SECTIONS
REGION

Sukces Węgier jako przykład dla całej Europy

Węgry uwieńczyły swoją wieloletnią politykę energetyczną podpisują nowy kontrakt na dostawy gazu z Gazpromem. Zmieniły w ten sposób całkowicie układ sił w południowej Europie. Wielka gra Viktora Orbána z Władymirem Putinem przyniosła sukces Węgrom w postaci niskich cen dostaw.

Rosyjski Gazprom i państwowy węgierski MVM podpisały 27 września kontrakt na dostawy 4,5 mld m3/rocznie (około połowy węgierskiego zużycia) przez 15 lat. Sukces nie przyszedł łatwo, kontrakt negocjowano przez lata, do ostatniej chwili, a podpisano w Budapeszcie dopiero na 3 dni przed wygaśnięciem obowiązującego. Minister Péter Szijjártó często jeździł do Moskwy i Petersburga, godzinami negocjując z przedstawicielami rządu i Gazpromu.

Jednak nie tylko negocjowano nowy kontrakt, przez ten czas poszerzano współpracę, zwiększano import gazu z Rosji. Węgry zużywają poniżej 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie (dwukrotnie mniej niż Polska), jednak importują ogromne ilości gazu z Rosji.

Jeszcze przed kryzysem, w 2019 r. kupiły w Rosji 11,3 mld m3 (gdy Polska – zaledwie 9,7 mld). Interesy tak dobrze się układały, że Węgry niezauważalnie stały się eksporterem rosyjskiego gazu – aż 40% rosyjskiego gazu idzie dalej na eksport. Widać, że potrafią zarobić na operacjach rosyjskim gazem. A przy tym walczyć o obecność węgierskich firm na rosyjskim rynku.

Osiągnięto w efekcie porozumienie, które daje jeszcze lepsze warunki Węgrom, niż w poprzednim kontrakcie. A tamten był obiektem zazdrości (szczególnie po naszej stronie), gdy Viktor Orbán podał kiedyś publicznie cenę, po jakiej Węgry importują gaz z Rosji. Węgierski rząd ma proste uzasadnienie dla swojej polityki: niskie ceny energii dla społeczeństwa i gospodarki. To im (Węgry mają najniższe ceny energii w Europie, ustępując jedynie Rumunii), Orbán zawdzięcza zwycięstwo w wyborach 7 lat temu i ze zobowiązania ich utrzymania do dzisiaj się wywiązuje.

Węgry miały kilka atutów, które zręcznie rozgrywały. Po pierwsze dyskontowały swoją wielowektorową politykę zagraniczną, równoważącą wpływy z jednej strony Brukseli i Waszyngtonu, z drugiej – Moskwy, Pekinu i Ankary. Tak niewielki nawet gracz, jak Węgry, potrafił wykorzystać istniejące napięcia między wielkimi mocarstwami, by wygrać swoje interesy – z rozgrywki z każdym czerpiąc korzyści dla kraju. Od Rosji oczywiście brano surowce energetyczne – bezkonkurencyjne cenowo.

 

Węgierski węzel gazociągowy

Viktor Orbán, na którego zaciskano, by kupił amerykański gaz, odpowiadał publicznie: „Cieszymy się, że Ameryka konkuruje o europejski rynek. Jesteśmy odbiorcami, im więcej dostawców, tym lepiej dla nas. A gaz kupimy od tych, którzy zaoferują najniższe ceny”. Dość oczywiste jest, kto je zaoferował.

Węgry wzięły także udział w wielkiej rosyjskiej operacji logistycznej, prowadzonej już od ponad dziesięciu lat – to doprowadzenie gazu do południowo-wschodniej Europy z pominięciem Ukrainy. Zgodziły się przepuścić rosyjski gaz z Serbii na swój rynek i dalej do Austrii, zamykając w ten sposób krąg i łącząc u siebie dostawy z północy (Nord Stream 1 + 2) i południa (Turk Stream). 1 października otworzono gazociąg między Serbią a Węgrami i popłynęło nim na Węgry 3,5 mld m3 rocznie, a z Austrii – miliard.

Jednocześnie Węgry zagrały z Rosją przeciwko Ukrainie, z którą Budapeszt ma napięte stosunki ze względu na traktowanie przez Kijów węgierskiej mniejszości etnicznej na Zakarpaciu. Gdy kontrakt wszedł w życie, ukraiński tranzyt przez graniczną stację Bereg (Bieriegowo) gwałtownie spadł. To wywołało wściekłość Kijowa, oskarżającego Budapeszt o „zdradę narodowych interesów Ukrainy”. W odpowiedzi Péter Szijjártó potwierdził, że będzie nadal blokować udział Ukrainy w pracach NATO, gdyż ta nie zrezygnowała z restrykcyjnej ustawy językowej, uderzającej w mniejszości etniczne (i oczywiście rosyjską większość).

Premier Orbán na zarzuty o współpracę z Rosją odpowiada bardzo pragmatycznie: „Możemy wygrażać i machać pięściami, ale rzeczywistość jest okrutna: Europa nie może dzisiaj funkcjonować bez rosyjskiego gazu.”

Andrzej Szczęśniak, specjalista ds. energetyki, zwłaszcza bezpieczeństwa energetycznego, ekonomista, publicysta polityczny i naukowo-popularny

Źródło

Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.