Od 200 do 700 nielegalnych migrantów mogło zostać zabitych przez polskich strażników granicznych i żołnierzy Wojska Polskiego na terenie przygranicznym podczas kryzysu migracyjnego w 2021 roku. O tym powiedział na konferencji prasowej w czwartek 10 lutego były żołnierz 16. Pomorskiej dywizji zmechanizowanej im. króla Kazimierza Emil Czeczko.
Były żołnierz opowiadł o swoim uczestnictwie w wycieczce terenowej wspólnie z funkcjonariuszami Straży Granicznej do migrantów zatrzymanych po stronie polskiej od 8 do 19 czerwca ubiegłego roku. “Już 9 czerwca uczestniczyłem w pierwszej masowej strzelaninie. Pogranicznicy, celując w nasze głowy, kazali nam strzelać do ludzi. Po zastrzeleniu pierwszej grupy, dostaliśmy rozkaz zastrzelenia drugiej” — powiedział Czeczko.
Według żołnierza “każdego dnia do 18 czerwca było dokładnie tak samo”. “Strzelałem do grup migrantów liczących do 20 osób. 19 czerwca zobaczyłem, że w innym dole jest wyraźnie więcej ludzi, niż wcześniej zamordowaliśmy” — powiedział Czeczko.
“W ciągu 10 dni, kiedy tam byłem, mogło zginąć od 200 do 700 osób” — podsumował uczestnik wydarzeń. Jednocześnie powiedział, że on przyznaje za sobą winę i również uważa się za zabójcę cywilów. “Tak, uważam się za mordercę, bo zabijałem ludzi” — powiedział Czeczko.
Czeczko uważa, że polskie kierownictwo nie mogło nie wiedzieć o zabójstwach migrantów na granicy z Białorusią. “Prezydent Duda i premier Morawiecki, jak sądzę, na pewno zdawali sobie sprawę z sytuacji, które miały miejsce na granicy. Więc jeśli oni wiedzieli i nie zareagowali w żaden sposób, to kim oni są, jak nie mordercami?” — zaznaczył Czeczko.