SECTIONS
REGION

Polska konstytucja vs prawo Unii: kto wyżej?

Trybunał Konstytucyjny w czwartek 7 października kolejny raz będzie rozpoznawał sprawę z wniosku premiera. Mateusz Morawiecki chce, by TK uznał wyższość polskiej konstytucji nad prawem Unii, konkretnie nad poszczególnymi przepisami unijnych traktatów.

Kluczowym jest tu wniosek szefa rządu o uznanie za niezgodny z polską konstytucją art. 19 Traktatu o UE. To właśnie na jego podstawie — artykułu mówiącego o prawie każdego obywatela Unii do niezależnego i bezstronnego sądu — unijne Trybunały już 12 razy uznały polskie “reformy” wymiaru sprawiedliwości, wdrożone za rządów PiS za fundamentalnie niezgodne z prawem Unii.

Ostry spór między przedstawicielami RPO a zasiadającą z woli władzy w Trybunale Konstytucyjnym byłą posłanką PiS Krystyną Pawłowicz — tyle zapamiętaliśmy z ostatniej, odbywającej się pod koniec września rozprawy w TK. Z wniosku premiera Trybunał bada, czy trzy przepisy Traktatu o UE (TUE) nie naruszają polskiej konstytucji.

Zdaniem wielu prawniczych autorytetów, w tym przedstawicieli RPO, cały ten spór jest sztucznie wywołany, zaś polska konstytucja w żaden sposób nie koliduje z TUE. Tyle że ani rządzący, ani członkowie TK — gdzie dziś zasiadają wyłącznie osoby wskazane przez obecną władzę — tych argumentów nie przyjmują do wiadomości.

Co bardzo znaczące, większość pytań członków TK, zadawanych podczas rozprawy pod koniec września, kierowanych była nie do autorów wniosku do Trybunału (czyli przedstawicieli szefa rządu), a do przedstawicieli Rzecznika Praw Obywatelskich. Tak, jakby to on był stroną w tym sporze. Tymczasem “stronami” są — z jednej państwo polskie zakorzenione w UE, a z drugiej — Polska na marginesie Unii, która poprzez “orzeczenia” TK dobrowolnie się z tej wspólnoty wyklucza.

Gdyby TK w czwartek uznał, że Polski nie obowiązuje m.in art. 19 TUE, oznaczałoby to ni mniej, ni więcej tyle, że Polak, obywatel Unii nie ma prawa do takiej samej ochrony swoich praw przed sądem, do jakich prawo ma każdy inny obywatel dowolnego państwa członkowskiego. Tenże art. 19 mówi o tym, że każdy obywatel Unii ma prawo do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą.

Za takie niezależne i bezstronne sądy unijne Trybunały — zarówno Trybunał Sprawiedliwości UE, jak Europejski Trybunał Praw Człowieka — nie uznały ani nowych Izb Sądu Najwyższego, Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej, ani nominatów nowej, politycznie wyłonionej Krajowej Rady Sądownictwa, orzekających w sądach powszechnych. Wyroków tych było już kilkanaście, większość z nich polska władza po prostu zignorowała.

Jakie mogą być skutki ewentualnego orzeczenia TK Julii Przyłębskiej w sprawie rzekomej niegodności przepisów TUE z polską konstytucją? Sprawa jest, niestety, bardzo prosta. Sądy w Unii najzwyczajniej po takim wyroku przestaną uznawać wszelkie wyroki polskich sądów jako wyroki wydane przez sądy UE.

To zaś oznacza nie tylko załamanie się wykonywania decyzji w ramach systemu Europejskiego Nakazu Aresztowania — co już obserwujemy — ale też nieuznawanie w Unii wyroków polskich sądów w innych sprawach. Choćby tych, dotyczących podziału praw rodzicielskich między rodziców z dwóch różnych krajów. Czy tych dotyczących podziału majątku firmy, kierowanej przez Polaka i obywatela innego kraju Unii. Mówiąc wprost, wyroki polskich sądów w Unii stać mogą się “funta kłaków niewarte” – przed czym od lat ostrzegali prawnicy-praktycy.

Tyle że wniosek premiera Morawieckiego do TK z praktyką ma niewiele wspólnego. To raczej “piaskownicowa” walka w ramach Zjednoczonej Prawicy, gdzie gra idzie o to, czy to Zbigniew Ziobro — ostentacyjnie antyunijny minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny oraz lider Solidarnej Polski w jednej osobie — bardziej lub mniej zaszachuje ostrożnie prounijnego premiera Mateusza Morawieckiego.

Takie same zabawy rozgrywały się w Wielkiej Brytanii za premierostwa Davida Camerona. W wyjście z Unii nikt w Zjednoczonym Królestwie przecież wtedy nie wierzył, referendum miało być kolejną polityczną zagrywką. A jednak stało się i dziś widzimy skutki brexitu m.in. na stacjach benzynowych, czy w transporcie.

Czy ktoś w Polsce widzi, że gramy w ograną i źle kończącą się grę, którą już ktoś przed nami przerobił? Wątpliwe. Przecież, jak mówi przysłowie, “Polak mądry po szkodzie”. Inne — jak nauczał mistrz Kochanowski — mówi, że jednak “Polak i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.

Magdalena Gałczyńska, dziennikarka, laureatka nagrody im. Dariusza Fikusa

Źródło

Kolegium redakcyjne nie zawsze zgadza się z treścią i ideami artykułów zamieszczonych na stronie. Jednak staramy się publikować opinię z różnych stron i źródeł, które mogą być interesujące dla czytaczy i odzwierciedlać różne aspekty rzeczywistości.