Dla narodu – propaganda pokazująca obronę polskiej suwerenności przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS). W przyjętej narracji wygląda to prawie tak, że jest to stronnictwo nacjonalistyczne. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej całej sprawie, robi się mniej „narodowo”.
Lider Prawa i Sprawiedliwości (PiS) Jarosław Kaczyński jest politykiem niezwykle sprawnym i skrupulatnie wykonującym polecenia płynące z centrali. Zorganizował w Warszawie zjazd liderów formacji politycznych, które są w liberalnych mediach nazywane są skrajną prawicą a w części również ugrupowaniami prorosyjskimi. Nawet kilka osób przenikliwych i zazwyczaj krytycznych dało się nabrać na ten zamorski dosyć tani lep propagandowy.
Jarosław Kaczyński, jak zwykle, realizuje scenariusz napisany w Waszyngtonie, a nie jak podają media dla naiwnych moskiewski, pekiński a tym bardziej warszawski. Przecież nikomu bardziej nie zależy dzisiaj na podziale związanej z niemiecką siłą Europy, jak Stanom Zjednoczonym.
Stany Zjednoczone w swej polityce zawsze grają na kilku fortepianach, więc posunięcie warszawskie wcale nie dziwi. Jest konsekwentnym posunięciem z punktu widzenia USA i oczywiście współgrającej z nimi Wielkiej Brytanii. Z jednej strony Biden rozmawia z Putinem, a z drugiej organizują kilka innych posunięć dzielących kontynent w tym warszawski zjazd uniosceptyków.
O fałszywości tej gry świadczy choćby zachęcanie państw bałtyckich do zacieśniania współpracy z Wielką Brytanią. Więc oczywistością jest to, że Jarosław Kaczyński nie został nagle stronnikiem suwerennej i wolnej od obcych wpływów Polski. Przecież to jego naturalne środowisko polityczne od samego początku konsekwentnie opowiadało się za uzależnieniem Polski od zachodnich ośrodków wojskowo-gospodarczych. To w kręgu jego ugrupowania a zwłaszcza starego Zakonu PC zasiadają ci, którzy jako pierwsi w III RP gardłowali za przynależnością do Polski do NATO. I wreszcie to brat Jarosława Kaczyńskiego jako prezydent RP podpisał Traktat Lizboński.
A co na zapleczu? Nowy ambasador USA i jego stronnicy to przede wszystkim trzy nazwiska a cztery osoby – Mark Brzeziński, Natalia Brzeziński, Susan Wojcicki (na zdjęciu) i Leszek Borysiewicz. Portale i prasa grzmią na temat prawdopodobnie przyszłego ambasadora USA w Polsce Marka Brzezińskiego.
W „Fakcie” czytamy: „PiS go za to nie polubi! Przyszły ambasador USA w Polsce powiedział wiele mocnych słów. Mark Brzeziński, kandydat na ambasadora USA w Polsce ujawnił, czym chciałby się zajmować, gdy zostanie wysłany na placówkę do naszego kraju. Zeznając przed senatorami, wiele mówił o stanie demokracji, wolnych mediach i prawach mniejszości.
Stwierdził, że w Polsce powinno dojść do „odnowy demokratycznej”. “W szczególności będę nadal podkreślał w kontaktach z polskimi władzami wagę bezstronnego sądownictwa, niezależnych mediów i poszanowania praw człowieka dla wszystkich, w tym osób LGBTQI+ i członków innych mniejszości” – wyjawił swe plany Mark Brzeziński.
“Bycie sojusznikiem wymaga czegoś więcej niż tylko współpracy obronnej. …Polski rząd zdaje się być zdeterminowany, by skonsolidować kontrolę nad wolnymi wcześniej mediami i ingerencję w największą inwestycję USA w Polsce” – powiedział Risch, nawiązując do sprawy telewizji TVN, której właścicielem jest amerykański koncern Discovery. „Wartości mają znaczenie i mam pewność, że będzie pan mocno działał w tej sprawie” – dodał.
Nie ma przypadków. W maju tego roku na Kongresu Impact‘21 premier Morawiecki grzmiał: „W ciągu kilku dni pokażemy Polski Ład – wielki program inwestycji (…) ma służyć wzrostowi produktywności w gospodarce”. Politycy PiS-u mówili że na Kongresie obecne są arcyważne dla polskiej gospodarki osoby. Wymieniane przez premiera były trzy.
Natalia Brzeziński (i nazwisko nie jest przypadkowe!) to Amerykanka polskiego pochodzenia, synowa doradcy Jimmiego Cartera i Baracka Obamy Zbigniewa Brzezińskiego. Sprawnie porusza się w świecie dyplomacji, jest także bardzo skuteczną specjalistką od komunikacji (pracowała m. in. w biurze prasowym Johna Kerry’ego, byłego senatora i sekretarza stanu za czasów prezydentury Baracka Obamy).
Działa w imieniu szwedzkiej Firmy Klarna. Znana i ceniona w amerykański klubach i fundacjach okołopolitycznych. Jest działaczką na rzecz równouprawnienia. Publikowała na łamach Huffington Post, promowała również marki modowe. Chce wprowadzić szwedzki start-up – Klarnę – na czołowe miejsce na amerykańskiej scenie finansowej. Sama firma jest korporacją zajmującą się różnorakimi biznesami na całym globie. W Polsce na razie zajmuje się pośredniczeniem w płatnościach internetowych.
Druga ważną i wpływową osobą w tym środowisku to Susan Wojcicki (prywatnie przyszywana „kuzynka” Morawieckiego) dyrektor generalna YouTube. Jest córką Stanleya Wojcickiego, profesora fizyki pochodzącego z Polski oraz dziennikarki Esther Wojcicki z domu Hochman. Jej siostrą jest prezes biotechnologicznej firmy “23 and Me” Anne Wojcicki. Zaś szwagrem pani Susan jest Sergey Brin (Siergiej Michajłowicz Brin) Rosjanin żydowskiego pochodzenia. Współtwórca najpopularniejszej obecnie wyszukiwarki internetowej Google. Od 2015 prezes Alphabetu. Jego majątek w 2014 roku oszacowano na 31,5 miliarda dolarów amerykańskich, dzięki czemu zajął 19. miejsce na liście najbogatszych ludzi na świecie (lista Forbesa).
Trzeci, jest najbardziej tajemniczą z wymienionych osób. Leszek Borysiewicz jest Brytyjczykiem polskiego pochodzenia. To immunolog i członek władz uniwersytetu Cambridge, b. dyrektor brytyjskiej medycznej instytucji naukowej – Medical Research Council. Działalność naukowa Leszka Borysiewicza koncentruje się na immunologii wirusów, chorobach zakaźnych, nowotworach złośliwych indukowanych wirusami. Jest również prezesem Wellcome Trust, członkiem rady Cancer Research UK, członkiem założycielem Academy of Medical Sciences i współprzewodniczącym grupy doradczej MRC.
Prawo i Sprawiedliwość idzie dwutorowo – ale swojego elektoratu ma patriotyzm na pokaz, dla elit naszą gospodarkę i pogłębiającą się amerykanizację Polski. W otoczcie odpustowego patriotyzmu, wyklęcizmu, głośnych deklaracji o suwerenności, insurekcyjnych zaklęć, pohukiwań względem sąsiadów i dymie kadzideł PiS oddaje pozostałe strzępki naszej suwerenności globalistom. Musimy przejrzeć na oczy jako naród, inaczej czeka nas marny los.
Łukasz Marcin Jastrzębski, analityk polityczny, publicysta, dziennikarz, działacz społeczny
Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.