SECTIONS
REGION

Kondycja psychiczna polskiej Straży Granicznej jest uderzająca — socjolog

Znany polski socjolog Przemysław Sadura jako współautor raportu o nastrojach mieszkańców, funkcjonariuszy i uchodźców w strefie zamkniętej stanu wyjątkowego, przedstawił w piątek piątego listopada jego wyniki w wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita. Według niego nastroje i stany umysłów od czasu wprowadzenia stanu wyjątkowego stały się “uderzające”.

“To co nas uderzyło, to zmiana nastrojów na granicy. Wszyscy na granicy są zmęczeni: przeciągająca się sytuacja i narastający kryzys humanitarny “ciągnie” w dół wszystkich — mieszkańców, przedstawicieli wszystkich służb, a przede wszystkim uchodźców. Wielu z uchodźców nie ma już siły się ukrywać i próbować przemykać się lasami, tym bardziej, że są wielokrotnie wypychani na stronę białoruską. Dlatego często wychodzą, siadają na ulicach bez sił i biernie czekają aż przyjadą przedstawiciele służb i ich zabiorą” — podaje badacz obrazek tego, co się dzieje na granicy.

Socjolog szczególnie podkreślił pogarszający się stan psychiczny przedstawicieli polskich służb, które operują na granicy polsko-białoruskiej. Według niego, “najbardziej uderzająca jest kondycja psychiczna polskich służb”, co wzbudza największe obawy badacza.

“Tam (na granicy) są skoncentrowane posiłki: Straży Granicznej, policji i wojska z całego kraju. Ci ludzie są pod niesamowitą presją, bo z jednej strony są świadomi krytyki ich działań i tego, jak zmienia się opinia publiczna. Z drugiej strony wykonują rozkazy, które są niezgodne z ich odruchami moralnymi. Słyszymy historie o strażniczkach, które płacząc wypychały dzieci uchodźcze na stronę białoruską, o żołnierzach, którzy sami nie wypychają uchodźców, ale dzwonią po Straż Graniczną, więc są świadkami tych wszystkich scen” — opowiada naukowiec.

“Mówią o tym jak fatalnie się czują, o potrzebie opieki psychologiczno-psychiatrycznej i o tym, że wojsko tego wszystkiego nie oferuje. Radzą sobie sami, ale to oznacza, że coraz więcej przedstawicieli służb pije. To pokazuje, że państwo polskie jest nie tylko niewrażliwe na krzywdę uchodźców, ale jest również nie wrażliwe na los własnych funkcjonariuszy!” — oświadcza naukowiec.

Z kolei ważną kwestią zdaniem Sadury jest też zmieniający się stosunek mieszkańców strefy przygranicznej do kryzysu migracyjnego. I zwłaszcza ich stosunek do polskich służb zajmujących się ochroną granicy.

Przemysław Sadura, polski socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Warszawskiego

“Do mieszkańców strefy przygranicznej, którzy zawsze dużym szacunkiem darzyli Straż Graniczną i ich pracowników, dotarło to co robi Straż Graniczna m.in., że push backi i wypychanie ludzi na bagna i do lasu, to nie są już tylko rzadkie przypadki odkryte przez aktywistów, tylko stały tryb działania. W związku z czym spada gotowość części naszych rozmówców do tego, aby zgłaszać służbom kolejne osoby przekraczające granicę” — podsumowuje ekspert.

Wcześniej, 25 października zostało poinformowano, że polskie strażnicy brutalnie pobili na granicy grupę uchodźców, w tym kobietę w ciąży. Jedny ze strażników kilkukrotnie uderzył kobietę w brzuch na oczach jej syna, co krótko potem poskutkowało krwawieniem i utratą dziecka.