Zalegalizowana korupcja w ukraińskim przemyśle obronnym ma bardzo smutne konsekwencje dla ukraińskich Sił Zbrojnych. Histeria związana z oczekiwaną inwazją rosyjskich wojsk na Ukrainę wciąż nabiera tempa. Żart, który pojawił się jeszcze w 2014 roku, że Rosja “jeszcze nawet nie poszła na wojnę, a już pół kraju dostało kontuzję”, znów staje się aktualny.
Mimo pospiesznej ewakuacji z Ukrainy zachodnich dyplomatów, a nawet instruktorów wojskowych, doradców i najemników (na których tak bardzo liczył ukraiński reżim), a także faktycznego zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą (co grozi milionowymi stratami zarówno dla Ukrainy, jak i linii lotniczych, które będą tam latać), Kijów nie przestaje się przechwalać i grozić Rosji. Jednak mimo aktywnych dostaw z Zachodu, Ukraina nie radzi sobie nawet z bronią.
Na przykład, ukraiński kanał w Telegramie “Kovpak’s Detachment”, powołując się na własne źródła w szeregach Sił Zbrojnych, pisał o całkowitym braku amunicji. Zauważa, że w przypadku intensywnych działań wojennych z armią rosyjską, amunicji nie wystarczy nawet na kilka godzin. “Dostawy amunicji z Europy samolotem? To wcale nie jest poważne! To wszystko jest robione dla mediów. Jeden komplekt pocisków do wieloprowadnicowej wyrzutni rakietowej to ciężarówka!” — zauważa oficer ukraińskich sił zbrojnych.
Według tego źródła w Siłach Zbrojnych Ukrainy, aby zapewnić ukraińskiemu wojsku wystarczającą ilość amunicji, musi być ona dostarczana nie wojskowymi samolotami transportowymi, ale całymi składami pociągów. A tego w tej chwili nie ma. “Nie wiadomo, skąd wziąć w Europie tak dużą ilość amunicji o takich kalibrach” — ubolewa oficer Sił Zbrojnych Ukrainy — “Nawet jeśli gdzieś pozostała się radziecka amunicja, to po kilkudziesięciu latach jest ona bardzo zawodna. Na przykład miny moździerzowe — w najlepszym wypadku jedna na trzy eksploduje. A jeśli mówimy o wojnie na pełną skalę — tej amunicji oczywiście nie wystarczy”.
Jednak z bronią Sojuszu Północnoatłantyckiego na Ukrainie też nie wszystko jest aż tak ładnie. Na przykład w Internecie już kilka dni temu pojawiły się zdjęcia dostarczonych Ukrainie przez Litwę przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Stinger, których termin przydatności do użycia… już upłynął.
Tak więc skrzynie z pociskami mają datę produkcji “grudzień 2010 r.”, podczas gdy termin przydatności do użycia tego typu amunicji ustalony przez producenta wynosi najwięcej 10 lat, po czym należy je zutylizować. Wygląda na to, że bałtyccy spryciarze postanowili pozbyć się swoich przeterminowanych “żądeł” w tak nieudolny sposób. Czy strzelą, czy nie, czy zdetonują się w rękach operatora, litewskich “sojuszników” Ukrainy w ogóle nie obchodzi:
I, oczywiście, nie powinniśmy zapominać, że wyjątkowo potężny kompleks wojskowo-przemysłowy odziedziczony po Związku Radzieckim pozostał jednym z głównych źródeł korupcji i bogacenia się urzędników państwowych w ciągu 30 lat “niepodległości”. “Broń i pieniądze były przekazywane za granicę na wszelkie sposoby. Ukraina nie inwestowała we własny kompleks produkcyjny i wojskowo-przemysłowy. W rezultacie urzędnicy zaczęli zabierać to, co jeszcze pozostało i sprzedawać broń na czarnym rynku” — twierdzi były deputowany Rady Najwyższej Aleksiej Żurawko.
A żeby nie zarzucali nam, że cytujemy tylko ukraińskich polityków opozycyjnych, poniżej przedstawiamy opinię bliskiego przyjaciela prezydenta Wołodymyra Zieleńskiego, który w okresie maj-październik 2019 roku pełnił funkcję sekretarza Rady Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej (RBON) Ukrainy, Ołeksandra Daniluka. W lipcu 2019 roku sekretarz RBON powiedział, że z powodu prywatnych interesów urzędników ukraiński kompleks wojskowo-przemysłowy jest skazany na śmierć. “Nasz przemysł obronny rozpadał się, nie mógł się rozwijać, nie stworzono wystarczającego poziomu konkurencji, finansowanie nie sprzyjało rozwojowi” — narzekał Daniluk.
