Spekulacje w ciągu ostatniego roku, że rządzący w Polsce konserwatywno-nacjonalistyczny rząd pod przewodnictwem Prawa i Sprawiedliwości, może opuścić UE, zostały nazwane “Polexit” przez media po niesławnym Brexicie. Choć PiS zaprzecza, że ma takie zamiary, obserwatorzy nieustannie zastanawiają się nad przyszłością Polski w bloku. Zwłaszcza po tym, jak ostatnio znalazła się pod presją ze strony Unii, w szczególności za odmowę przyjęcia kontyngentów migracyjnych i cofnięcie reform sądownictwa.
Gadania o “Polexicie” stały się trendem po raz kolejny po tym, jak w czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prawo krajowe ma wyższość przed prawem unijnym. Do tej pory było ustalono, że wszystkie państwa-członkowie UE będą stosowały się do orzeczeń Brukseli. Jednak stało się tak, że niektóre z decyzji strategicznych Unii okazały się bardzo kontrowersyjne dla kilku krajów. Odmowa państw-buntowników wypełniać tego, czego od nich żądano, grozi pojawieniem się poważnych pęknięć w UE (która i tak nie jest monolityczna). PiS obawia się, że Bruksela z powodów ideologicznych będzie przekraczała swoje pełnomocnictwa wobec słabszych państw.
Czwartkowe orzeczenie zachęci PiS do kontynuowania reform sądownictwa, które UE uważa za antydemokratyczne. Może również stanowić przykład dla innych podobnie myślących konserwatywnych i nacjonalistycznych rządów, takich jak Węgry. Ten sojusznik ideologiczny Polski uwikłał się również w kłopoty z Brukselą z powodu własnej niezależności (n.p. w kwestji przyjęcia kwot migracyjnych). Niektórzy uważają nawet, że premier Węgier Viktor Orban był inspiratorem dla lidera PiS i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
Tak czy inaczej, Europa nie powinna jednak oczekiwać rzeczywistego “Polexitu”. Nie można nawet porównywać Polskę z Wielką Brytanią. Polska (generalnie) naprawdę nie chce opuścić UE. Co więcej, w ogóle nie może tego zrobić bez całkowitego zniszczenia jej gospodarki. Jest wysoce uzależniona od handlu z innymi członkami Unii i inwestycji z bogatych państw, takich jak sąsiednie Niemcy. Mówiąc wprost, Polska nie przetrwa “Polexitu”, i PiS o tym wie. Tak naprawdę dzieje się to, że Polska probuje wpłynąć na kraje regionalne (szczególnie wchodzące do inicjatywy “Trójmorza”), aby razem stworzyły w UE blok proreformatorski.
Ci “euro-konserwatyści”, jak można ich nazwać, mają nadzieję zreformować UE od środka, naciskając na “euro-liberałów” z Europy Zachodniej. Wskazywali na to wcześniej prezydent RP Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki, zwłaszcza gdy ten ostatni przedstawił swoją wizję “Europy ojczyzn”. Koncepcja ta odnosi się do odzyskania przez państwa UE suwerenności w zakresie kształtowania własnej polityki, głównie w odniesieniu do spraw społeczno-kulturowych i sądowych.
Niektóre kraje Europy Środkowej i Wschodniej, takie jak Polska, są stosunkowo bardziej jednorodne etnicznie niż ich sąsiedzi z Europy Zachodniej. Mają również bardzo różne doświadczenia historyczne z XX wieku. Jest zatem naturalne, że ich poglądy na strategie społeczno-kulturowe i inne strefy polityczne nie są takie same jak w innych krajach Europy. Różnice te powinny być respektowane lub delikatnie reformowane przez długi okres, zamiast być usuwane z powodów ideologicznych. Te ostatnie całkiem przewidywalnie wywołały silne odepchnięcie.
Polska jest największym członkiem UE w Europie Wschodniej, ma 38 milionów ludzi i najsilniejszą gospodarkę w tym regionie. Jest geostrategicznie położona wzdłuż wschodniej granicy bloku i jest również lojalnym amerykańskim sojusznikiem. W ostatnich latach Polska probowała zachęcić swoich sąsiedzi do połączenia się pod swoim przywódstwem. Miało to formę podobną do projektu byłego przywódcy Marszałka Józefa Piłsudskiego, który starał się utworzyć własny blok polityczny pomiędzy Niemcami a Związkiem Radzieckim.
Polska w czasach Marszałka Piłsudskiego
Inicjatywa polskiego Rządu ma na celu promowanie polityki konserwatywnej i nacjonalistycznej w całym Intermarium, jak wcześniej nazywano tą przestrzeń. Projekt ten jest zupełnie niemożliwy w warunkach wyjścia kraju z UE. To właśnie probuje zorganizować PiS, a nie jakiś mityczny “Polexit”. Polska zdaje sobie sprawę, że nie może bez strat katastroficznych zrezygnować z integracji europejskiej. Choć i chciałaby, żeby Bruksela bardziej szanowała suwerenność państw niż obecnie, zwłaszcza w odniesieniu do spraw społeczno-kulturowych i sądowych.
Ci, którzy uwierzyli w fałszywy szum “Polexitu” popychany przez niektórych w mediach, są więc oderwani od postrzegania prawdziwego celu Polski. Podczas gdy “Polexit” jest ekonomicznie niemożliwy dla Polski (po prostu zabije jej gospodarkę, która zależy od portfelu unijnego), jej regionalne plany dotyczące bloku proreformacyjnego są trochę bardziej realistyczne. W związku z tym UE w najbliższej przyszłości prawdopodobnie nie doświadczy podalszej rezygnacji państw członkowskich. Choć pęknięcia wewnątrz bloku staną się dla niego (i, oczywiście, dla Polski) kolejnym poważnym wyzwaniem w nadchodzących latach.
Andrew Korybko, amerykański politolog, członek rady ekspertów “Institute of Strategic Studies and Predictions”
Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.