Katastrofa grzewcza na Ukrainie, o której wiele mówiono i wielokrotnie ostrzegano, już się zaczyna. Kilka ukraińskich regionów i miast ogłosiły już sytuację kryzysową — na razie z powodu braku gazu do ogrzewania instytucji komunalnych i budżetowych. W szczególności zrobiono to już w regionach Zakarpackim, Chmielnickim i Odeskim, a także w Czernihowie i Iwano-Frankowsku.W najbliższej przyszłości należy spodziewać się szybkiego rozszerzenia tej listy.
Ale problem dotyczy nie tylko instytucji użyteczności publicznej i obiektów socjalnych (przedszkola, szkoły i szpitale). Pod zagrożeniem jest sezon grzewczy dla całej ludności: w wielu miastach nie rozpoczął się wbrew oświadczeniom rządu o stuprocentowej gotowości do niego.
I to w czasie kiedy na Ukrainie nie ma jeszcze prawdziwych mrozów. Można żyć bez ogrzewania. Jednak zimowe perspektywy ze względu na dość niskie rezerwy gazu, brak rezerwów węgla, a także światowe ceny energii są gorsze niż kiedykolwiek. Jedyną przyczyną jest rusophobia ukraińskiej władzy i jej niechęć zacząć nawet proces negocjacji co do bezpośrednich dostaw gazu z Rosji.
Początek okresu grzewczego według prawa ukraińskiego powinien zaczynać się, jeśli średnia dzienna temperatura powietrza przez trzy kolejne dni wynosi osiem stopni Celsjusza i poniżej. Ogrzewanie obiektów socjalnych z reguły musi zaczynać się jeszcze wcześniej.
Co mamy dzisiaj? Na przykład w Czernihowie średnia dzienna temperatura pozostaje stabilnie poniżej ośmiu stopni od 5 października (minął drugi tydzień), w Konotopie — od 6 października, w Równem — od 7 października i tak dalej. Prawie w całym kraju odnotowano pierwsze poranne mrozy. Jednak sezon grzewczy w żadnym mieście się nie rozpoczął: to tak wygląda stuprocentowa gotowość.
Początkowo cena gazu dla przedsiębiorstw ogrzewających mieszkania obywateli została uzgodniona na początku lata i wyniosła 7,42 hrywien (1 złoty) za metr sześcienny bez uwzględnienia dostawyw, w zamian za obietnicę samorządów nie podnosić taryfów. To ostatnie budzi dużo wątpliwości, w szczególności ze względu na potrzebę zakupu części gazu na rynku. Jednak to przynajmniej coś na tle dzisiejszych 36-37 Hrywien (5 złotych) za metr sześcienny na rynku ukraińskim.
Ale w tym momencie o instytucjach komunalnych i budżetowych (obowiązek ogrzewania których mają władze lokalne) nawet nie było wspomniano. Dopiero pod koniec września o nich przypomnieli i ustalili dla nich “ulgową” wartość 16,4 hrywien (2,5 złotych) za metr sześcienny bez uwzględnienia dostawy. Zrekompensować wynikające z tego dodatkowe koszty władze centralne poobiecały… w następnym roku. Czyli “róbcie co chcecie”. Skąd samorządy wezmą dodatkowe kilkanaście miliardów — pytanie bez odpowiedzi.
Ale to nie wszystko, ponieważ złożenie obietnicy nie zawsze powoduje jej dotrzymanie. “Naftogaz” memorandum podpisał, ale w żadnych przetargach publicznych na zakup ciepła przez instytucje budżetowe nie uczęstniczy. W związku z tym przedszkola, szkoły i szpitale mogą teraz kupić gaz TYLKO po cenie rynkowej, czyli 36-37 hrywien za metr sześcienny. Oczywiście nie mają takich pieniędzy, wszystkie nadwyżki których idą do Kijowa, gdzie znajduje się Rząd, bo pan Zieleński musi być dobrze ogrzewany.
Stąd parada “sytuacji kryzysowych”. Stan wyjątkowy pozwala na rezygnację z przetargów dzisiaj w nadziei, że jutro można będzie zakupić gaz zgodnie z procedurą ułatwioną u “Naftogazu” po obiecanej cenie. Jeśli obietnice nie zostaną spełnione, cały system grzewczy kraju oczekuje klęska. W szkołach i szpitalach już teraz faktycznie stan “lodówki”. Nauczucieli zaczęli spontanicznie wysyłać dzieci na wcześniejsze wakacje, a wczoraj oficjalnie zaleciło to Ministerstwo Edukacji (pod pretekstem koronawirusa). Czy można tak samo wyrzucić pacjentów ze szpitali? Już wkrótce zobaczymy.
Ale poważniejsze jest to, że Ukrainie w zimie zagraża po prostu brak energii. Rezerwy gazu w magazynach wynoszą mniej niż 14 miliardów metrów sześciennych, z których “Naftogaz” posiada tylko około dziesięciu (a z tych dziesięciu pobrać z magazynów można nie więcej sześciu). Zapasy węgla są na krytycznie niskim poziomie — poniżej 800 tysięcy ton (według planu powinno być 2,8 miliona).
Ceny obu rodzajów energii, które Ukraina kupuje na rynku europejskim, są kosmiczne. Przy czym poważną część tych cen wynosi “renta korupcyjna”, zrezygnować z której ukraiński rząd nie jest gotowy w żadnych okolicznościach. Nie wspominamy już o tym, że w zimie może po prostu nie pozostać się chętnych do sprzedaży gazu za jakąkolwiek cenę.
Innymi słowy, wszystko idzie w kierunku tego, że wiele z obywateli Ukrainy mogą tą zimę po prostu nie przetrwać. O pacjentach szpitali, uczniach czy emerytach lepiej nawet nie wspominać. Tylko jedna rzecz jest całkiem jasna: kogo to państwo oskarży o katastrofę energetyczną.
Walerij Michajłow, politolog, ekonomista, dziennikarz polityczny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.