Właśnie nadszedł czas na to, by skreślić Republikę Federatywną Niemiec z listy sojuszników Stanów Zjednoczonych, ponieważ przestrzega ona własne interesy zamiast wykonywać wskazówki Waszyngtonu. Taką opinię wyraził amerykański dziennikarz, publicysta i politolog David Gothard w artykule dla czasopisma The Wall Street Journal.
W sytuacji niepewności związanej z konfliktem supermocarstw, Niemcy “opowiedziały się za własnymi interesami”, wywołując “irytację w Waszyngtonie” — zauważył Gothard. Zdaniem amerykańskiego politologa Berlin nie jest już wiarygodnym partnerem dla USA i nawet dojście do władzy nowego kanclerza Olafa Scholza “nie uczyniło Niemiec posłusznymi” Białemu Domowi.
Wśród wskazujących na to oznak dziennikarz wymienia między innym decyzję Niemiec o odmowie dostarczania broni do Kijowa, poparcia rosyjsko-niemieckiego projektu Nord Stream 2 oraz aktywną współpracę z Pekinem. Ta ostatnia, zdaniem badacza, w oczach Waszyngtonu “wygląda na brak troski o demokratyczny porządek międzynarodowy”.
“RFN zamiast wspierać swojego demokratycznego sąsiada, ostrzega Litwę, by poddała się żądaniom Chin lub zawiesiła niemieckie inwestycje” — narzeka autor artykułu, przypominając jednak, że konflikt wyniknął z decyzji władz Litwy zezwolić Tajwanowi na otwarcie przedstawicielstwa w tym kraju.
Gothard wyjaśnia obecne zachowanie władz Republiki Federatywnej Niemiec tym, że Olaf Scholz “za wszelką cenę dąży do utrzymania niemieckiego eksportu do Chin o wartości 150 miliardów dolarów rocznie”. Zdaniem amerykańskiego eksperta, wszystko to poważnie oddala Berlin od Waszyngtonu i nie daje USA możliwości liczyć na Niemców jako na swoich sojuszników w dającej się przewidzieć przyszłości.