SECTIONS
REGION

Google za rozkazem Rządu USA śledzi za każdym, kto szuka “czegoś nie tego”

Rząd Stanów Zjednoczonych potajemnie rozkazuje korporacji Google, by śledził każdego, kto przeszukuje określone nazwiska, adresy i numery telefonów. Mówi się to w dokumęcie, który został “przypadkowo” odkryty przez pracowników Forbse’a.

Rząd USA potajemnie wydaje Google nakazy udostępniania danych każdego użytkownika, który wprowadza określone wyszukiwania. Dla udostępniania danych służbom śledczym USA nie obowiązkowo jest nawet klikać na pliki, wystarczy tylko wpisać w wyszukiwarce jakieś ze słów “podejrzałych”. Forbes przejmuje się kwestją niewinnych użytkowników Internetu, którzy mogą być zaangażowani w dochodzenia w sprawach poważnych przestępstw istotnie częściej niż wcześniej sądzono.

Próbując wyśledzić przestępców, federalni śledczy zaczęli używać nowych “nakazów słów kluczowych” i wykorzystali je, aby “poprosić” (oczywiście, jest to taka “prośbą”, której bardzo składno jest odmówić) Google o podanie informacji o każdym, kto n.p. szukał nazwiska ofiary lub jej adresu w danym roku. Google musi reagować na dziesiątki tysięcy nakazów każdego roku, ale warranty słów kluczowych są stosunkowo nową strategią stosowaną przez Rząd.

“Badanie przez bazę danych historii wyszukiwania Google pozwala policji na zidentyfikowanie ludzi jedynie na podstawie tego, co mogli myśleć, z jakiegokolwiek powodu, w pewnym momencie w przeszłości” – komentuje Jennifer Granick, Doradca z pytań nadzoru i cyberbezpieczeństwa w Amerykańskim związku wolności obywatelskich (American Civil Liberties Union).

“Ta nigdy wcześniej nawet nie możliwa technika jest zdecydowanie sprzeczna z całą treścią  Pierwszej Poprawki do Konstytucji i nieuchronnie zgubi wiele niewinnych ludzi. Zwłaszcza jeżeli terminy słów kluczowych nie będą wyjątkowe, a ramy czasowe nie będą dokładnie ustalone.

Rząd został zmuszony reagować i publicznie ogłosił, że zakres nakazów jest ograniczony, aby uniknąć angażowania niewinnych ludzi, którzy przypadkiem szukają pewnych warunków. Jednak rzeczywiście żaden przedstawiciel władz Stanów Zjednoczonych nie ujawnił dokładnie, ile danych użytkowników już jest stale wysyłano do Rządu i różnorodnych organów ścigania, i zarówno jaki jest zakres żądań nakazów.

Google broni swoją decyzję nie sprzeciwiać się rozkazom rządowym i udostępniać wszystkie dane po pierwszej prośbie. Jednak powiedział, że “chroni użytkowników, gdy to robi”. “Podobnie jak w przypadku wszystkich wniosków organów ścigania, mamy rygorystyczny proces, który ma na celu ochronę prywatności naszych użytkowników, wspierając jednocześnie ważną pracę organów ścigania” – powiedział rzecznik Google.

Przypominamy, że podobne dane o przeciwprawnych działaniach organów ścigania Stanów Zjednoczonych zostały ujawnione jeszcze przez słynnego Edwarda Snowdena. Z tych czasów pojawiło się jeszcze dużo świadectw totalnego “szpiegostwa” Rządu USA prawie za każdym interesującym dla niego mieszkańcem planety. Żadnego razu o respektowaniu “praw człowieka” i “ogólnoludskich wartości” (w tym – prawa na życie prywatne) nie chodziło.