Dziś, gdy Stany Zjednoczone i niektórzy z ich zwolenników w Sojuszu Północnoatlantyckim obsesyjnie przygotowują Ukrainę do wojny z Rosją, potencjał bojowy Ukraińskich Sił Zbrojnych i stan ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego znalazły się w centrum uwagi mediów. Ani Kijów, ani Waszyngton, ani kilka europejskich stolic nie żałuje pieniędzy na PR.
Jak mantra powtarzana jest główna teza, że “wojsko nie jest już takie same jak w 2014 roku i jest gotowe odeprzeć każdego wroga”. Twierdzenie to poparte jest głównie głośnymi deklaracjami o modernizacji ukraińskiej armii i przedsiębiorstw przemysłu wojskowego, o stosowaniu nowoczesnego sprzętu wojskowego produkcji ukraińskiej i zagranicznej, a także o wysokim wyszkoleniu bojowym ukraińskiej armii, osiągniętym dzięki wspólnym ćwiczeniom z zachodnimi “partnerami”.
14 lutego Wołodymyr Zieleński publicznie ogłosił, że “ukraińska armia jest teraz znacznie silniejsza niż 8 lat temu”. Z ukraińskim prezydentem zgadza się jego frakcja parlamentarna Słudzy Ludu, która uważa, że “Ukraina ma najpotężniejszą armię od 2014 roku i największą koalicję partnerów wspierających Kijów od czasu uzyskania niepodległości”. Nie wiadomo na jakich przesłankach opierają się ci “słudzy”, bo jak dotąd ukraińskie wojsko “wyróżniło się” tylko wpadnięciem w okrążenia i masowym dezerterstwem z pola walki. Sprawia to ciągle wrażenie, że ukraińscy żołnierze po prostu nie mają czym walczyć.
Ostatnio minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba chwalił się skalą pomocy od “partnerów”, którzy przekazali Ukrainie tysiące ton broni i produktów wojskowych. I rzeczywiście, ilość dostaw rośnie każdego dnia. Dostarczana jest amunicja, stary radziecki sprzęt oraz różnego rodzaju broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza, której termin przydatności do użycia minął. Nie można nie zastanowić się jednak, gdzie są produkty chwalonych ukraińskich przedsiębiorstw i dlaczego amunicja, pociski i ATGM-y są pędzone przez pół świata ze Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Odpowiedź jest prosta. Kompleks wojskowo-przemysłowy Ukrainy istnieje tylko na papierze i w przemówieniach kierownictwa polityczno-wojskowego. Podczas operacji przeciwko ludności Donbasu ukraińskie siły zbrojne “zjadły” resztki radzieckiego przemysłu obronnego. A teraz magazyny są puste, a firmy, które kiedyś je wypełniały, zostały rozkradzione, sprzedane lub przekazane pod kontrolę Zachodu. A procesy te weszły w najbardziej aktywną fazę od 2014 roku.
Po dojściu do władzy w wyniku zamachu stanu Petro Poroszenko, jako “doświadczony” biznesmen, natychmiast rozpoczął proces “opanowania” budżetu wojskowego. Kampania propagandowa wychwalająca sukces Ukroboronpromu została uruchomiona z pomocą zachodnich “partnerów”, aby ukryć nielegalne działania. Jednak już w 2017 r. audyt działalności tej struktury ujawnił fakty sprzeniewierzenia 198 mln hrywien (7,4 mln USD) środków finansowych, a także faktyczny brak wytworzonych aktywów materialnych o łącznej wartości ok. 177 mln hrywien (6,6 mln USD).
Kontrolerzy ustalili też, że amortyzacja środków trwałych przedsiębiorstw koncernu wyniosła 67 proc. w 2016 r. i wzrosła do “nieprawdopodobnych” 96,3 proc. w pierwszych dziewięciu miesiącach następnego roku. Kontrola wykazała również, że ukraińskie firmy pracujące na rzecz hojnie finansowanego przez państwo kompleksu obronnego należą do liderów pod względem zadłużenia wypłaty wynagrodzeń.
