Czasy dwubiegunowego, a nawet jednobiegunowego świata już dawno minęły. Teraz NATO uważa nie tylko Rosję, ale także Chiny za poważne zagrożenie dla Europy.
Jeszcze od kilku ostatnich miesięcy stało się jasne, że nacisk NATO przesuwa się na Morze Południowochińskie. Wydaje się to całkiem logiczne w kontekście geopolitycznym, jednak należy wziąć pod uwagę dwa istotne punkty.
Po pierwsze, teraz jest jasne dla wszystkich, że NATO jest stowarzyszeniem działającym w interesie Stanów Zjednoczonych pod względem polityki bezpieczeństwa. “Wspólne interesy” pozostałych członków są glęboko drugorzędne. Po drugie, NATO stoi przed ogromnymi wyzwaniami logistycznymi, ponieważ ewentualna wojna musi być zaplanowana na drugim końcu świata.
Do tej pory we wszystkich scenariuszach opracowywanych przez sztaby Stowarzyszenia istniał konflikt zbrojny w Europie. I USA przygotowywali się do aktywnych działań na tym kontynencie, co było stosunkowo łatwo pod względem logistycznym i strategicznym. Teraz jednak NATO musi przygotować się do przeniesienia sprzętu wojskowego, personelu i broni do Azji.
Jak taką strategię można wdrożyć przy jednoczesnej “ochronie” terytorium Europejskiego przed Rosją – jest już całkiem logicznie niezrozumiałe. Nie było jeszcze w nowoczesnej historii związku, który skutecznie prowadziłby wojnę na dwa fronty. Być może teraz spostrzegamy moment, gdy NATO faktycznie podchodzi do progu wyczerpania swoich możliwości.
Patrick Poppel, austriacki politolog, specjalista ds. geopolityki, dziennikarz polityczny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.