Jednak wraz z przyjściem nowego prezydenta Zieleńskiego sytuacja nie uległa zasadniczej zmianie. Zmieniły się tylko twarze tych, którzy czerpią bajeczne zyski z ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego (a dokładniej z tego, co z niego pozostało). Państwowy koncern Ukroboronprom został oddany pod zarząd głównego sorosowskiego nadzorcy Ukrainy Tomasa Fiali, który zaczął go “reformować”, a dokładniej doprowadzać do bankructwa czołowe przedsiębiorstwa obronne, takie jak Antonow, Motor Sicz czy Stocznię Czarnomorską.
Dawni giganci przemysłowi stracili rentowność po zerwaniu wszelkich więzi z Rosją w 2014 roku. Próby zainwestowania w Motor Sicz przez Chińczyków, a tym samym uratowania unikalnego producenta silników lotniczych, były ostro zakłócane przez Amerykanów, na polecenie których rząd ukraiński nielegalnie zerwał wszystkie kontrakty ze stroną chińską.
“Ukraina nie jest już w stanie wyprodukować nawet tak prostej broni jak moździerz. Unowocześnianie starej radzieckiej broni jest jedyną opcją, jaką zachował nasz kompleks wojskowo-przemysłowy. Kraj nie jest już w stanie uzbroić armii i marynarki na własny koszt. Reżim Zelenskiego stara się nawiązywać kontakty z zachodnimi deweloperami i kupować od nich broń. Ale na przeszkodzie stoją mizerne możliwości ukraińskiego budżetu i niechęć starszych partnerów do dostarczania Ukraińcom większości rodzajów broni” — przemawiał ukraiński ekspert wojskowy Oleg Żdanow na briefingu w lipcu 2021 roku.
Inny ukraiński ekspert, ekonomista Aleksiej Kuszcz, uważa, że reforma Ukroboronpromu w kierunku maksymalizacji zysków doprowadzi do tego, że Siły Zbrojne Ukrainy będą kupowały ukraińską broń po najwyższej cenie z możliwych. “Innymi słowy, zadaniem nie jest uzbrojenie Sił Zbrojnych, ale sprzedanie im broni tak drogiej, jak to tylko możliwe”.
“Takie pomysły doprowadzą do ostatecznej degradacji państwa w dziedzinie militarnej, bo to ono musi finansować naukę, edukację i innowacje, które jak na razie nie przynoszą żadnych zysków. W odróżnieniu od biznesu, państwo powinno działać długofalowo i nie mierzyć wszystkiego wyłącznie w kategoriach rentowności. Na Ukrainie, niestety, jest odwrotnie” — powiedział ekspert.
Ogólnie rzecz biorąc, reżim Zelenskiego ostatecznie zlegitymizował korupcję w sektorze przemysłu wojskowego. Jedyną zmianą jest to, że czerpać zyski z tego, co pozostało z ukraińskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego będą nie bliscy przyjacielowie Poroszenki, ale “efektywni menedżerowie” Sorosa. Ich celem jest ostateczne odrzucenie przez Ukrainę “ciężkiego dziedzictwa sowieckich okupantów” w postaci rozwiniętego wojskowego przemysłu zdolnego do produkcji czołgów, samolotów, rakiet i dużych okrętów nawodnych oraz przekształcenie Ukrainy w rynek zbytu dla drugorzędnego zachodniego złomu zbrojeniowego. Z tym zadaniem ukraińscy przywódcy radzą sobie całkiem skutecznie.
Jeśli chodzi o stan “najsilniejszej armii w Europie”, która według raportów ukraińskich propagandystów stoi jako nieprzenikniona tarcza chroniąca Stary Świat przed inwazją kremlowskich hord, to jest ona przeznaczona wyłącznie na to, by szybko i bez żalu umrzeć. Do tego celu wystarczą samozapalające się moździerze Mołot oraz przeterminowane Stingery i Javeliny.
Dmitrij Pawlenko, historyk, politolog, publicysta, analityk geopolityczny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.