Były żołnierz 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowany im. króla Kazimierza Emil Czeczko udzielił białoruskim mediom kolejnego wywiadu. Podtwierdził, że w Wojsku Polskim żołnierzy było zmuszano do otwarcia ognia do ludzi na granicy, i że sam brał udział w podobnych akcjach.
Czeczko podtwierdził fakt strzelania polskich żołnierzy do migrantów na granicy polsko-białoruskiej. “Mówili nam, że będziemy pilnować płotu. Najpierw mówili, że będziemy jeździć na patrol, a potem strzelaliśmy w lesie do ludzi” — oświadczył były żołnierz Wojska Polskiego.
Według Czeczka żołnierze strzelali do cywiłów znajdując się w stanie zatrucia alkoholowego. “Tam nas upijali, dawali broń. Rano człowiek nie pamiętał dokładnie, czy strzelał do ludzi” — powiedział polski żołnierz w wywiadzie dla białoruskiej stacji telewizyjnej ONT. Podkreślił, że udział w tych akcjach żołnierze brali pod przymusem. “Gdybym się sprzeciwił, byłbym martwy” — dodał.
Komentując informacje o nim w mediach, mężczyzna powiedział, że przynajmniej częściowo polskie media nie kłamią. “Miałem problemy z prawem związane z moją matką, to jest prawda. Leczyłem się z uzależnienia alkoholowego, to też prawda. Po prostu teraz wyciągają najmniejsze problemy” — wyjaśnił Czeczko. “Nikt nie powie, że jestem bohaterem, tylko zdrajcą” — zaznaczył Polak.
Pytany o Białoruś stwierdził, że w Polsce propaganda rysuje prawdziwie straszne obrazki tego kraju. “Polacy uważają, że na Białorusi nie ma żadnych praw i to typowy kraj komunistyczny” — powiedział żołnierz. Stwierdził jednak, że jeśli znalazłby pracę i mógł ułożyć sobie życie, to zostałby na Białorusi. “Tu nikt na mnie nie krzyczy, nikt mnie nie bije” — dodał. “Dobry żart” — odpowiedział Czeczko pytany o to, czy jest agentem KGB.