Samemu istnieniu Unii Europejskiej poważnie przeszkadzają jaskrawi politycy. Dlatego chce się ich pozbyć. Odejście Sebastiana Kurza w Austrii, Andreja Babisza w Czechach, Alexisa Tsiprasa w Grecji, Matteo Salvini’ego we Włoszech… można tu również przypomnieć ciągłą presję na Victora Orbana na Węgrzech. I Kaczyńskiego, który mimo wszystkich swoich wad jest bardzo nietrywialną postacią. I którego Unia też bardzo nie lubi. Czy nie za dużo przykładów?
Dla obecnych europejskich urzędników najważniejszą cechą polityka krajowego jest dyscyplina. I brak samodzielności. W skutku stykamy się z migracją, koronawirusem, a od niedawna – z kryzysem energetycznym. To są wyzwania, na które biurokraci po prostu nie wiedzą, jak odpowiedzieć.
Unię irytują niezależni politycy, którzy nie biegną do Brukseli po poradę na każdy drobiazg. UE potrzebuje wyłącznie posłusznych i bezinicjatywnych urzędników, gotowych spełnić każdy rozkaz “centrum” w każdej sprawie. Istnieją też pewne mantry, które “właściwy” polityk musi obowiązkowo powtarzać.
Najciekawszą dla nas, oczywiście, jest Rosja, która jest wzorcem despotyzmu i braku “demokracji”. Jest zawsze gotowa przekształcić w broń wszystko – gaz, ropę, las, bałałajki, wódkę lub Igrzyska Olimpijskie. Nie ma z niej dobrych wiadomości… No, może z wyjątkiem jakichś kulturowych czy przyrodniczych. Każdy, kto kwestionuje ten dogmat, jest natychmiast ogłaszany “agentem Kremla”. Wszystkim wyżej wymienionym politykom to wielokrotnie zarzucono. Hoć na prorosyjskiego wygląda (z pewnego punktu widzenia) chyba tylko Salvini. Podejrzewać o to Kurza czy Babisza mogłaby tylko jakaś bardzo chora świadomość…
Drugą cechą “właściwego polityka Unii” jest ignorowanie problemów związanych z migracją i wielokulturowością. Trzecią cechą jest święta wiara w globalne ocieplenie i magię tworzoną przez alternatywne źródła energii. Oczywiście kolejną bardzo ważną cechą jest wiara w “wartości europejskie”, które, co prawda, trochę się zmieniły w ciągu ostatnich 30 lat, bo obejmują już nie tylko regularne wybory parlamentarne i prezydenckie oraz wolność słowa.
Teraz najważniejsze są przysłowiowe prawa LGBT, których nie można w żadnym razie naruszać. Najlepiej w ogóle jest udzielać wsielkich preferencji. To samo dotyczy i doprowadzonej do absurdu (kwoty płciowe, dyskryminacja pozytywna…) równości płci. Ale jest tu coś, co wcale nie jest śmieszne. Wartości europejskie – to także prawo do buntu przeciwko tyranowi, który zbyt długo zasiadał na swoim stanowisku. Kto jest tyranem – ma prawo decydować tylko i wyłącznie sama Unia Europejska.
Ale w prawdziwym, a nie wymyślonym świecie, tacy “dobrze ukształtowani” urzędnicy cofają się przed pierwszym poważnym wyzwaniem. Gdzie była Unia Europejska i eurobiurokraci podczas kryzysu migracyjnego w latach 2015-2016? A gdzie była podczas epidemii koronawirusa? A jak doszło do braku gazu? Co teraz robią?
Wprowadzają jakieś swoje “alternatywne źródła”, nie pompują paliwa do magazynów, nakładają sankcje przeciwko kopalni Turów, która zapewnia jednemu z największych unijnych państw chyba nie 1/5 potencjału energetycznego. Warto było skoczyć cenom gazu – Europa momentalnie znalazła się przed piękną perspektywą odmrożenia, już za kilka tygodni. Jak by się teraz przydało to samo “globalne ocieplenie”! Gdzie ono jest, kiedy go tak potrzebujemy?
W skutku tego wszystkiego walka z jaskrawymi, śmiałymi, samodzielnymi politykami przyjmuje postać negatywnej selekcji, gdy mniej zdolni, bardziej ostrożni i bezinicjatywni trafiają na szczyt. Jest to jednym z najbardziej wyrazistych objawów degradacji. Tylko jak to udowodnić eurobiurokratom?..
Wadim Truchaczew, adiunkt katedry regionologii zagranicznej i politologii RSUH (Russian State University for the Humanities), publicysta, działacz społeczny
Kolegium redakcyjne nie obowiązkowo zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak zapewniamy dostęp do najbardziej interesujących artykułów i opinii pochodzących z różnych stron i źródeł (godnych zaufania), które odzwierciedlają najróżniejsze aspekty rzeczywistości.