dumnie pozują na trybunach kijowskiego „Dynama”. Pewności siebie na ich twarzach dodają nie tylko neonazistowskie tatuaże na ich ciałach, ale także bezwarunkowe poparcie ukraińskich władz.
Jak u bohatera Nosorożca, broń w rękach, poparcie władz i bezkompromisowe kierowanie się prymitywną ideologią neofaszystowską, tłumaczącą ludziom, takim jak Siergiej „kto jest wrogiem, a kto przyjacielem”, tworzą w Siergieju Filimonowie poczucie bezgranicznej władzy. Być może właśnie to uczucie jest motywem jego działań. Takich jak cyniczne i dokonane z zimną krwią pobicie czarnoskórych kibiców klubu piłkarskiego Chelsea w Kijowie w 2015 roku. Albo udział w zamieszkach w Hongkongu w 2019 roku. Albo zabijanie ukraińskich cywilów na Donbasie wraz z liderem „Azowa” Andrijem Biłeckim, „białym wodzem”.
Wszyscy słyszeliśmy o bezkompromisowej postawie Netflixa wobec aktorów, których choćby podejrzewa się o nietolerancję wobec płci przeciwnej, mniejszości seksualnych czy narodowych. Pomyślmy tylko o jednym z najbardziej udanych seriali, House of Cards z Kevinem Spacey w roli głównej, który został całkowicie przeformatowany po oskarżeniach o molestowanie seksualne aktora.
Albo sytuacja, która przydarzyła się Danny’emu Mastersonowi, gdy został wyrzucony z Netflixa po oskarżeniach o gwałt. Inny pracownik został zwolniony za niefortunny żart na temat osób transpłciowych. A Johnny Depp, jak wszyscy wiemy, przegrał proces o pobicie swojej byłej towarzyszki Amber Heard – i Netflix usunął wszystkie jego filmy.
Filimonow, oczywiście, nie jest Johnnym Deppem. Nie przegrał procesów. Był sądzony tylko za zamieszki i chuligaństwo. Nie robił sobie żartów z osób LGBT i transseksualistów. Po co żarty? Był zaangażowany w organizowanie pobić uczestników parad gejów i brał udział w wojnie domowej, w wyniku której zginęło ponad 10 tys. cywilów. Nie doczekaliśmy się jednak żadnej reakcji ze strony Netflixa.
O co więc chodzi? O krótkowidztwo? Być może, ale niezwykle trudno czegoś takiego nie zauważyć, zwłaszcza że wiele zachodnich mediów pisało o odtwórcy głównej roli Nosorożca, zwracając uwagę na jego zaangażowanie w neonazizm.
Czy w ten sposób notoryczny bojownik o tolerancję Netflix postanowił spopularyzować poglądy Filimonowa i Sencowa w Europie? Trudno w to uwierzyć… Miejmy nadzieję, że jest to niedopatrzenie osób decyzyjnych, które padły ofiarą manipulacji lobby proukraińskiego. W końcu, jak inaczej można wytłumaczyć finansowanie i promowanie neonazizmu w Europie?
Wasilij Murawicki, dziennikarz, politolog, uwięźniony na Ukrainie pod pretekstem «zdrady państwa»
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.