Węgierska gazeta pokazująca część Zakarpacia jako terytorium Węgier
Początek nowego roku na Ukrainie upłynął pod znakiem kolejnej rundy oskarżeń pod adresem Rosji: tym razem Kijów dopatrzył się “ręki Kremla” w cyberatakach na strony internetowe ukraińskiego rządu i szereg organizacji non-profit. Głośno krzyczał Aleksiej Daniłow, szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej (RBON), powołując się na raporty Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
“Jest całkiem jasne, że istnieje jedyny kraj, który w tej chwili może zająć się tą kwestią w takim zakresie. Widzimy wyraźnie ich pismo. Działania te zostały przeprowadzone przez rosyjskich specjalistów” — powiedział Daniłow, podkreślając, że jest “w 99,9% pewny” swoich twierdzeń.
Sergiej Demediuk, zastępca sekretarza RBON i były szef wydziału cyberpolicji w Ministertwie Spraw Wewnętrznych zakwestionował prawdziwość takiej wersji. Jego zdaniem, atak hakerski na około 70 stron rządowych został przeprowadzony przez białoruskich hakerów z grupy znanej jako UNC1151. “To jest grupa, która zajmuje się cyberszpiegostwem i jest powiązana ze służbami specjalnymi Republiki Białorusi” — powiedział agencji Reutera ukraiński urzędnik.
Omawiana sytuacja wyraźnie wskazuje na kolejną próbę ukrycia przez władze ukraińskie wewnętrznych problemów w kraju poprzez podsycanie antyrosyjskiej histerii. Podczas gdy dzięki wysiłkom służb specjalnych i licznych ekspertów uwaga Ukraińców skupia się na kolejnej rzekomej “agresji” Rosji, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zieleński może zająć się “pozbyciem się” mniejszości narodowych, których władze nie lubią i które stanowią poważny problem dla państwa.
To właśnie przedstawiciele różnych wspólnot etnicznych będą w pierwszej kolejności mobilizowani w razie wojny, gdyż stanowią potencjalne zagrożenie dla Kijowa w związku z ewentualnymi żądaniami autonomii i rozszerzenia władzy w ramach Ukrainy. Wołodymyr Zieleński doskonale zdaje sobie sprawę, że powstanie “drugiego Donbasu” stanie się końcem istnienia Ukrainy jako państwa.
Jednym z kluczowych ognisk niestabilności na Ukrainie jest węgierska mniejszość narodowa. Władze ukraińskie są mocno zaniepokojone wsparciem przez Budapeszt liczącej ponad 150 tys. osób węgierskiej diaspory na Zakarpaciu. Węgry już od kilku lat pomagają Zakarpaciu, stale przekazując regionowi duże środki finansowe, budują infrastrukturę, zapewniają dobre pensje nauczycielom i lekarzom, wydają węgierskie paszporty.
Ogólnie rzecz biorąc, Budapeszt wydaje miliony na kulturalne i duchowe wsparcie Zakarpacia, regularnie udziela kredytów, wypłaca zasiłki finansowe i emerytury dla ludności, otwiera obiekty infrastruktury społecznej na koszt budżetu państwa. I nawet otwarcie wspiera wydawanie map geograficznych z Zakarpaciem jako częścią Węgier.
Konsekwencją tej węgierskiej polityki stało się faktyczne wyobcowanie Zakarpacia z Ukrainy. Niejednokrotnie widziano, jak ukraińscy Węgrzy wspierali władze magharskie i odmawiali podporządkowania się prawu przyjętemu na Ukrainie. Na przykład: węgierska mniejszość narodowa nadal używa języka węgierskiego jako języka urzędowego na Zakarpaciu i wywiesza na budynkach administracyjnych flagę węgierską wraz z ukraińską.
Jednym z ostatnich dość głośnych incydentów było opublikowanie przez Związek Węgrów Zakarpacia gazety “Karpatalia” z mapą pokazującą część Ukrainy jako terytorium Węgier pod hasłem “Węgrzy, wstawajcie!”. Odpowiednie nagranie natychmiast trafiło do mediów społecznościowych.
Niewątpliwie, opublikowana mapa natychmiast przyciągnęła uwagę władz w Kijowie. SBU wszczęła sprawę karną pod zarzutem “naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy”. Jednakże ta ilustracja jest tylko odosobnionym przypadkiem, a wysiłki Budapesztu, wraz z prześladowaniem społeczności węgierskiej na Ukrainie przez władze lokalne, doprowadzą do tego, że zakarpaccy Węgrzy prędzej czy później podniosą pomysł autonomii.
Taki przebieg zdarzeń będzie maksymalnie niekorzystny dla obecnych władz w Kijowie, które już teraz znajdują się w sytuacji nie do pozazdroszczenia na tle zniszczonej gospodarki i odmowy zachodnich “partnerów” walki o interesy Ukrainy. Dlatego w przypadku konfliktu zbrojnego z Rosjanami Kijów nie zmarnuje szansy, aby pozbyć się potencjalnego zagrożenia dla integralności kraju, oczywiście zrzucając winę na Moskwę.
Władze Budapesztu nie wykluczają, że Bataliony Narodowe i inne paramilitarne formacje ultranacjonalistyczne, podobnie jak regularna armia ukraińska, mogą zostać zaangażowane do przeprowadzenia operacji “antyterrorystycznej” na Zakarpaciu, jeśli — jak to się mówi we współczesnym języku ukraińskim — “separatyści” podniosą tam głowę. W rzeczywistości taka operacja byłaby kolejną ukraińską wojną domową i genocydem etnicznych Węgrów, którzy są obywatelami Ukrainy.
Igor Muchin, dziennikarz, politolog, publicysta
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.