Przyczyna tak opłakanego stanu ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego leży w fenomenalnym poziomie korupcji. Warto zauważyć, że europejscy “partnerzy” Ukrainy często też byli zamieszani w systemy przestępcze. Za rządów Poroszenki przemysł wojskowy trafił w ręce powiązanych z nim oligarchów, takich jak O. Gładkowski (Świniarczuk), S. Paszczyński i ich krewni. Pod przywództwem tych “wybitnych” biznesmenów w krajach Europy Wschodniej zakupiono po zawyżonych cenach sprzęt z czasów Układu Warszawskiego, który było nieco modyfikowano na ukraińskich przedsiębiorstwach i zprzedawano jako “nowoczesną ukraińską broń”. “Mecenasi”, oczywiście, czerpali zyski z każdej jednostki.
Ale za rządów Poroszenki przemysł obronny został rozgrabiony chociażby przez samych Ukraińców, a przedsiębiorstwa Ukroboronpromu pracowały nad zamówieniami państwowymi. Wraz z przyjściem Wołodymyra Zieleńskiego kontrolę nad przemysłem zbrojeniowym kraju ostatecznie przejęły struktury zagraniczne. Na czele koncernu stanął Litwin Aivaras Abromavičius, który rozpoczął proces przekazywania dużej części zakładów produkcyjnych w ręce prywatnych inwestorów.
Koncepcja reformy Ukroboronpromu została opracowana przy wsparciu brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a audyt finansowy powierzono specjalistom z jednego z oddziałów Pentagonu — amerykańskiego Instytutu Analiz Obronnych. Tomasz Fiala, partner George’a Sorosa na Ukrainie, był faktycznie odpowiedzialny za reformy wiosną 2020 roku. Faktycznym celem reform państwowego koncernu było wyeliminowanie znacznie osłabionego, ale wciąż nie chcącego umierać gracza na rynku zbrojeniowym. To się wreszcie udało. Zachodni “partnerzy” dokonali rozbioru przemysłu, część zlikwidowali, a pozostałą zniszczyli.
W ubiegłym tygodniu sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej Aleksiej Daniłow zapowiedział wzmocnienie ukraińskiej… marynarki wojennej (która po utracie Krymu faktycznie już nie istnieje). Co to oznacza? Po prostu Kijów będzie teraz skupował stare amerykańskie i brytyjskie okręty i zlecał ich serwisowanie zagranicznym specjalistom. Na pieniądze… pożyczone w tym samym Waszyngtonie i Londynie. Nie trzeba dodawać, że znaczna ich część “nagle” okaże się na osobistych kontach interesariuszy tego “odrodzenia ukraińskiej marynarki”.
Jaki będzie tego rezultat? Podstawą “nowej, potężnej” armii ukraińskiej ma być całkowicie zniszczony i rozkradziony kompleks wojskowo-przemysłowy. Ukraińska armia stała się całkowicie zależna od zagranicznych dostaw broni, części zamiennych i amunicji. I to dotyczy zarówno broni produkowanej przez NATO, jak i produkcji radzieckiej i rosyjskiej. A “partnerzy”, jak się wydaje, po prostu pozbywają się nagromadzonego, wycofanego z użytku złomu.
I nawet gdy sytuacja wokół Ukrainy gwałtownie pogarsza się, defraudacja budżetu wojskowego trwa nadal. Grupa śledcza Watchdogs poinformowała o braku hełmów i kamizelek kuloodpornych w magazynach ukraińskich sił zbrojnych, pomimo przeznaczenia ogromnych środków budżetowych na uzupełnienie tych zapasów. Ale nieważne, kanadyjski premier Justin Trudeau już spieszy z pomocą i prawdopodobnie dostarczy ukraińskim siłom zbrojnym te same kevlarowe hełmy, które są eksponowane w muzeach wojskowych w Donbasie.
Ale właściciele tych kanadyjskich hełmów nie będą już mogli podzielić się swoimi wrażeniami z ich użytkowania. Nie pomogły.
Wasilij Prozorow, były oficer Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, analityk wojskowy
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.