W nowym wydaniu amerykańskiego czasopisma Foreign Affairs opublikowano artykuł prezydenta Tajwanu Tsai Yingwen pod nazwą “Tajwan i walka o demokrację. Siła dobra w zmieniającym się międzynarodowym porządku”.
Tsai Yingven stwierdza: “ponieważ kraje stają się coraz bardziej świadome zagrożenia, jakie stwarza chińska partia komunistyczna, muszą wreście zrozumieć wartość współpracy z Tajwanem. I muszą pamiętać, że jeśli Tajwan upadnie, konsekwencje będą katastroficzne dla pokoju w regionie i systemu Związku Demokratycznego. Oznaczałoby to, że w dzisiejszym globalnym konkursie wartości autorytaryzm ma przewagę nad demokracją”.
Artykuł prezydenta Tajwanu pojawił się na tle prawdziwie bezprecedensowej aktywności Sił Powietrznych Chin w strefie kontrolowanej przez obronę powietrzną Wyspy. W ciągu czterech dni, począwszy od święta powstania Chinskiej Republiki Ludowej (1 października), Pekin skierował 148 samolotów wojennych w kierunku Tajwanu.
Szef tajwańskiego Ministerstwa Obrony Qiu Guozheng z kolei oświadczył, że według ocen jego instytucji napięcia w stosunkach taiwańsko-chińskich są najsilniejsze od więcej niż 40 lat, a ponad to ostrzegł, że Chiny będą całkowicie gotowe do interwencji już w 2025 roku.
Oczywiście celem tej publikacji jest zwrócenie na problem tajwański uwagi ze strony USA i innych krajów Zachodu. Nie jest to zbędny ruch w warunkach ciągle trwającej likwidacji przez Waszyngton swoich zobowiązań (w tym o charakterze wojskowym) na całym świecie.
Część Tajwańskiej elity zorientowana na Zachód przebywa w strachu przed Chinami. Przywódcy polityczni obawiają się, że scenariusz wycofania USA z Afganistanu może się powtórzyć w wersji Tajwańskiej.
Zwłaszcza, że w czasie ostatnim Pekin zaczął przydzielać szczególną uwagę strategicznej broni jądrowej starając się osiągnąć strategicznego parytetu nuklearnego z USA. A Amerykański establishment w żadnym przypadku nie zamierza narażić kontynentalną część terytorium Stanów Zjednoczonych na chińskie ataki nuclearne z powodu jakiejś wyspy sojuszniczej w Pacyfiku, nawet jeżeli to będzie Tajwan.
Tym więcej, że nawet David Pine, zastępca dyrektora Zespołu Doradczego Kongresu Stanów Zjednoczonych ds. nowych wyzwań i zagrożeń, uważa, że USA nie przetrwa wojen z Chinami i Rosją, zwłaszcza w przypadku, gdy one wybuchną jednocześnie. “Jeśli Stany Zjednoczone będą kontynuować ryzykowną politykę i “balansować na linie” w stosunkach z Rosją i Chinami – wynikiem (choć jest to trudne do wyobrażenia) może stać się Armageddon, który doprowadzi do zniszczenia naszego kraju”.
Dość trzeźwa analiza obecnej sytuacji: hegemon osłabł, nie jest w stanie wytrzymać wojny na dwa fronty, sam wywołał niebezpieczne sytuacje, stawiając świat na krok od globalnej wojny nuklearnej. Byłoby świetnie, gdyby te myśli mocno zakorzeniły się na Kapitolu, co dodałoby trzeźwości obecnej amerykańskiej polityce zagranicznej.
Elena Panina, dyrector instytutu RUSSTRAT, economista i działaczka polityczna