Odradza się nam u boku żywnościowe supermocarstwo. To Rosja wraca na globalny rynek rolniczy. Wielki kraj, który będąc jeszcze większym nie potrafił się sam wyżywić. „Pomogły” zachodnie sankcje, które przy mądrej polityce mogą mieć efekt wręcz przeciwny do zamierzonego.
Przez ostatnie lata Rosja bije rekordy eksportu produktów rolnych. W 2020 r. wart był on 30 miliardów dolarów, w tym roku rośnie już o ponad 20%. Jedna trzecia to zboża, kolejne 20% to rośliny oleiste, podobnie jak ryby i produkty morza. Gdzie eksportuje? Głównie do Europy, Chin i Turcji.
A przecież Związek Radziecki, a po nim także Rosja, pomimo ogromnych obszarów, bardzo urodzajnych ziem – nie potrafiły się same wyżywić. Gdy jedna otrząsnęła się ze smuty lat 90-tych, Władimir Putin wykorzystał koniunkturę cenową na ropę dla podniesienia kraju z upadku, ale jednocześnie już na samym początku nakreślił plan zejścia z tzw. „naftowej igły”. W 2004 r. ogłoszono program rozwoju rolnictwa.
Na początku realizacja szła opornie, wpływy liberałów i Zachodu w państwie były zbyt wielkie, by takie plany można było realizować. Ale krok po kroku posuwano się do przodu… aż w 2014 r. silne uderzenie sankcyjne Zachodu przebudziło śpiącego rolniczego niedźwiedzia.
Wtedy właśnie dokonało się odrodzenie rolnictwa – prezydent Putin w odpowiedzi na sankcje Zachodu – osłonił rosyjskie rolnictwo i przemysł spożywczy od konkurencji. Zakazy importu żywności z Europy (co bardzo boleśnie do tej pory odczuwają np. polscy sadownicy) i jednocześnie cały wachlarz środków wsparcia ze strony państwa – wywołały efekt lawiny śnieżnej. Teraz widzimy jej efekty, gdy wylewają się już na rynek światowy.
Rosja ma ogromny potencjał, i pomimo tego, że po rozpadzie ZSRR odpadły ogromne żyzne obszary Ukrainy i Kazachstanu, dalej posiada 10% światowych gruntów ornych, z tego 40% to czarnoziemy (których jest tam jest znacznie więcej niż na Ukrainie). Choć należy pamiętać, że na przeważających obszarach Rosji warunki dla rolnictwa są trudne, głównie ze względu na duże wahania pogodowe (na przemian bardzo suche lub deszczowe lato).
Na pierwszy ogień eksportowy poszła pszenica, której dzisiaj w Rosji zbiera się 72 mln ton. To 3. miejsce na świecie po Chinach (130 mln) i Indii (100). A w 2016 r. Rosja zaczęła być eksporterem netto tego zboża, w ciągu kilku lat przeganiając tradycyjnych liderów – USA, EU i Kanadę. Obecnie plony wszystkich zbóż utrzymują się powyżej 120 mln ton (Polska – 34 mln), co jest wręcz niewiarygodnie wysokim poziomem, gdy porównać go z 1998 r., gdy zebrano zaledwie 48 mln ton. Prawe 3-krotnie mniej!
Choć dzisiaj dominuje jeszcze niski poziom efektywności, mechanizacji produkcji (3 traktory na tysiąc hektarów, gdy Indie – 12 a USA – 27), niewielkie użycie nawozów – to proste rezerwy zostały już wykorzystane. W ostatnich pięciu latach zbiory z hektara wzrosły średnio o 23%. A w najbardziej żyznych południowych terenach – regionie Czarnoziemu czy Krasnojarskim – o 50-100%.
Teraz skupiono się więc na wprowadzaniu nowych technologii, zastosowaniu naukowych metod upraw. Rośnie dzięki temu jakość zbóż. Jeszcze kilka lat temu dominowały zboża najniższych kategorii, a pszenicę na chleb trzeba było importować, czasami w trybie awaryjnym, na kredyt z IMF. Dzisiaj większość stanowią już najwyższe gatunki jakościowe.
Ten przełom to nie tylko rolnictwo, chociaż to ono odrodziło się po 2014 r. jako pierwsze i jest przebojem eksportowym. Za nim idzie przemysł spożywczy. Ot prosty przykład – rosyjskie rybołówstwo. Ponad 60% złowionych ryb rosyjscy rybacy odstawiali do Chin, by tam przerobiono je i dostarczono na rynek (także rosyjski). Ale to już historia – ogromne inwestycje w statki rybackie, w zakłady przetwórstwa ryb mają odwrócić te proporcje – 80% połowów ma być przetwarzane w Rosji. Fakt, że wyprzedziła ona niedawno Szwajcarię w eksporcie czekolady, może pokazywać jaki jest potencjał rozwojowy przemysłu spożywczego.
Nie wszystko jest oczywiście tak różowo. Choć w ubiegłym roku Rosja osiągnęła nadwyżkę eksportu żywności nad importem, nie potrafi sobie dalej poradzić z uprawą warzyw. Ich komercjalna uprawa spada od lat, a ponad połowa warzyw i ziemniaków uprawiana jest w małych prywatnych ogródkach. To chyba pozostałość po ZSRR.
Jeśli nie wybuchnie jakaś wojna, to za kilka lat to Rosja to już nie będzie tylko atomowe czy energetyczne supermocarstwo, ale także i żywnościowa potęga światowa.
Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.