SECTIONS
REGION

Wsparcie od Europy czy dłuższa granica z Rosją?

Wielu naszych rodaków dotychczas ulegają amokowi “obrony granic Polski”, tej narracji, którą kreują rządowe media. Jednak to przesłania inne niezwykle istotne aspekty sprawy. Nawet Stanisław Lewicki, którego teksty do tej pory ceniłem jako w dużej mierze zbieżne z moim poglądem, podpiera tę narracje stwierdzeniem: „Dla Polaków kontrola nad własną granicą, czyli jedna z najważniejszych oznak suwerenności, to bardzo ważna rzecz i o jakichkolwiek kompromisach nie może być mowy”.

Cóż, to bardzo chwalebne, natomiast wypadałoby, aby w parze z obroną granic i suwerenności szedł szacunek dla suwerenności sąsiada. Tymczasem działania Polski są tego jaskrawym zaprzeczeniem w nieznanej w dotychczasowej historii Polski skali.

Oto minister SZ Zbigniew Rau po spotkaniu – no właśnie, po spotkaniu nie wiadomo z kim, bo przecież trudno powiedzieć kim poza osobą prywatną jest p. Cichanouska, ogłoszona przez zewnętrzne czynniki w postaci obcych państw, zwyciężczynią wyborów prezydenckich na Białorusi – ogłasza, że „Jako wspólnota transatlantycka nie uznajemy Aleksandra Łukaszenki za prezydenta i nie powinniśmy tego czynić w przyszłości. Nie ma mowy o powrocie do poprzedniego stanu rzeczy, jak to miało miejsce po wcześniejszych tzw. wyborach. Reżim stał się jeszcze bardziej archaiczny, a społeczeństwo bardziej zdeterminowane. Nasza solidarność i nasza odporność jest dla Białorusinów zwiastunem zwycięstwa”.

Zasłania się przy tym wspólnotą transatlantycką, co ma tworzyć fikcję solidarności i w ogóle zainteresowania sprawa także takich państw jak np. Portugalia. Prezydent Duda ogłasza na Twitterze: „Blisko 900 obywateli Białorusi jest więzionych przez Łukaszenkę tylko dlatego, bo chcieli by ich Kraj był wolny i demokratyczny. Polska pragnie takiej samej Białorusi jak oni. Wyrażam solidarność ze wszystkimi ofiarami łukaszenkowskiej dyktatury”.

Polska jawnie ingeruje w wewnętrzne sprawy Białorusi, ogłasza publicznie, że nie uznaje jej władz, a uznaje osobę prywatną za prezydenta Białorusi i uczestniczy w skoordynowanych międzynarodowo działaniach podjętych w celu dokonania zmiany władzy na Białorusi. Z punktu widzenia doświadczeń historycznych Polski, tych z XVIII wieku, ale przede wszystkim tych z II Wojny Światowej, jest to działanie nie tylko gwałcące pryncypia w imię których rząd londyński kwestionował sposób obejścia z się z Polską przez Wielką Trójkę i podeptanie Karty Atlantyckiej, ale również wejściem na niebezpieczna drogę, na której w przyszłości ktoś w podobny sposób powtórzy metody zastosowane przez Polskę wobec Białorusi do Polski. I znów będą jęki i krzyki niewinnej ofiary przemocy. Niewinnej? W żadnym wypadku.

A praktyczny wyraz „zwycięstwa” na granicy? Tutaj też Polska nie odniosła żadnego sukcesu. Sukces w postaci zasieków na granicy i rozbudowanych sił bezpieczeństwa, które będzie trzeba utrzymywać nie wiadomo jak długo? Sukces w postaci zakonserwowanej na lata patologicznej sytuacji? To tak jakbyśmy uznali mur berliński za sukces polityki NRD. A pochwały w Europie? Na to łapaliśmy się wielokrotnie w historii. Na Zachodzie (niektórzy) nas chwalą zupełnie za darmo, natomiast nierozwiązane problemy na wschodzie i ciągłe podgrzewanie nastrojów przez stronę Polską (za i ramię w ramię z USA, które właśnie, jakby w kontrze do posunięć Merkel, eskalują konflikt na wschodzie), istna obsesja na punkcie inwazji rosyjskiej, pozostają.

Sukces? Nie, katastrofa. Merkel zagrała poza Polską i poza USA, natomiast późniejsze wypowiedzi Morawieckiego i Raua nastąpiły po ostrych słowach ze strony USA (w połączeniu z ujawnieniem rzekomej groźby inwazji rosyjskiej na Ukrainę) i są w najwyższym stopniu skandaliczne. Jak wskazałem wyżej – to wprost zakwestionowanie legalności władz Białorusi.

Zatem, jeśli polityk mówi, że Łukaszence nie należy podawać ręki, to wkrótce będzie ją podawał w Warszawie kukiełce amerykańskiej pani Cichanouskiej. Oczywiście pani Cichanouska z Warszawy nie rozwiąże żadnych problemów Białorusi ani polsko-białoruskich. Sukces? Wolne żarty! Razi mnie też ten nieskrywany zachwyt nad pacyfikowaniem migrantów. A gdzie refleksja, że to my z naszym amerykańskim panem okupowaliśmy kraje takie jak Irak i Afganistan i dzisiaj tyle, że z “pomocą” Łukaszenki, spijamy rezultaty naszych własnych działań.

To wszystko nie zmienia mojej oceny wyrażonej już ponad miesiąc temu, że poczynania Łukaszenki – to obecne, wcześniej przesadzone wyniki wyborów i sprawa samolotu, są błędem. Na skutek tych błędów Rosja może dojść do wniosku, że czas p. Ł. i Białorusi jaką znamy od 30 lat się kończy. I będziemy mieli dłuższą granicę z Rosją. Nie chcę nawet myśleć, jak zareagują na to nasi szaleni rusofobi. Strach się bać. Sukces? Nie, katastrofa.

Zwracam uwagę, że w kwestii granicy nie stoimy przed wyborem zerojedynkowym – albo albo. Wybór jest większy. Vide – sprawa Zaolzia. Brak solidarności z własnym państwem nie oznaczał automatycznie solidarności z państwem obcym, nawet z Czechosłowacją, gdyż ludzie świadomi, nie zgadzający się z rozbiorem Czechosłowacji z Hitlerem pod rękę nadal uważali, że w sprawie Zaolzia mamy rację, ale nie zgadzamy się z własnym państwem ze względu na okoliczności, tj. np. fatalny wybór momentu i – chcąc nie chcąc – sojusznika w rozbiorze.

Miejmy to na uwadze, inaczej w imię solidarności z władzami państwowymi wyrzucimy do kosza nasze poglądy i pójdziemy albo chociaż poprzemy kolejna wojenkę na wschodzie. Czas położyć tak rozumianej solidarności kres.

Adam Śmiech, politolog, publicysta, socjolog

Źródło

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.