Mieszkańcy Kijowa wyszli na akcję protestu z powodu oburzenia prawie trzykrotnym wzrostem taryf na przejazd transportem miejskim do 20 UAH (około 3 zł.) za jedną podróż. Do akcji protestowych dołączyli się również pracownicy prywatnych przedsiębiorstw transportowych stolicy i kijowskiego metra.
Uczestnicy protestów oświadczają, że wyszli protestować “przeciwko okradaniu Kijowa” przez burmistrza Witalij’ego Kłyczka. “Prywatnych przewoźników też zmuszają do podwyżek taryfów. Zmuszają korupcjoniści, którzy chcą otrzymywać z autobusów ogromne łapówki. Z tymi, kto są niezgodni, zrywają umowy. Przewoźnicy nie mają żadnego powodu do zawyżania ceny, nie chcą angażować się w programy korupcyjne – po prostu chcą pracować. Nie dają pracować – dlatego wychodzimy na protest” – mówi jeden z przedstawicieli prywatnych firm transportowych.
Pracownicy kijowskiego metra też uważają, że powodem na podwyżkę taryfów stały się działania korupcyjne i osobiste więzi Witalij’ego Kłyczka z oligarchą Pawłem Fuksem. “Burmistrz ma czelność twierdzić, że Fuksa “prawie nie zna”. To tylko jak to wytłumaczyć, że miasto w tym roku przekazało jego firmie ponad sto milionów?” – mówią pracownicy metropolitenu.
Uczestnicy akcji wzywają wszystkich mieszkańców Kijowa do dołączenia się do protestu i obrony swoich praw. Jednak burmistrz Kłyczko już wydał rozkaz policji miejskiej o rozpędzanie manifestacji, która obecnie odbywa się około budynku Administracji Miasta. Dziennikarze z Kijowa informują, że doszło do pierwszych zamieszek. Protestujący grożą, że jeżeli do nich się nie przysłuchają, to następnie oni zaczną budować barykady, a nawet sprobują przejąć budynek Administracji.