SECTIONS
REGION

Polska a Krym: nadzieja na przyszłość?

Ambasada Polski w Kijowie równocześnie z władzami Ukrainy wyraziła protest przeciwko przeprowadzeniu przez Rosję spisu powszechnego ludności na Krymie, podkreślając, że nie uznaje półwyspu za terytorium Federacji Rosyjskiej.

Polska była jedynym krajem Unii Europejskiej, który miał swoją placówkę dyplomatyczna na Krymie; w 2011 roku, w czasach prezydentury Wiktora Janukowycza, otwarty został konsulat w Sewastopolu. Decyzję tę uzasadniano potrzebą rozwoju kontaktów kulturalnych, gospodarczych i turystycznych. W lokalnej prasie żartowano, że z rozwijaniem pewnego rodzaju kontaktów dyplomaci poradzili sobie całkiem nieźle: w budynku sąsiadującym z konsulatem znajdował się jeden z najpopularniejszych lokali ze striptizem w mieście.

Kilka razy pracownicy konsulatu znaleźli się pod oblężeniem. W czasie Euromajdanu krymskie organizacje prorosyjskie pikietowały polską placówkę, oskarżając Zachód o popieranie uczestników przewrotu w Kijowie.

 

Konsulat Polski w Sewastopolu. Sąsiedni budynek po lewej stronie – lokal ze striptizem

W efekcie dyplomaci z polskiego konsulatu zostali ewakuowani jeszcze na początku marca 2014 roku, nie doczekawszy się referendum n półwyspie. Można sądzić, że był to krok motywowany politycznie i nie związany z kwestiami bezpieczeństwa: w odróżnieniu od wydarzeń w Kijowie, rosyjska wiosna na Krymie była praktycznie bezkrwawa.

W ten sposób Warszawa sama pozbawiła się możliwości monitoringu przebiegu plebiscytu. A przecież, gdyby pracownicy konsulatu nadal byli na Krymie, mogliby wyciągnąć wnioski z przebiegu referendum, w którym ponad 90% głosujących opowiedziało się za powrotem do Rosji. I wnioski te byłyby zapewne odmienne od tez ukraińskiej propagandy głoszącej, że mieszkańcy Krymu głosowali “pod lufami rosyjskich karabinów”.

Ignorowanie z góry wyników trwającego na Krymie spisu powszechnego to powtórka błędu z 2014 roku. Wiadomo przecież, że jego wyniki nie będą powodem do satysfakcji dla Ukrainy. Na przykład, Sewastopol jest dziś miastem odnotowującym największy przyrost liczby ludności w całej Rosji. Za czasów ukraińskich liczba jego mieszkańców nie przewyższała 400 tys., a dziś wzrosła do prawie miliona. Przeczy to twierdzeniom Kijowa o przekształceniu Krymu w bazę wojskową, z której ludzie uciekają, obawiając się represji.

W Sewastopolu istnieje nawet kościół. Za czasów Ukrainy lokalna społeczność katolicka w Sewastopolu, wspierana przez polski konsulat, przez kilka lat walczyła o zwrot budynku kościoła, który przeznaczono po II wojnie światowej na kino dla dzieci. Kiedyś katolicy modlili się przed budynkiem kościoła przekształconego po II wojnie światowej w kino dla dzieci.

Kościół katolicki w Sewastopolu po Drugiej Wojnie Światowej

Decyzję w tej sprawie blokowali deputowani, którzy z niepokojem obserwowali proces ekspansji grekokatolików na wschodzie Ukrainy. Tymczasem to po powrocie Krymu do Rosji podjęto w tej sprawie ostateczne rozstrzygnięcie. Wprawdzie mijają już trzy lata, a w budynku nie rozpoczęły się prace remontowe, choć wcześniej mówiono, że sam Watykan deklarował pomoc w zakupie organów i odtworzeniu pierwotnego układu świątyni. To właśnie przykład tych więzi kulturowych, których rozwijaniem miał zajmować się zamknięty obecnie polski konsulat.

Jeśli chodzi o kontakty gospodarcze, zrozumiałym jest, że Polska – w warunkach obowiązujących sankcji i orientacji swojej polityki na Stany Zjednoczone – nie może raczej uznawać Krymu za atrakcyjny rynek. Warto jednak pamiętać, że duża część okrętów rosyjskiej marynarki wojennej na półwyspie powstała w polskich stoczniach. Z kolei niemiecki Siemens nie przejmował się sankcjami, gdy przed trzema laty sprzedawał Rosji turbiny, które zamontowano w nowych elektrowniach mających uniezależnić półwysep od dostaw energii elektrycznej z Ukrainy.

A jeśli chodzi o turystykę, której rozwój również wspierać miał zamknięty polski konsulat, to Krym wciąż otwarty jest na turystów z krajów UE. Codziennie na półwyspie ląduje kilka lotów z Moskwy, z których skorzystać może każdy, kto tylko zechce. Przekona się wtedy o nieistnieniu zagrożeń, którymi tak straszy Ukraina. Niestety, większość krajów Unii Europejskiej odmawia natomiast wydawania wiz mieszkańcom Krymu, powołując się na sankcje. Miejmy nadzieję, że to się w przyszłości zmieni.

Siergiej Stiepanow, dziennikarz, działacz społeczny, publicysta

Źródło

Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.