SECTIONS
REGION

Cios w płecy: USA mogą wycofać wojska z Polski?

To nie jest jeszcze postulat Białego Domu. Ale zaskakująco szybko może się nim stać. W Waszyngtonie po raz pierwszy zaczęto mówić o możliwości wycofania wojska amerykańskich z Polski w odpowiedzi na postępujące łamanie zasad demokracji i państwa prawa.

Ostrzeżenie padło z ust Heather Conley, szefowej German Marshall Fund, jednej z najbardziej wpływowych instytucji analitycznych nad Potomakiem. Jej zdaniem wobec braku reakcji na dotychczasowe działania tak Ameryki jak i Unii w sprawie zatrzymania „erozji demokracji” nad Wisłą, Stany powinni rozważyć zmianę swojego podejścia. – Być może należałoby zastanowić się nad zmianą rozlokowania wojsk w regionie – oświadczyła Conley.

Stan demokracji w Polsce i na Węgrzech pogarsza się, USA powinny rozważyć zmianę dyslokacji swoich wojsk i nałożenie sankcji gospodarczych w odpowiedzi na tę sytuację – mówiła przed tzw. Komisją Helsińską Kongresu USA prezes think tanku Niemiecki Fundusz Marshalla (German Marshall Fund), była zastępczyni sekretarza stanu w administracji George’a W. Busha, Heather Conley.

Jak poważnie traktować to ostrzeżenie? Deklaracja padła trakcie posiedzenia Komisji Helsińskiej Senatu, instytucji, która w ostatecznym rachunku decyduje o kształcie współpracy wojskowej z Polską. Ale i sama Conley z pewnością nie zdecydowała się na te słowa bez konsultacji z przedstawicielami administracji Joe Bidena: German Marshall Fund utrzymuje z amerykańskimi władzami bliskie relacje. Można więc uznać, że chodzi o swoisty balon próbny wypuszczony przez Biały Dom, aby zobaczyć, czy władze w Warszawie się opamiętają i spróbują odbudować rządy prawa.

Oświadczenie Conley padło w obecności trzech demokratycznych senatorów. I nawet, jeśli żaden z nich nie poparł jeszcze takiego stanowiska, to przecież się temu nie sprzeciwił. Podobnie jak nie protestowali przeciw niemu inni obecni na spotkaniu przedstawiciele czołowych instytucji analitycznych USA: American Enterprise Institute czy Freedom House.

Szerszy kontekst też jest dla Polski niepokojący. Biden stawia sprawę demokracji na ostrzu noża, nie tylko z powodu rozwoju wypadków w naszym kraju. Lokalne wybory w Wirginii pokazały, jak realne jest odbicie większości w Kongresie przez Republikanów w przyszłym roku i odzyskanie przez nich Białego Domu dwa lata później. Mowa zaś o partii, która, nie tylko zdaniem Bidena, stanowi coraz większe zagrożenie dla demokracji w samych Stanach. Podważenie wyniku wyborów z 2020 r. przez Donalda Trumpa jest tego najlepszym dowodem.

Promocja demokracji i konsolidacja wokół niej sojuszników Stanów jest też najsilniejszą bronią Ameryki w konfrontacji z Chinami. Chodzi o pokazanie, że autorytarne metody rządzenia nie są na długą metę skuteczniejsze. Na ołtarzu tak tytanicznej walki być może warto poświęcić sojusz z Polską – zastanawia się coraz więcej osób w Waszyngtonie.

Wreszcie ograniczenie liczby amerykańskich wojsk w Polsce może okazać się częścią szerszego porozumienia, jakie Biden mógłby zawrzeć z Władimirem Putinem. Amerykanin chce się uwolnić od problemów z Moskwą, aby skoncentrować się na Chinach. Doceniłby też rezygnację Kremla z uderzenia na Ukrainę. Wycofując się z blokowania Nord Stream 2 już pokazał, jak wiele jest gotów zrobić, aby dojść do porozumienia z Putinem.

Spełnienie groźby Conley oznaczałoby całkowity upadek polityki zagranicznej PiS. Jarosław Kaczyński stawia przecież na „przeczekanie Bidena” licząc, że załamanie bieżących relacji politycznych z Ameryką, nie wpłynie na obecność wojskową USA w naszym kraju. Zadanie kłamu takiej narracji byłoby jeszcze większym ciosem dla Polski, niż pozbawienie naszego kraju unijnych funduszy. Trudno sobie wyobrazić, jak PiS mógłbym utrzymać się u władzy po czymś takim.

Jędrzej Bielecki, dziennikarz polityczny, publicysta

Źródło

Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.